Niejeden z nas spędził miłe chwile przy kieliszku porto. Coraz chętniej sięgamy również po inne produkty z Portugalii – ryby, oliwę, sery. Pewnie mało kto wie, że trafiają na nasze stoły również za sprawą firmy z Gliwic. amesa.pl należy do dwóch rodowitych Portugalczyków i zajmuje się importem żywności oraz wina z tego kraju.  
On – gorący południowiec, ona – dziewczyna z północy. Uczucie, które ich połączyło, sprowadziło go tutaj. Słodkie love story mogło być dobrym początkiem historii z biznesem w tle, ale nie tej. W naszej również występuje wątek romantyczny, lecz rozpęd nadała jej miłość do dobrego jedzenia, nie kobiety. 

A było tak. 

Jest rok 2007, gdy przecinają się drogi  Jose Moreny i Ricarda da Silvy. Obaj pochodzą z Portugalii, pierwszy z miejscowości pod Porto, drugi z miasteczka pod Coimbrą. Potrzeba jednak wyjazdu do dalekiej Polski, by doszło do spotkania. 

Połączyła ich praca w firmie konstrukcyjnej z Portugalii, która pojawiła się w Gliwicach, by budować nasz kraj. W świat pcha ciekawość i chęć zmiany. Ricardo dla obietnicy przygody porzuca pracę wykładowcy na Uniwersytecie Ekonomicznym, dla Jose wyjazd to również szansa na zmianę dotychczasowego życia. Zderzenie z rzeczywistością, mimo wcześniejszej wiedzy o Polsce, jest jednak dość bolesne. 

- Zima wygląda uroczo i egzotycznie na filmach. W porównaniu z południem jest u was przerażająco zimno. Przygnębiająco działa ołowiane, zachmurzone niebo i wszechobecna szarzyzna. Różowo nie było – wspomina Ricardo. 

Na chandrę nie ma lepszego lekarstwa niż butelka dobrego trunku. Jose i Ricardo kochają portugalskie jedzenie, kochają tamtejsze wina, chcą więc mieć kawałek swojego kraju w nowym dla siebie miejscu. 

- Ale okazuje się, że nie możemy dostać produktów, które jadaliśmy w rodzinnych domach. Jeśli już coś znaleźliśmy w popularnych sieciach handlowych, okazywało się, że bardzo odbiega jakością od tego, co znamy. W ciągu pierwszych lat za każdym razem wracaliśmy z rodzinnych stron z  walizkami pełnymi puszkowanych sardynek, tuńczyków i owoców morza – mówi Jose.

Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że sami rozwiążą problem. Biznesowy potencjał w sprzedaży portugalskich towarów Polakom dostrzegają kilka lat później. Pomysł testują podczas kolacji ze znajomymi. Goście są zachwyceni jedzeniem. Pierwszy transport przychodzi do Gliwic we wrześniu 2012. I od tego czasu import wciąż rośnie.

amesa.pl, bo tak nazywa się się firma Portugalczyków, w ich języku oznacza zaproszenie do stołu. A co znajdziemy na tym u Jose i Ricarda?  

Stawiają na zdrowe, naturalne produkty, bez konserwantów i sztucznych dodatków. Sprowadzają więc te, których sami używają na co dzień i którym ufają. Asortyment obejmuje wina, owoce morza, ryby w konserwach, herbaty, kawy. 

- W Polsce Portugalia w zestawieniu z żywnością kojarzy się głównie ze sklepami spod znaku małego owada w kropki. Jednak asortyment z naszej kuchni pojawia się w nich sporadycznie i nie zawsze jest dobrej jakości. Na liście składników znajdziemy wiele sztucznych dodatków. My oferujemy produkty z najwyższej półki – podkreśla Jose.

Gdzie możemy kupić jedzenie opatrzone marką amesa.pl? Najprościej zamówić je przez sklep internetowy o tej samej nazwie. Można też znaleźć w tradycyjnych sklepach z naturalną żywnością. Firma płynie bowiem na dwóch falach – wzrastającym zainteresowaniu Polaków zdrowym stylem życia oraz ich rosnącą ciekawością świata.

- Ludzie szukają nowości, chcą spróbować czegoś nowego i cena przestaje odgrywać już decydującą rolę. Również Portugalia staje się coraz bardziej popularna. Wiele osób odwiedziło nasz kraj i zachwyciło się nim tak mocno jak my. Po powrocie z urlopu chcą wracać wspomnieniami do przyjemnych momentów i smaków wakacji, a my dajemy im taką szansę – mówi Ricardo.

Po 10 latach spędzonych w Polsce nasi bohaterowie zapuścili tutaj korzenie. Wśród naszych dziewczyn znaleźli miłości swojego życia (tutaj pojawia się wspomniany na wstępie wątek romantyczny), pozakładali rodziny (Jose doczekał się dwójki dzieci), stworzyli domy. Nauczyli się radzić sobie z wrogą dla nich pogodą, opanowali nasz trudny język. Podkreślają zachodzące wokół zmiany i cieszą się sukcesami naszego kraju oraz miasta. Ba. Dla Polaka zabrzmi to zdumiewająco, ale nie mogą się nachwalić naszego dnia pracy, który kończy się wczesnym popołudniem i pozwala zachować czas dla siebie i rodziny. 

Ale czasami odzywa się nostalgia. Za bezchmurnym niebem, lazurem oceanu, złotym piaskiem… 

- Z każdego miejsca w Portugalii w ciągu pół godziny możesz znaleźć się nad brzegiem oceanu i popijać dobre wino. Mam wyłącznie pod ręką to drugie. Sięgam po kieliszek porto i cieszę się smakiem rodzinnych stron. Jak to mawiacie – na frasunek dobry trunek. A ja bym dodał: a najlepszy, oczywiście, ten ze słonecznej Portugalii - śmieje się Ricardo.   

Adam Pikul 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj