Łączy pracę ze swoją strażacką pasją. W wolnych chwilach lubi aktywny wypoczynek: rower, pływanie, siłownia, długie spacery. No i dobra książka. Ostatnio zaczytuje się w powieściach Szczepana Twardocha.
Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach dla Romana Klechy, komendanta straży pożarnej w naszym mieście.
 - Władysław Bartoszewski mawiał, że warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto. Podpisuję się pod tym i staram się takim właśnie być. Dobrym człowiekiem – mówi.

Urodził się w Częstochowie, a dorastał w małej miejscowości Pierzchno, leżącej na skraju lasu pomiędzy Kłobuckiem a Częstochową. - Dzieciństwo miałem bardzo fajne - opowiada. - Pamiętam zdarzenie z tamtego okresu, które - jak się okazuje -wywarło wpływ na moje późniejsze losy. Otóż na bal karnawałowy mama ubrała mnie w granatową marynarkę, przyczepiała do klapy jakieś odznaczenia, a na głowę założyła galową czapkę mojego taty, który był strażakiem w Kłobucku. I w ten oto sposób zostałem sikawkowym, nie przypuszczając wtedy, że kiedyś będzie to mój zawód i jednocześnie wielka pasja (śmiech). 
Zawsze ciągnęło go w kierunku motoryzacji, lecz po podstawówce pragmatycznie wybrał technikum mechanizacji rolnictwa. Szkoła ta oferowała bowiem bezpłatny kurs prawa jazdy. - Zdałem egzamin nie tylko na samochód, ale też na ciągnik rolniczy i kombajn - wylicza.

Po maturze, w 1994 r. złożył dokumenty na wydział transportu Politechniki Krakowskiej oraz do Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Przyjęto go na obie uczelnie, ale wybrał warszawską. - Te studia były dla mnie prawdziwą szkołą życia. Ukształtowały jako mężczyznę. Nie tylko uczyliśmy się, wyjeżdżaliśmy też do działań ratowniczych. Pierwsze lata były trudne, byliśmy skoszarowani. Na ostatnim roku pracowałem dorywczo. Wiadomo, duże miasto, każdy z nas chciał gdzieś wieczorem wyskoczyć i potrzebne były pieniądze. Byłem więc ochroniarzem na stadionie Legii i inspektorem ochrony przeciwpożarowej w Teatrze Komedia. Ile ja się spektakli wtedy naoglądałem... Spokojnie mógłbym pracować jako sufler – śmieje się. 

Po studiach został skierowany do pracy w Ośrodku Szkolenia Państwowej Straży Pożarnej, a w 1999 roku trafił do Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie. Pełnił tam służbę przez 18 lat, kończąc ją jako dowódca szkolnej jednostki ratowniczo gaśniczej. - Brałem udział w bardzo trudnych akcjach, m.in. podczas największej w powojennej historii Polski katastrofie budowlanej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. Ale nie zawsze te największe akcje są najtrudniejsze, Najgorsza jest bezradność. Pamiętam pożar kamienicy, ewakuowaliśmy całą rodzinę, a okazało się, że w mieszkaniu zostało jeszcze małe dziecko. Pożar był już tak rozwinięty, że nie byliśmy w stanie je uratować – wspomina ze smutkiem.

W 2018 r. zaproponowano mu pracę w Gliwicach. Wahał się. Nowe środowisko, nowe wyzwania. W końcu się jednak zdecydował, i jak mówi, nie żałuje. - Pracuję z kapitalnymi ludźmi, a miasto mnie urzekło. Mimo, że na co dzień mieszkam w Pierzchnie, to po trosze czuję się gliwiczaninem. To miasto skradło moje serce. Często przywożę do Gliwic moją rodzinę i spędzamy w nich wolny czas. To dobre miejsce do życia i czasem kołacze mi po głowie myśl, żeby tutaj zamieszkać.

Starszy brygadier Roman Klecha
Lat 47. Komendant Miejski PSP w Gliwicach. Absolwent Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie i Politechniki Częstochowskiej. Ukończył też studia podyplomowe w Akademii Polonijnej w Częstochowie. Pracował kolejno w Ośrodku Szkolenia Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie, Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie. 
Od 2018 roku pełni służbę w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej
w Gliwicach, zajmując kolejno stanowiska dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej oraz zastępcy komendanta. Od 1 kwietnia 2019 roku jest Komendantem Miejskim Państwowej Straży Pożarnej w naszym mieście, największej tego typu jednostki w regionie. 

SPACEROWAŁ ANDRZEJ SŁUGOCKI,
FOTOGRAFOWAŁ MICHAŁ BUKSA

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj