Sołtysi. W całym kraju jest ich ponad czterdzieści tysięcy. W powiecie gliwickim 63. Podobno byli już w Polsce w XIII wieku. Przetrwali Piastów, Jagiellonów, państwo Krzyżackie, Andegawenów, Wazów, królów elekcyjnych, państwo rozbiorowe i PRL. W powiecie gliwickim jest człowiek, który jest sołtysem już 30 lat! To prawdziwy ewenement nie tylko w skali lokalnej.
Wśród sołtysów krąży opinia, że prawdziwym gospodarzem wsi jest ten, kto piastuje tę funkcję przez kilka kadencji. Alfred Wilczek z Leboszowic w gminie Pilchowice ma ich za sobą już siedem. Trwa ósma. 14 czerwca 1991 r. powstało sołectwo Leboszowice, a sołtysem wybrano wówczas właśnie pana Alfreda.

30 lat minęło

- W tym roku mam 70 lat życia, 45 lat po ślubie i 30 lat sołtysowania. Same ważne rocznice – uśmiecha się. - Od dzieciństwa mieszkam w Leboszowicach. Przez 27 lat, aż do emerytury byłem górnikiem na kopalni Szczygłowice. Po pracy na grubie nie leniuchowałem. Pomagałem rodzicom w prowadzeniu małego gospodarstwa, działałem też w ochotniczej straży. W 1989 r. poszedłem na zebranie wiejskie w Pilchowicach, którego Leboszowice były przysiółkiem. Wybierano radę sołecką i ludzie postawili na mnie.
W tamtych czasach naczelnikiem (nie było jeszcze wójtów) Pilchowic był Henryk Bruniewski. To on zaproponował Wilczkowi stworzenie na nowo sołectwa Leboszowice (było ono do momentu reformy administracyjnej kraju w 1976 r.) - Zgodziłem się, licząc, że będzie to z korzyścią dla mieszkańców – mówi Wilczek. -14 czerwca 1991 r. zorganizowaliśmy w świetlicy OSP zebranie. Ludzie byli za utworzeniem sołectwa, a mnie wybrali sołtysem.

Dobry zawsze znajdzie drugiego

Początek transformacji był trudnym okresem dla samorządów. Pokutowały wieloletnie zaniedbania. - Pracy było co niemiara, wraz z mieszkańcami zaczęliśmy od zbudowania sieci wodociągowej w Leboszowicach, potem przyszła kolej na telefonizację naszego sołectwa, zrobienie oświetlenia ulicznego, zbudowanie chodników – wylicza pan Alfred. - Nie byłoby jednak tego, gdyby nie zaangażowanie ludzi i dobra współpraca z władzami gminy. I tak jest do dzisiaj. Niezależnie kto sprawował funkcję włodarza gminy, to z każdym się zawsze dogadywałem. Ja zwykle powtarzam: dobry zawsze znajdzie drugiego, zły zostanie sam.

Prawdziwą wizytówką Leboszowic jest „Młynówka” - miejsce społecznej integracji. Obszerna sala, muszla koncertowa, wiata, plac zabaw, boiska do piłki nożnej i siatkówki plażowej, siłownia pod chmurką, a wszystko w otoczeniu zieleni. To tutaj odbywają się festyny, dożynki, Barbórki, Festiwal Miodu. Tego miejsca zazdrości im cała gmina i nie tylko.
- To to zasługa przychylnych i chętnych do aktywności mieszkańców, sam bym tego wszystkiego nie zrobił – twierdzi pan Alfred. - Tyle sołtys może, ile wieś pomoże. Teraz jest trochę łatwiej, bo mamy znacznie wyższy niż kiedyś fundusz sołecki. Do tego piszemy różne projekty, zgłaszamy się do różnych konkursów i zdobywamy w nich nagrody, które przeznaczamy na naszą działalność.

Barbara Pawliczek - lat 35. Mieszkanka Leboszowic.
Pana Alfreda znam od urodzenia i od kiedy pamiętam jest naszym sołtysem. Skromny, pracowity i bardzo wrażliwy. Lepszego nie mogliśmy sobie wymarzyć. Społecznik, potrafiący integrować, łączyć i pomagać. Ma bardzo dobry kontakt z ludźmi. Potrafi mobilizować do działania. Dba o nasze Leboszowice.

Trzy pytania do…
Mam wielki szacunek do pracy sołtysów
Rozmawiamy z Maciejem Gogullą, wójtem Gminy Pilchowice.

Dobry sołtys to?
Przede wszystkim nieoceniony animator życia społecznego. Tam, gdzie jest dobry sołtys, tam zgrani są mieszkańcy. Ktoś, kto chce być sołtysem musi mieć do tego predyspozycje, nade wszystko chęć czynienia bezinteresownie dobra społecznego. Mam tutaj na myśli poświęcenia się sprawom mieszkańców. Żaden sołtys i żadna rada sołecka nie będą bowiem dobrze rządzić w oderwaniu od lokalnej społeczności. Dzisiaj piastowanie tej funkcji oznacza skuteczne reprezentowanie sołectwa w gminie i dbałość, aby postulaty zebrania wiejskiego znalazły swoje odzwierciedlenie w projekcie budżetu gminy i planie jej rozwoju. Dobry sołtys musi być sprawnym organizatorem, który potrafi rozbudzić aktywność i motywować mieszkańców do włączania się w sprawy sołectwa.

W komedii „Kochaj albo rzuć” Władysław Pawlak siedząc w samolocie rzuca taką myśl: nareszcie człowiek czuje się jak sołtys: wysoko, najedzony i za nic nie odpowiada...
Dziś byłaby to bardzo niesprawiedliwa ocena. Mam ogromny szacunek do pracy sołtysów. To społecznicy z krwi i kości, którzy nie patrzą na pieniądze, tylko chcą zrobić coś pożytecznego dla swoich wsi. Czasami są między młotem a kowadłem: oczekiwaniami mieszkańców z jednej strony, a możliwościami gminy z drugiej.

Alfred Wilczek to chyba wasz gminny skarb?
To bardzo wartościowy człowiek, prawdziwy wzór sołtysa. To co mnie w nim urzeka, to ogromna dbałość i odpowiedzialność za to dobro wspólne gminy. On tego dogląda tak, jakby to było jego własne. Potrafi świetnie się z ludźmi dogadywać. Ma autorytet wśród mieszkańców, również wśród młodych ludzi.

Andrzej Sługocki

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj