Otwarty, towarzyski, aktywny. Uwielbia kontakt z innym człowiekiem. Gliwiczanin o dużym poczuciu tożsamości. - Tu mieszkam i tutaj chcę zostać – przekonuje.
Otwórzcie galerię zdjęć i poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Pawła Kobylińskiego – społecznika i menedżera.
Wczesne dzieciństwo spędził w Szobiszowicach, w małym mieszkanku przy ul. Mastalerza. - Nie wychowywałem się w luksusach. Nie mieliśmy ciepłej wody, mieszkanie ogrzewały piece węglowe – wraca pamięcią. - Dostawałem za to mnóstwo miłości ze strony rodziców i brata. 

Kiedy miał 6 lat przeprowadzili się do większego mieszkania na Konarskiego. Z tamtych czasów najmilej wspomina podstawówkę nr 22 przy ówczesnej ul. Findera (dziś Jasnogórska). - Miałem tam świetnych kolegów – opowiada. - Jeśli mogę, to tą drogą serdecznie pozdrawiam Popka, Wojtka, Bartka, Marka, Kubę, Krzyśka. To dzięki nim uwielbiałem chodzić do szkoły. Ale trafiłem też na fajnych nauczycieli: historyka, pana Bartnika, matematyczkę, panią Obarę, no i polonistkę - panią Bognę Dobrakowską, która zabierała nas do teatru. Wtedy tego nie doceniałem, dziś z ogromnym sentymentem wspominam te wycieczki do Krakowa.

Po podstawówce uczył się w LO nr 2 przy ul. Wróblewskiego. Czas dorastania, pierwsze sympatie i... bardzo wysoki poziom nauczania. - Do dziś śni się mi po nocach matematyk, pan Mokrski, który piłował nas niemiłosiernie (śmiech). Moją wychowawczynią była pani Katarzyna Panek, urocza osoba.

Po maturze, którą zdawał dokładnie 20 lat temu, postanowił pójść w ślady taty Krzysztofa, który już wtedy był uznanym przedsiębiorcą. Poszedł na Akademię Ekonomiczną. - Ojciec dbał abym nie był przypadkiem tzw. złotym dzieckiem i już na trzecim roku studiów rozpocząłem pracę w jego firmie HH Poland - opowiada. - Pracę kontynuowałem również wtedy, kiedy zacząłem drugie studia, psychologiczne na Uniwersytecie Śląskim. Rano firma, a wieczorami nauka.

Z fascynacji historią wzięła się jego aktywność polityczna. W 1998 r. został Młodym Demokratą, członkiem młodzieżówki Unii Wolności. - Bardzo aktywnie wtedy działaliśmy, a na moje dalsze polityczne losy duży wpływ mieli posłowie Andrzej Folwarczny i Andrzej Potocki. W 2015 r. zaproponowano mi miejsce na liście wyborczej partii Kukiz’15 i ku mojemu zaskoczeniu zagłosowało na mnie niemal 14 tysięcy wyborców! Tym sposobem zostałem posłem VIII kadencji. Nie podobały mi się jednak umizgi tego ugrupowania do PiS i rychło przeszedłem do Nowoczesnej, a potem do Koalicji Obywatelskiej. Wylała się wtedy na mnie fala hejtu, ale ona tylko mnie umocniła. Z perspektywy czasu wiem, że dobrze zrobiłem, choć cztery lata później nie uzyskałem poselskiej reelekcji.

Swoją aktywność przeniósł na inne obszary życia. - Zaangażowałem się mocno w działalność społeczną, a szczególnie w sprawy marnowania żywności - mówi. - Otworzyłem na Śląsku kilka jadłodzielni, czyli miejsc, gdzie każdy może przyjść i zostawić w lodówkach żywność dla potrzebujących. Jestem też prezesem PCK w Knurowie. Lubię pomagać innym.
Wolny czas spędza aktywnie, kilka razy w tygodniu ćwicząc. Ale bywają chwilę, że uwielbia leniuchowanie z książką w ręce. 

Paweł Kobyliński
Lat 39, gliwiczanin. Absolwent Akademii Ekonomicznej im. Karola Adamieckiego w Katowicach (kierunek zarządzanie przedsiębiorstwem) oraz Uniwersytetu Śląskiego (psychologia ogólna). Ma za sobą także studia podyplomowe z zakresu controllingu w katowickiej Akademii Ekonomicznej. Jest prezesem zarządu spółki akcyjnej HH Poland działającej w branży handlowej. Jest również szefem Fundacji Integracji Kultury organizującej m.in. festiwal PalmJazz. W wyborach parlamentarnych w 2015 z powodzeniem wystartował do sejmu i uzyskał mandat posła. W ostatnich wyborach parlamentarnych nie uzyskał reelekcji. Społecznik, organizator jadłodzielni, prezes PCK w Knurowie. 

SPACEROWAŁ ANDRZEJ SŁUGOCKI

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj