- Pomaganie to nie jest handel wymienny – mówi. - Jeśli coś robisz dla innych nie oczekuj splendoru i podziękowań. Nie kalkuluj, tylko działaj. Staram się na co dzień być dobrym człowiekiem. Tak zostałem wychowany

Pochodzi z wielopokoleniowej górniczej rodziny. Pod ziemią pracował jego pradziadek, dziadek, ojciec i on też poszedł w ich ślady. Urodził się w Zabrzu i tam do ósmego roku dorastał. Potem zamieszkał w rodzicami na os. Sztabu Powstańczego w Gliwicach i naszemu miastu jest już wierny ponad 4 dekady. - Dzieciństwo to wspomnienie piłki, kopaliśmy w nią całymi dniami. No i zaloty u Alicji, którą poznałem w podstawówce, a kilka lat później poślubiłem – wspomina z uśmiechem.
Choć żył w środowisku górniczym po podstawówce nie wybrał szkoły branżowej, a poszedł do LO nr 3 przy Gierymskiego. - Trochę za sprawą mojej szkolnej miłości, która zapowiadała, że też tam pójdzie, a ostatecznie wybrała „piątkę” – opowiada. - Czasy licealne to początek przemian ustrojowo-gospodarczych w Polsce i rozwój rozmaitych subkultur. Mnie pochłonął punk rock. Słuchałem tej muzyki, ubierałem się jak moi idole.

Po maturze, za namową rodziców, poszedł na górnictwo na Politechnice Śląskiej. To jednak nie okazał się dobry wybór, bo on chciał, tak jak jego koledzy już pracujący na kopalniach, usamodzielnić się finansowo. - W 1993 r. też poszedłem do pracy na „grubę”, do Szczygłowic – mówi. - Mając tylko licealną maturę pracowałem tam jako górnik niewykwalifikowany i za najniższą stawkę. Koniecznym stało się uzupełnienie wykształcenia i wieczorowo skończyłem technikum.

Dziesięć lat temu uznał, że warto nieco zmienić swój styl życia i zaczął przygodę z bieganiem. Na początku bardzo rekreacyjnie, a potem z każdym następnym rokiem przełamywał kolejne bariery. Dziś ma za sobą kilkadziesiąt maratonów i niezliczone ilości innych biegów. W 6 miesięcy przebiegł 5 maratonów i ma na swoim koncie ich Koronę!

Z bieganiem wiąże się też jego działalność dobroczynna. Jest współorganizatorem biegów charytatywnych. - Na początku biegałem dla biegania, ludzie nazywali mnie gliwickim Forrestem Gumpem, ale przełomowym okazało się poznanie Marcina Polaka, mieszkańca Pilchowic, który na studenckich praktykach stracił nogę - wspomina. - Wspólnie z grupą przyjaciół postanowiliśmy mu pomóc i zorganizowaliśmy biegi sztafetowe - najpierw z Gliwic do Sopotu, a potem ustanowiliśmy rekord Polski w najdłuższym biegu ulicznym (przez tydzień biegali w Nowych Gliwicach). W trakcie obu wydarzeń zbieraliśmy pieniądze na protezę dla Marcina. Ostatecznie udało się uzbierać około 200 tysięcy złotych.

Bieganie nauczyło go dystansu do siebie, dlatego jeśli bierze udział w akcja pn. pomaganie poprzez bieganie potrafi przełamywać rozmaite bariery. Założy np. górniczy mundur, albo strój roboczy i w nim przemierza kolejne kilometry. Przez tę swoją otwartość i spontaniczność jest człowiekiem niezwykle lubianym w środowisku biegaczy.
W wolnych chwilach - oprócz biegania - lubi podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi.

Ryszard „Run” Wawrzak. Lat 50. Urodzony w Zabrzu, ale od 8 roku życia mieszkaniec Gliwic. Absolwent III Liceum Ogólnokształcącego w Gliwicach i Technikum Górniczego w Rybniku. Od ponad 30 lat zatrudniony w przemyśle węglowym. Odznaczony Brązową Odznaką za 25-letnią nienaganną i nieprzerwaną pracę w górnictwie jak również Honorową Szpadą Górniczą. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Zapalony biegacz i wolontariusz. Zdobywca Korony Maratonów Polskich i rekordu Polski w najdłuższej sztafecie biegowej. Uczestnik wielu biegów i imprez w kraju i za granicą. Propagator kultury górniczej.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj