Miłośnik książek Szczepana Twardocha i płyt winylowych. Przez lata zapalony radiowiec, a od ponad dekady menadżer ochrony zdrowia. Poznajcie miejsca ważne w Gliwicach dla Przemysława Gliklicha, prezesa Szpitala Miejskiego nr 4. 

Urodził się, i do ósmego roku życia mieszkał, w Knurowie. Najmilej przywołuje pamięcią osiedle Kopernika w Gliwicach, gdzie końcówce lat 70. przeprowadził się z rodzicami i młodszą siostrą. -Cudowny czas. Kiedy tam zamieszkaliśmy, to był wielki plac budowy. Najlepszą rozrywką po szkole była gra w piłkę i kapsle. Ta ostatnia, to podwórkowa namiastka Wyścigu Pokoju, którym wszyscy się emocjonowaliśmy. Zimą sanki, klub w piwnicy. No i zbieranie gazetowych plakatów naszych idoli muzycznych.

Po podstawówce (najpierw SP 20, a potem SP 12 na Kopernika) wybrał LO nr 3 na Gierymskiego. -Fantastyczna, otwarta na młodych ludzi szkoła, ze świetnymi nauczycielami – opowiada. -Bardzo mile ją wspominam. 
Matura, a potem studia na Politechnice Śląskiej. -Przez trzy lata budownictwo, ale to  nie było to. Przeniosłem się na Uniwersytet Opolski, na wydział ekonomii. Nie zerwałem jednak związków z politechniką, bo wcześniej mocno zaangażowałem się w studencką rozgłośnię radiową w Gliwicach. W pełni profesjonalne studio nagrań, fajni ludzie i nieprawdopodobna kolekcja taśm. Pamiętam audycje „Leniwe niedziele”, które jako młody chłopak robiłem z Wojtkiem Całką. 

Przygodę z radiem zakończył za sprawą… Marka Niedźwieckiego. -Przez żonę nawiązałem współpracę z rozgłośnią Żak w Łodzi, z której wywodził się właśnie pan Marek. Kiedyś zrobiłem z nim wywiad i wtedy skończyła się moja przygoda z mikrofonem. Skonfrontowałem po prostu jego głos ze swoim i się przeraziłem – śmieje się. 

Po studiach, w 1995 r. zaczął pracę zawodową. Mozolnie budował swoją karierę, którą w 2002 r. zastopowała ciężka choroba. Rozpoznano u niego nowotwór. Drugie życie dał mu dr Tadeusz Bielesz i gliwicka onkologia, na której przeszedł operację i chemioterapię. Choroba totalnie przewartościowała jego życie. Wtedy jeszcze nie wiedział, że za parę lat zwiążę się zawodowo z branżą medyczną.

W 2007 r. szpital przy ul. Radiowej w Gliwicach został przekształcony w spółkę. Poproszono go o wykonanie dla niej analizy finansowej i tak zaczęły się jego związki z Vito-Medem, któremu szefował od roku 2011 do 2017. -Udało nam się wiele dobrego zrobić z tym szpitalem - wspomina. -Wyremontować, a przede wszystkim otworzyć oddział udarowy, jeden z najlepszych w Polsce.

W 2017 r. przyszła propozycja z jednej z najlepszych placówek medycznych w Polsce - Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie. Został tam zastępcą dyrektora ds. marketingu i administracji. Przez ponad dwa lata łączył tę pracę z weekendowymi zjazdami do domu. 

Latem 2019 r. zaoferowano mu prezesurę w Szpitalu Miejskim nr 4 sp. z o.o. w Gliwicach, który mówiąc najkrócej wymagał uporządkowania. -Lubię wyzwania i dlatego długo się nie wahałem - przekonuje. -Wtedy oczywiście nie przypuszczałem że wkrótce przyjdzie mi się zmierzyć ze znacznie trudniejszym zadaniem. Na początku 2020 r. świat sparaliżowała pandemia koronawirusa. Zawsze jednak miałem to szczęście, że na swojej drodze spotykałem wspaniałych ludzi. Teraz jest podobnie. Mam olbrzymi szacunek dla współpracowników. Zrobiliśmy megawielką robotę. I nieważne, że za miesiąc będę obchodził rocznicę - 365 dni w pracy – uśmiecha się. 

W wolnych chwilach lubi czytać i słuchać muzyki. Tokarczuk, Stasiuk, Varga no i przede wszystkim Twardoch. A na świeżym powietrzu - przydomowy ogródek.

SPACEROWAŁ ANDRZEJ SŁUGOCKI,
FOTOGRAFOWAŁ MICHAŁ BUKSA

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj