Nie lubi tzw. wodolejstwa. Zasadnicza, konkretna i szczera. -Trywialnie mówiąc nie owijam wełny w bawełnę. Mówię jak jest – tłumaczy z uśmiechem. Od 12 lat kieruje gliwicką mieszkaniówką.
Poznajcie ulubione miejsca w  naszym mieście dla Bożeny Kus, dyrektorki Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Gliwicach
Dorastała na Trynku. -Urodziłam się kilkanaście lat po wojnie i w moim domu, ale także domach moich koleżanek i kolegów, nie przelewało się - opowiada. -Wszyscy chodziliśmy w podobnych ubraniach, mieliśmy takie same tornistry, okładki na zeszyty. Nikt się nie wyróżniał. Jak dostałam lalkę, która zamykała oczy, to nie posiadałam się ze szczęścia. Na podwórku grałyśmy w gumę, dwa ognie, bawiłyśmy się w sklep. To był cudowny, beztroski czas. 
Uczennicą była bardzo dobrą i po podstawówce nie miała problemów z dostaniem się do jednego z najlepszych gliwickich liceów. „Jedynkę” wspomina z rozrzewnieniem, szczególnie swoją wychowawczynię i nauczycielkę matematyki panią Teresę Kucharską. -Wymagająca, ale jednocześnie sprawiedliwa – ocenia.

Po maturze wybrała Wydział Automatyki, Elektroniki i Informatyki na Politechnice Śląskiej i kierunek elektroniczna aparatura medyczna. -Co ciekawe miałam wtedy zajęcia z doktorem Zygmuntem Frankiewiczem – podkreśla. -Oczywiście nie tylko nauką wówczas żyliśmy. Igry, dni wydziału. Były też przykre okoliczności. Pracę magisterską pisałam w stanie wojennym, kiedy władze zamknęły nasz wydział. Przez to obroniłam się dopiero rok później - w 1982 r.
Po studiach podjęła pracę w bytomskich zakładach naprawczych sprzętu medycznego. W tzw. międzyczasie założyła rodzinę, urodziła syna. Po kilku latach zmieniła pracę, ale nie profil. Znalazła zatrudnienie w gliwickiej firmie elektroniczno-medycznej Remed. 

W trakcie transformacji ustrojowo-gospodarczej jej pracodawca miał kłopoty i zaczęła szukać nowego zajęcia. Zmiana była rewolucyjna. W 1999 r. została prezeską Spółdzielni Mieszkaniowej im. Traugutta w Pyskowicach, tej której była członkiem, i w zasobach której od 1995 r. mieszkała. -Przez trzy lata piastowałam to stanowisko, a po zrobieniu licencji zarządcy podjęłam pracę w Miejskim Zarządzie Budynków Mieszkalnych w Pyskowicach. Byłam tam szefową administracji i wiceprezeską zarządu.

Po kilku latach uznała, że potrzeba jej nowych wyzwań i w 2008 r. została pracownikiem gliwickiego magistratu, a niespełna rok później wygrała konkurs na szefową Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, którą to funkcję nieprzerwanie pełni do dnia dzisiejszego.

-To wymagające zajęcie – twierdzi. -Bo to nie tylko praca merytoryczna, ale także  spotkania i rozmowy z mieszkańcami oraz wyjaśnianie im zawiłości przepisów prawa.
Historia zatoczyła koło i po 25 latach ponownie zamieszkała w Gliwicach na swoim ukochanym Trynku, z którym ma tyle cudownych wspomnień. -Mimo, że przez ćwierć wieku mieszkałam gdzie indziej, to Gliwice zawsze nosiłam w sercu – uśmiecha się. 

Wolne chwile spędza aktywnie: basen, spacery, podróże. Kiedyś (przed operacją kręgosłupa) grała w tenisa, jeździła na nartach, łyżwach. Bywają jednak chwile, że lubi poleniuchować. Wtedy koniecznie z dobrą książką. 

Bożena Kus
Lat 63. Gliwiczanka od urodzenia. Absolwentka LO nr 1 i Politechniki Śląskiej. Przez wiele lat zawodowo związana z sektorem elektroniczno-medycznym. Potem „przebranżowiła” się i wiele lat pracowała w szeroko rozumianym mieszkalnictwie. Była prezesem spółdzielni w Pyskowicach, wiceszefową tamtejszej komunalnej jednostki mieszkaniowej. Od 12 lat jest dyrektorem Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Gliwicach.

    
SPACEROWAŁ ANDRZEJ SŁUGOCKI,
FOTOGRAFOWAŁ MICHAŁ BUKSA

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj