Swoje ulubione miejsca pokazuje nam Veleveteve.
Wokalistka, klawiszowiec, kompozytorka i autorka tekstów, nauczycielka śpiewu. Jest prawdziwym wulkanem energii. Pełna inspiracji, mocno stąpająca po ziemi, ale z oczami utkwionymi w marzeniach i pragnieniach. - Gram i śpiewam odkąd pamiętam, a rodzinna historia głosi, że jako dziecko szybciej nauczyłam się używać głosu, niż nóg– śmieje się.

Muzyczna fascynacja zaczęła się od czerwonego, radzieckiego telewizorka i koncertu Vanessy-Mae. - Miałam zaledwie 4 lata, kiedy ją zobaczyłam. To, z jaką pasją grała na skrzypcach, jakie towarzyszyły temu emocje... Chciałam grać jak Vanessa - wspomina.

Zamiast skrzypiec zaczęła grać na starej gitarze, którą sprezentowała jej babcia. Kiedy nieco podrosła, w podstawówce (SP 28), udzielała się w szkolnym chórze. Równolegle, rozpoczęła muzyczną przygodę z klawiszami, a to za sprawą keyboardu, który dostała od przyszywanego dziadka Bronka. Uczyła się intuicyjnie, ze słuchu, bo jeszcze wtedy nie miała pojęcia o akordach, nutach, teorii. W gimnazjum, koleżanka pożyczyła jej gitarę i śpiewnik ze spisem akordów. Od tej pory już każdą wolną chwilę spędzała z muzyką.

Potem, była gliwicka szkoła muzyczna. Na egzamin poszła sama. 16-latka miała w głowie swój plan, chciała uczyć się gry na pianinie, albo zdawać do klasy śpiewu rozrywkowego. Kiedy stanęła przed komisją egzaminacyjną, okazało się, że przyjęto ją na śpiew... operowy. - Szkołę muzyczną wybrałam nie dla operowej kariery, chciałam kształcić głos, nauczyć się odpowiednich technik i tworzyć własną muzykę – przyznaje.

Po liceum (LO nr 2 przy ul. Wróblewskiego) zaczęła studia wokalistyki jazzowej w Nysie. Zaczęła komponować, ale swoje prace upychała wtedy jeszcze w szufladach. Do publikowania muzyki namówił ją mąż Grzegorz. Nim siądzie do komponowania, bardzo dobrze się przygotowuje, natomiast z pisaniem tekstów bywa różnie: czasami powstają szybko, bez muzyki. Bywa też, że  od razu pojawiają się niemal jednocześnie, a zdarza się, że na początku jest tylko jedno słowo.

Był rok 2014 kiedy narodziła się Velveteve (nazwa będąca angielską zbitką jej nazwiska i imienia czyt. welwetew). Pierwszy koncert odbył się w gliwickiej herbaciarni Esencja. Potem były kolejne, i kolejne… - Śpiewam co mi w duszy gra, czyli głównie piosenki o uczuciach - opowiada. - Głosem, eksploruję tematy, o których nie umiem rozmawiać. Śpiew jest dla mnie oznaką największej odwagi, a gdy czuję wibrację głosu w ciele, to mam wrażenie, że wszystko się jakoś układa. Na scenie odnajduję się doskonale, jak ryba w wodzie.

Żyje z muzyki. Oprócz koncertowania zajmuje się produkcją muzyczną, uczy też śpiewu. Wkrótce zobaczymy ją podczas letnich koncertów: w ogródku Czekoladziarni (22.08 godz.14.00) na oraz na wydarzeniu wieńczącym Summer Arena (29.08 o 19.00 na małej scenie).

W wolnych chwilach lubi spacery, a jej nową pasją stało się karate kyokushin.

Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Evy Aksamit, czyli Velveteve – gliwickiej wokalistki i kompozytorki. 

Ewa Aksamit-Bobrowska czyli Velveteve
Gliwiczanka, lat 30. Dyplomowana wokalistka i nauczycielka śpiewu. Tworzy muzykę do posłuchania i zagłębienia się we własne odczucia. Wraz z zespołem, czy podczas występów solowych, Velveteve gra w klimatach oscylujących wokół alternatywnych brzmień trip-hopu, elektroniki czy soulu. Dwa lata temu, nakładem Divinarium Records, ukazał się debiutancki album Velveteve - „Music from the B-Side”. Został on ciepło przyjęty przez publiczność, a portal TripHop Nation uznał go za jeden z najlepszych krążków 2019 roku. Aktualnie Velveteve przygotowuje się do wydania kolejnej płyty.
(s)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj