Na parapecie okna w wieżowcu przy ul. Chorzowskiej siedziała młoda kobieta. Wszystko wskazywało na to, że zamierza skoczyć z 11. piętra. Sąsiedzi zadzwonili i na policję. Desperatka okazał się agresywna i pobudzona. 
Jak przebiegała akcja ratownicza, opowiada nadkom. Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji. 

- Policjanci ustalili, że dostęp do miejsca, w którym przebywa kobieta, możliwy jest z dwóch stron, z sąsiednich klatek schodowych. Szybko udali się więc dwoma pionami komunikacyjnymi na szczyt budynku. Jeden z funkcjonariuszy, wykorzystując to, że gliwiczanka patrzy w stronę jego kolegi, błyskawicznie chwycił niedoszłą samobójczynię i mimo jej silnego oporu, wciągnął do wnętrza.

Słomski mówi, że nie było łatwo opanować kobietę w desperacji. - Stawiała opór, krzyczała i walczyła z obezwładniającymi ją policjantami. Zaistniała konieczność zastosowania kajdanek zapiętych z tyłu. Mimo to 29-letnia gliwiczanka była niezwykle agresywna. 

Karetka pogotowia ratunkowego przewiozła niedoszłą samobójczynię do szpitala psychiatrycznego w Toszku. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj