Kiedyś przychodziło się tutaj po mufki, kolanka, krany. Dzisiaj z rurek można dostać tylko tę z kremem. Z dawnego sklepu nie zostało nic. Poza jednym – kupiecką solidnością. Kiedyś dbał o nią Majchrzyk ojciec, dzisiaj jego syn.
Nowo otwarta Kawiarenka Zamkowa działa niemal przy progu Muzeum Piastowskiego. To doskonała propozycja na lato. W upalne dni, gdy żar leje się z nieba, znajdziemy w środku miły, naturalny chłodek piwnicy. Nie musimy się przy tym obawiać, że chwilę relaksu zakłóci właściwy podziemiom nieświeży zapaszek – do zawilgocenia nie dopuści potężna wentylacja.
Na kawę, na rozmowę, dla ochłody
Coś chłodnego możemy też zamówić do stolika. A jest w czym przybierać. Są soki, również świeżo wyciskane, koktajle, smoothie, mleczne shaki, napoje gazowane oraz lody i desery lodowe. Dostaniemy i coś na rozgrzewkę - poza napojami z procentami. Mamy do wyboru wiele gatunków herbat oraz kaw. Do napojów możemy dołączyć coś słodkiego. Królują desery, a przebojem jest tiramisu.
Ale nie tylko z powodu bogatej karty nie chce się stąd wychodzić. Na miejscu zatrzymują wygodne sofy i fotele oraz klimat. Mimo industrialnego stylu – ściany o odsłoniętej fakturze cegieł, widoczne ożebrowania sklepień, puszczone wierzchem rury instalacyjne - udało się uniknąć wrażenia chłodu. Atmosferę ocieplają tyleż elementy wystroju, m.in. drewniane stoły, obrazy, ozdoby z rękodzieła, materiału, co serdeczność pani Katarzyny, współwłaścicielka lokalu.
Na spacer z psem, do galerii
Wystarczy parę minut i ciągniemy rozmowę jak starzy znajomi. - Projekt oraz wykonanie, poza ciężkimi pracami budowlanymi, to nasze dzieło. Sami wymyśliliśmy na przykład drewniane oprawy lamp i kinkietów. Drobiazgi w witrynach, jak biżuteria czy bibeloty, także wyszły spod mojej ręki – opowiada Kasia Majchrzyk.
Lokal należy formalnie do jej męża, Michała, ale prowadzą go wspólnymi silami. Pół żartem mówią, że jest dla nich niczym dziecko: wymarzone, wyczekane i jak ono – odbijające zainteresowania rodziców.
Majchrzykowie lubią sztukę i związani są ze środowiskiem artystycznym. Oboje parają się fotografią, choć w związku z nową działalnością pani Katarzyna odwiesiła aparat na kołek. Kawiarenka pełni rolę galerii. Regularnie organizowane są wystawy prac malarskich, wieczory z muzyką czy spotkania z poezją. Można tu też wpaść na przegląd prasy.
Właściciele należą do miłośników zwierząt. Katarzyna prowadziła przez lata hodowlę kawii domowej (świnki morskiej – red.). Stworzenia uwielbia również ich córka. 11-letnia Kamila tworzy powieść o ich przygodach. Nie może więc dziwić, że w progach lokalu Majchrzyków tak samo mile widziani są ludzie, co ich czworonożni przyjaciele.
Powód, żeby odwiedzić piwniczkę w cieniu muzeum, mają też fani gier planszowych. Majchrzykowie niedawno zarazili się tą pasją i przenoszą ją dalej.
Na dreszczyk z wasgijem
Na stoliku w kącie piętrzą się pudła z układankami. Nie są to typowe puzzle, ale ich bardzo trudna odmiana, zwana wasgij. Układając te obrazki, musimy domyślić się, co – w nawiązaniu do ilustracji z okładki - wydarzyło się w przeszłości, co wydarzy w przyszłości lub jaka scena odgrywa się przed oczami bohaterów pokazanej na pudełku historyjki.
Nieco podobnie jest z cukiernią Majchrzyków. Trzeba nieźle wysilić wyobraźnię, żeby w odnowionym wnętrzu pełnym stolików rozpoznać dawny sklep z instalacjami wodnymi i armaturą.
Aquamont powinni kojarzyć nie tylko starsi gliwiczanie. Przez 25 lat, od 1991 do 2016, zaopatrywaliśmy tutaj swoje łazienki i kuchnie. Jak wspomina Michał Majchrzyk, sklep otworzył się jako trzecie w kolejności miejsce w Gliwicach, w którym po przełomie można było dostać zlewy i wanny. A wie, co mówi, bo to kawałek jego osobistej historii.
Aquamont należał do jego taty. Z wykształcenia hutnik, a z zawodu instalator sieci wodnych, kanalizacyjnych i gazowych, odkrył w sobie żyłkę przedsiębiorcy pod wpływem zmian w latach 80. ubiegłego wieku.
- Po latach przymusowego postu, gdy brakowało wszystkiego, ludzie wreszcie mogli wpuścić do domów nieco nowoczesności. Branża budowlana rozkwitła. Dojrzałem w tym szansę dla siebie. Było ciężko, nie działały jeszcze hurtownie, wszystko trzeba było załatwiać bezpośrednio u producentów, a potem sprowadzić samemu na miejsce – opowiada Bogusław Majchrzyk.
Ciężkie czasy dla takich jak on detalistów nastały wraz z nadejściem marketów budowlanych. Aby przetrwać, wrócił do zawodu instalatora. Sklepu jednak nie zamknął, choć usilnie namawiała go do tego rodzina. Wolał łatać kasę utargiem z usług w terenie. Dał się pokonać dopiero wiekowi.
- Mam swoje lata, cieszę się emeryturą. Choć czasu nadal mi nie wystarcza, bo ciągle jestem w drodze od lekarza do lekarza – pana Bogusława nie opuszcza dobry humor.
Z odejściem w stan spoczynku pogodził się z lekkim sercem. Wiedział, że jego dzieło – choć w całkowicie odmienionej postaci – będzie miało ciąg dalszy. Dał zielone światło juniorowi.
- Pomysł na kawiarnię kiełkował od sześciu lat. Mieliśmy więc czas, żeby przemyśleć rzecz do najdrobniejszych szczegółów – mówi pan Michał.
Prace remontowe ruszyły w lutym 2017 i trwały niemal cały rok. Roboty, które rozpoczęły się od usunięcia półek i lady, ostatecznie dały efekt, który może sprawdzić każdy, kto zajrzy na Bankową 11.
Adam Pikul
Komentarze (0) Skomentuj