- Kilka tygodni temu szedłem na cmentarz, nagle naprzeciw mnie pojawiła się locha z kilkunastoma warchlakami. Groźnie chrumknęła w moją stronę i kto wie co by się stało, gdybym nie salwował się ucieczką – opowiada ks. Krystian Gałąska, proboszcz parafii św. Józefa w Ligocie Zabrskiej.

Sprawa dzików na gliwickich osiedlach nie jest nowa. Do tej pory pojawiały się głównie na os. Kopernika i w Łabędach. W Ligocie Zabrskiej są od kilkunastu miesięcy. Coraz częstszy widok tych dzikich zwierząt to przede wszystkim konsekwencja anektowania przez człowieka coraz większych obszarów będących naturalnym środowiskiem ich bytowania. Inna rzecz, to nieświadomie dokarmianie poprzez niezabezpieczone śmietniki i osiedlowe kosze.

Profilaktyka nie wystarcza

Tomasz Wójcik, dyrektor Centrum Ratownictwa Gliwice, mówi, że temat nie jest nowy. - Dziki pojawiają się na gliwickich osiedlach już od kilku lat. Na początku opracowaliśmy i kolportowaliśmy ulotki wśród mieszkańców. To była akcja zakrojona na naprawdę wielką skalę Instruowaliśmy, jak postępować w chwili, kiedy staniemy oko w oko z dzikiem. Że powinniśmy zachować spokój, nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, nie krzyczeć, nie przepędzać zwierzęcia. Najlepiej powoli odejść. W przypadku realnego i poważnego zagrożenia, kiedy stado dzików pojawi się w środku osiedla mieszkaniowego, powinniśmy dzwonić na policję lub straż miejską, które dysponują odpowiednimi instrumentami odstraszającymi.
CRG próbowało też innych rozwiązań. Jednym z nich było rozsypywanie specjalnej substancji odstraszającej. Minusem był jednak fakt, że po kilkudziesięciu dniach woń wietrzała. Instalowano również tzw. odłownie, do których wabiono zwierzęta, a potem je usypiano i wywożono do lasu.

Odstrzał redukcyjny. Kto ma zapłacić?

Wobec narastającego problemu, konieczne było pójście krok dalej. - Dziko żyjąca zwierzyna jest własnością Skarbu Państwa, dlatego występujemy do Nadleśnictwa Brynek, które administruje lasami w naszej okolicy oraz do kół łowieckich na naszym terenie o zmniejszenie - poprzez odstrzał - populacji dzików. W szczególności chodzi o obligowanie tych ostatnich do zwiększenia rocznych planów polowań. Niestety, z tym bywa różnie – informuje Wójcik.
Tymczasem coraz więcej stad dzików zamieszkuje nie głęboko w lasach, a w małych zagajnikach, blisko ludzkich skupisk, gdzie mają łatwy dostęp do pożywienia. - Najskuteczniejszą metodą zmniejszania ich populacji są wtedy odstrzały redukcyjne, realizowane przez specjalistyczne firmy – zauważa Wójcik. - Szkopuł tylko w tym, że tak naprawdę nie wiadomo, kto ma za to zapłacić. Są wyroki sądów wskazujące, że te koszty powinna ponosić administracja rządowa. Miasto Gliwice w ubiegłym roku również korzystało z usług takiej firmy. Zwróciliśmy się do wojewody o zwrot kosztów tamtej operacji i pieniądze na kolejną. Okazało się jednak, że nie ma jednomyślności w interpretacji przepisów na linii samorząd-wojewoda i czekamy na rozstrzygnięcie.
Niezależnie od finału sporu CRG sposobi się do ponownego odstrzału redukcyjnego. - Mocno krępują nas jednak procedury. Ważna jest np. ilość zgłoszeń od mieszkańców, więc apelujemy, żeby każdorazowo informować CRG o pojawianiu się dzików w mieście. Myślę, że realnym terminem przeprowadzenia akcji będzie przełom maja i czerwca – zapowiada Wójcik.
(s)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj