Starszy pan złapał się za klatkę piersiową, upadł, zmarł. W biały dzień, w centrum Gliwic, wśród tłumu. Nikt ze świadków nie udzielił mu pomocy. Z obojętności, niewiedzy czy strachu?
Z dwóch stron ulicy stoją ludzie, mają czerwone światło. Zapala się zielone, tłum rusza. W nim idzie dziadek, zbliża się już do wysepki, gdy nagle staje, łapie za klatkę piersiową i upada. Ludzie idą dalej, przechodzą, niektórzy – zerkając. Nie robią nic, nawet się nie zatrzymują. Leżącym zaczynają się interesować jedynie osoby starsze, jakiś senior próbuje mężczyznę obrócić na bok, starsza pani się pochyla. Są jednak nieporadni, nie wiedzą, co robić. W końcu zatrzymuje się młodsza kobieta, ma telefon przy uchu, być może dzwoni po pomoc? Człowiek leży na jezdni, na światłach stoją samochody. Ruszają, omijając leżącego. Jeden z kierowców wreszcie wysiada, bierze telefon, dzwoni. Dziadek leży nadal, mijają minuty. W okolicy pojawia się patrol straży miejskiej. Dopiero strażnicy przenoszą poszkodowanego na tzw. wysepkę, robią masaż serca, i tak do przyjazdu karetki pogotowia. Niestety, jest za późno na uratowanie życie 84-latka. 

Tak było we wtorek, 28 stycznia około godziny 11.00 w ścisłym centrum Gliwic. Przez plac Piastów przechodzi o tej porze mnóstwo ludzi, przesiadają się z autobusu na autobus, stoją na przystankach. Starszy pan zmarł w tłumie – dodajmy: obojętnym. Przerażające.

Jeszcze bardziej przerażająca jest relacja jednego ze świadków: niektórzy kierowcy, przejeżdżając, otwierali okna i krzyczeli, używając słów niewybrednych... 

Kiedy informację zamieściliśmy na naszym profilu na Facebooku, głosom oburzenia nie było końca. Czytelnicy pisali o znieczulicy, a nawet domagali się, by, na podstawie nagrań z monitoringu, ukarać obojętnych. 

Być może nie każdy wie, że nieudzielenie pomocy jest karalne – grozi za to nawet do trzech lat więzienia. Z kolei nic nie grozi człowiekowi, który, chcąc pomóc, uczynił to nieumiejętnie. 

– W takiej sytuacji, w jakiej tydzień temu znalazł się 84-latek, dziś czy jutro może być każdy z nas lub ktoś z naszych bliskich. Dlatego warto reagować – komentuje podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji. – Przytoczony przypadek pokazuje zaś, jak reaguje tłum. Każdy oczekuje, że to ktoś inny przystąpi do udzielenia pomocy, że przyjadą odpowiednie służby. Tymczasem liczy się każda sekunda…

Można podejrzewać, że wiele osób nie robi nic z powodu nieznajomości zasad udzielania pierwszej pomocy. Warto więc je poznać. Nie trzeba nawet specjalnych kursów – wystarczy poszukać w internecie. 

Reakcja społeczeństwa ratuje życie

To przypominają ratownicy medyczni. Jak należało zachować się w sytuacji ze wtorku, 28 stycznia? Mówi Jakub Pietryga, ratownik medyczny z 11-letnim stażem.

– Najpierw zapewniamy bezpieczeństwo poszkodowanemu i sobie, potem sprawdzamy, czy poszkodowany reaguje, czyli delikatnie potrząsamy za jego ramiona i głośno pytamy, czy wszystko w porządku. Jeśli nie reaguje, udrażniamy drogi oddechowe, kładąc go na plecach i delikatnie odginając głowę ku tyłowi. Ważne, by opuszki palców umieścić pod żuchwą! Dalej – sprawdzamy, czy poszkodowany prawidłowo oddycha. Jeśli mamy wątpliwości, przygotowujemy się do reanimacji. Istotne, by ktoś inny wezwał w tym czasie pogotowie ratunkowe. Można też zadzwonić samemu, włączyć w telefonie tryb głośnomówiący i poprosić dyspozytora o udzielanie wskazówek.

W takim przypadku, z jakim mieliśmy do czynienia na placu Piastów, prawdopodobnie konieczne były uciśnięcia klatki piersiowej. 

Klękamy z boku osoby poszkodowanej, umieszczamy nadgarstek jednej ręki na środku klatki piersiowej (dolna połowa mostka), a na swojej dłoni umieszczamy z kolei nadgarstek drugiej ręki. Należy spleść palce i upewnić się, czy nie naciskamy poszkodowanemu na żebra. 

– Staramy się nie naciskać na górną część brzucha czy dolną krawędź mostka – instruuje Pietryga. – Ramiona trzymamy wyprostowane, ułożone prostopadle do klatki piersiowej, i uciskamy mostek na głębokość około pięciu centymetrów. Po każdym uciśnięciu trzeba zwolnić nacisk, ale, co ważne, dłoń nie może stracić kontaktu z mostkiem. Uciśnięcia powtarza się z częstotliwością 100-120 na minutę.

Resuscytację prowadzi się nieprzerwanie, aż do przybycia profesjonalnej pomocy. Można ją też przerwać, gdy ratowany da oznaki życia, np. zacznie się poruszać, prawidłowo oddychać, otworzy oczy. Resuscytację dobrze prowadzić na zmianę z inną osobą, bowiem jest to czynność wyczerpująca. 

– Tutaj uwaga. Jeśli poszkodowany już prawidłowo oddycha, ale wciąż nie reaguje, trzeba go ułożyć w pozycji bezpiecznej, czyli bocznej ustalonej – mówi ratownik. 

(sława)


Pozycja boczna ustalona
 
* Uklęknij przy poszkodowanym, upewnij się, że leży na plecach, a nogi ma wyprostowane.

* Rękę poszkodowanego, tę bliżej siebie, ułóż pod kątem prostym w stosunku do ciała, zegnij w łokciu pod kątem prostym, by dłoń była skierowana do góry. 

* Złap za dalszą kończynę dolną, na wysokości kolana, zegnij ją w kolanie, nie odrywając stopy poszkodowanego od podłoża.

* Złap dalszą rękę poszkodowanego tak, by palce jego dłoni przeplatały się z twoimi. 

* Dalszą rękę poszkodowanego przełóż w poprzek klatki piersiowej i przytrzymaj stroną grzbietową przy bliższym tobie policzku.

* Przytrzymując dłoń dociśniętą do policzka, pociągnij za dalszą kończynę dolną tak, aby poszkodowany obrócił się na bok w twoim kierunku.

* Odchyl głowę do tyłu, aby poprawić drożność dróg oddechowych i ułatwić poszkodowanemu oddychanie.

(źródło: www.pierwszapomoc.net.pl)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj