Rękodzielniczka, tłumaczka, edukatorka, przewodniczka. Kobieta nieoczywista i trudna do zaszufladkowania. Konsekwentna i pracowita.
Urodziła się w Gliwicach, a dorastała w centrum miasta. - W pierwszych latach życia mieszkaliśmy przy Kochanowskiego, a potem Młyńskiej - opowiada. - Czas spędzałam głównie na zabawach ze starszym bratem i jego kolegami. Byłam raczej typem „chłopczycy”. Wolałam się wspinać po drzewach, aniżeli bawić lalkami. Z dzieciństwa pamiętam pobliski areszt śledczy. Podpatrywałam osoby przychodzące do więźniów, które porozumiewały się z nimi migając. Tak mnie to zaciekawiło, że po latach nauczyłam się podstaw języka migowego. Bynajmniej nie w tych celach, co wymienione osoby (śmiech).
Szczenięce lata to również wspomnienie sztuki, która po latach przerodziła się w prawdziwą pasję i sposób na życie. - Mój nieżyjący tato, architekt oraz tłumacz kilkudziesięciu książek z języka angielskiego nauczył mnie robienia na drutach! – mówi z dumą.
Szkoły podstawowe (SP 23 przy Opawskiej i SP 22 przy dawnej Findera) wspomina z sympatią. Szczególnie tą drugą, bo tam „zaraziła” się geografią. - Miałam świetną nauczycielkę tego przedmiotu, panią Joannę Karczak i już w siódmej klasie wiedziałam, że kiedyś będę studiowała ten kierunek - przekonuje.
Zanim to się stało było jeszcze po drodze LO nr 5 i klasa z rozszerzonym językiem angielskim u profesora Andrzeja Głuszczyszyna. Geografię ukończyła na Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu, a pod ich koniec studiów łączyła naukę z pracą. W miesiącach wakacyjnych wyjeżdżała do Tunezji, gdzie była rezydentką i przewodniczką.
Z dyplomem w ręku nie podjęła pracy w zawodzie. - Nie chciałam być panią nauczycielką, nigdy o tym specjalnie nie marzyłam, chociaż teraz uwielbiam dzielić się wiedzą - wyjaśnia.
Na początku znalazła zatrudnienie w firmie zajmującej się sprzedażą profesjonalnych urządzeń biurowych. Potem wyszła za mąż, urodziła dwie córeczki. Kiedy te podrosły zaczęła pracę w Krasiejowie, w tamtejszym JuraParku, po którym oprowadzała turystów. Przewodniczką jest do dzisiaj, pracując jednocześnie w Kopalni Guido, Sztolni Królowa Luiza w Zabrzu, a także w Planetarium Śląskim Parku Nauki w Chorzowie. Oprowadza też wycieczki po Gliwicach. - Robię to co lubię najbardziej – podsumowuje.
Praca przewodniczki, to nie jedyne jej zajęcie. - Kiedy urodziły się moje dzieci wróciłam do hobby z dzieciństwa - sztrykowania – mówi. - To był mój sposób zagospodarowania wolnych wieczorów. Nie przypuszczałam jednak, że to zajęcie stanie się z czasem sposobem na życie i zarobkowanie.
Jej umiejętności rękodzielnicze przez lata ewoluowały. Dziś prowadzi warsztaty dziewiarskie dla dzieci i dorosłych, rozwinęła nową technikę - dziergania wyłącznie za pomocą palców, bez narzędzi. Napisała też o tym książkę „Robótki na paluszkach”. W przygotowaniu jest kolejna. - Jestem panią Włóczką. Tak o mnie mówią. Można się ze mną włóczyć po ciekawych miejscach naszego regionu oraz tworzyć fajne włóczkowe wyroby – uśmiecha się.
(s)
Komentarze (2) Skomentuj