Jeśli wasze dzieci słuchają piosenek, które komponuje dla nich gliwicki artysta Cezik, to przy okazji oglądają animacje, jakie do tych utworów tworzy Adam Łapko. Ilustrator i grafik z naszego miasta zasłynął żartobliwymi przeróbkami zagranicznych marek, przetłumaczonych na język polski. 
„Oczywiście moim celem nie było edukowanie i nauka obcych języków. Jestem świadomy, że jest tutaj wiele naciąganych tłumaczeń. W gruncie rzeczy chodziło o robienie sobie jaj. Miejcie to na uwadze”, napisał w jednym z postów na swoim facebookowym profilu. 

Chodzi o pełne humoru przeróbki obcych marek. Wszyscy je znamy, te produkty kupujemy, oglądamy w reklamach. On wpadł na pomysł, by ich nazwy tłumaczyć na język polski. Co ciekawe, wcale nie dlatego, że jest zwolennikiem takiego tłumaczenia. Bo nie jest. Twierdzi nawet, że jego wizualizacje są tych zabiegów doskonałą antyreklamą. 

Mówi szczerze: – Nie ukrywam, że chodziło mi głównie o zareklamowanie siebie, dotarcie do większego grona odbiorców. 

Serwis YouTube to u niego TyTubo, a Facebook – Twarzoksiążka. Słynny baton Kinder Bueno to Dzieci Dobre, kremowy żel pod prysznic Dove – po prostu Gołąb. Napój energetyczny Red Bull to Czerwony Byk, męski kosmetyk Old Spice – Stara Przyprawa, a dezodorant Axe – Topór. Telewizor Sharp – Ostry, koszule Vistula – Wisła, Cinema City – Miasto Kina. Wreszcie Head & Shoulders – Głowa i Ramiona (od tego szamponu zresztą ta zabawa się zaczęła).

– Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, kiedy pomysł na przeróbki pojawił się w mojej głowie... Całkiem możliwe, że to efekt rozmyślań pod prysznicem i ciągłego spoglądania na butelkę z napisem Head & Shoulders. Mam jakieś doświadczenie w budowaniu identyfikacji wizualnej, a moc obrazowania pewnych idei jest mi dobrze znana. Pomyślałem: to zadanie dla mnie.

„Więcej takich spolszczeń. Już to widzę w sklepie spożywczo-przemysłowym... Poproszę gołębia, dwa białe jelenie, kukułki i dziękuję”, napisała na jego profilu jedna z internautek. 

Tłumaczenia się przyjęły, spodobały i można powiedzieć – odniosły sukces. Choć zdarzają się oczywiście ludzie bez dystansu. Jedna z firm, której nazwy gliwiczanin podawać nie chce, sprzeciwiła się jego tłumaczeniu swojej marki. Grafikę trzeba było usunąć. Na szczęście inni poczucie humoru mają. Co ważne – grafik na swoich pracach nie zarabia, traktuje je wyłącznie jako słowną zabawę. A przy okazji robi przecież towarom oryginalną reklamę. 


Jestem ilustratorem, narysuję dla ciebie wszystko

Czas go przedstawić. Adam Łapko. Ilustrator i grafik. Mówi, że narysuje wszystko, zilustruje nawet najśmielszą wizję. Pochodzi z Siemianowic Śląskich, ale w Gliwicach mieszka. W tym roku kończy 30 lat. Skończył też studia – graficzne, lecz nie czuje, by to właśnie one w jakiś widoczny sposób go ukształtowały. Większość jego doświadczenia pochodzi z pracy samodzielnej. Zawodowo zajmuje się bowiem obrazowaniem wizji – swoich i czyichś. Zwykle używa cyfrowych narzędzi i rysuje na tablecie graficznym, ale chętnie sięga po sposoby analogowe, jak ołówek czy pędzel.

Rysuje, maluje, modeluje w 3D. Można mu zlecić cyfrową ilustrację, akrylowy obraz, zaprojektowanie identyfikacji wizualnej. Sprzedaje plakaty ze swoimi grafikami, prowadzi szkolenia digital painting. Jeśli ktoś jest zainteresowany taką twórczością, zaprasza na swój fanpage Adam Lapko Ilustrator lub stronę www.adamlapkoilustrator.com 


Był nieśmiały, więc zaczął rysować 

Jak to się zaczęło? Jego pamięć nie sięga do tego momentu. Rysowanie zawsze było sposobem na wyrażenie siebie. 

– Być może był to wyniki mojej nieśmiałości, być może do tej aktywności zachęcił mnie niesamowity relaks, jakiego doświadczam podczas rysowania – mówi.

Ciągle szuka swojego stylu. Z tego powodu lubi sięgać po różne narzędzia i testuje sporo technik. 

– Rysunek cyfrowy zapewnia mi największą efektywność, dlatego używam go przy płatnych zleceniach. Jednak gdy chcę stworzyć coś dla siebie, coraz częściej sięgam po farby. Najbardziej lubię te momenty, w których nic nie jest mi narzucone, mogę komponować w dowolnej tematyce. Często używam barw ciemnych, by potem pobawić się na nich światłem. Lubię chlapnąć niedbale farbą, aby dać się ponieść przypadkowi, zaskoczyć własnym działaniem.

W pracach widać wyraźne poczucie humoru. To by sugerowało, że ich autor ma dystans do siebie i świata. Jemu jednak wydaje się, że jest wręcz przeciwnie. 

– Swoją twórczość w internecie zaczynałem od humoru. Tworzyłem komiksy, w których chodziło głównie o rozśmieszenie widza i usilne zdobycie jego uwagi. Uważam, że właśnie w tych czasach brakowało mi dystansu do siebie. Teraz, kiedy jestem dużo pewniejszy, mam odwagę sięgać po cięższe i poważniejsze klimaty. Zdecydowanie łatwiej jest mi namalować coś pod mój gust, a nie dla publiki.

Stale tworzy ze znanym gliwickim artystą Cezikiem – animacje dla dzieci na YouTube. Stworzył również okładkę na jego jedyną płytę. 

– Dostrzegam, że mamy z Cezarym wiele cech wspólnych, patrząc na jego perfekcjonizm i krytyczne spojrzenie na swoją twórczość.

Spod jego ręki wyszło także sporo grafik na różnego rodzaju kampanie reklamowe dla banku ING oraz Żywca. Dla tych dwóch marek miał okazję projektować podczas trzech lat spędzonych w gliwickiej agencji reklamowej Gong. To był okres istotny w zawodowym rozwoju, wciąż wspomina go z sentymentem.

Ilustracja pochłania go nie tylko w pracy, także w chwilach wolnych. Dużo czasu poświęca rysunkowi, słucha audiobooków i podcastów o projektowaniu, filmach, reklamie, psychologii. 

W życiu jest jednak coś ważniejszego. To rodzina – żona Agnieszka i syn Staś. Oni właśnie dają mu energię i motywację do tworzenia wartościowych rzeczy.

W Gliwicach mieszka od ośmiu lat i czuje, że to miejsce jest bliższe jego sercu niż rodzinne Siemianowice. A specjalnie dla czytelników „Nowin Gliwickich” ma humorystyczną interpretację miasta, którą do niniejszego tekstu załączamy. 

Marysia Sławańska


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj