Bronisław Keller kiedyś myślał o samochodach nowoczesnych, teraz myśli o starych. „Marzę już odwrotnie”, żartuje. W salonie Renaulta, jaki w roku 1990 założył w Gliwicach, stoją najnowsze modele. Za salonem, w hali, zabytki.  
- Nie ma co ukrywać: wygoda jest w samochodzie nowoczesnym. W zabytkowym, rano, trzeba przystąpić do całej procedury zapalania. Mamy tu przecież gaźniki, musimy ssanie wyciągnąć, podpompować paliwo, kręcić... Nowe auta zapalają się błyskawicznie – opowiada Bronisław Keller, założyciel znanego salonu samochodów Renault.

Z samochodami związany od zawsze. - Niech mi pani pokaże młodego chłopaczka, który nie marzy o autach – mówi. 
Skończył gliwickie technikum samochodowe, potem Politechnikę Śląską. Jeszcze w czasach PRL miał warsztat samochodowy w Sośnicowicach, w którym naprawiał dacie, renaulty. Po przemianie, w roku 1990, założył w Gliwicach salon, który prowadzi teraz jego syn. Nasz bohater zaś, na emeryturze, zajął się swoją pasją. Kolekcjonuje zabytkowe włoskie jednoślady, skutery marki Lambretta. Udostępnia je zresztą, za darmo, gliwiczanom – każdy może zobaczyć je na wystawie w Centrum Handlowym Arena.

Niedawno do jednośladów dołączyły czteroślady. Wśród skuterów stoją: trabant 601 i Renault 4. Trabanta pan Bronisław wypatrzył w Istebnej, „na kawie u znajomego”. 
- Patrzę, na podwórku, w krzakach, stoi trabant, „odziedziczony” przez znajomego po wujku. Kolega sam mnie zapytał, czy mógłbym pojazd zabrać. To zabrałem. Ten samochód jest szczególny: ma 26 lat i tylko sześć tysięcy kilometrów przebiegu! Poza tym właśnie konkretnie na nim skończyła się produkcja trabantów z silnikiem dwucylindrowym.

Renault 4 z kolei, z roku 1988, to model identyczny, jakim jeździł papież Franciszek. W Austrii wypatrzył go Wiktor, wnuk pana Bronisława, gdy rodzina była na nartach. Stał za płotem, na czyimś podwórku. Wiktor pokazał go babci, pani Kellerowa – mężowi, a Keller wybrał się do właściciela, który starego pojazdu chętnie się pozbył. Jak się okazało, w „czwórce” wszystkie mechanizmy były nienaruszone i działały rewelacyjnie. - Wysoka trwałość. Zresztą ja zawsze „renówki” chwalę – śmieje się Keller. 

Renault to ulubiona marka pana Bronisława (i w wersji starej, i nowej), dlatego jego wciąż rosnąca kolekcja składa się głównie z tych samochodów. Właściciel, na razie, przechowuje je częściowo w swojej hali, częściowo w garażu syna oraz u znajomego w Łabędach. Na razie więc do kolekcji nie wszyscy mają dostęp. Nas pan Bronisław zaprosił do garażu-hali obok domu przy Daszyńskiego.  

Tu trzyma prawdziwe cacko, które nazywa rodzynkiem. Wyprodukowane w roku 1954 renault 4 CV, sprowadzone z Austrii. Na razie jest w fazie renowacji, ale już wychodzi z niego piękno. Dalej – sprowadzone z Niemiec renault 25, limuzyna z 1986 roku, więc kwalifikuje się już do zabytku. 

Uwagę przyciąga też czekające na swoją kolej do renowacji renault 6, sprowadzone z Francji. Pan Bronisław dostał je rok temu od syna, w prezencie pod choinkę. Tyle że auto nie pod choinką stało, ale w hali, obwiązane kokardą. „Tata, chodź, pokażę ci coś”, powiedział wtedy Keller junior. 
- To staruszek z lat 70. Może nie jest ładny, ale jest fantastyczny – zapewnia Keller senior, mówiąc o „renówce szóstce”. 

Wśród renaultów stoi w hali Kellera wóz, który swoim charakterystycznym tyłem przypomina pojazdy amerykańskie. I rzeczywiście, to sprowadzony z USA oldsmobile. Związana jest z nim ciekawa historia. Otóż w latach 80. zamówiła samochód firma Generals Motors dla potrzeb własnych. W 1988 był testowany z GPS-em, który wtedy znano tylko w wojskowości, a chciano też wprowadzić go do pojazdów cywilnych. Po roku takich testów auto trafiło do Gliwic. Profesor pracujący w GM zadzwonił do kolegi z politechniki, czy by „oldsa” uczelnia nie chciała. Po kilku latach służby pracownikom PŚl oldsmobile stanął na parkingu, niemalże w krzakach, a inny profesor zadzwonił do Kellera z pytaniem, czy nie chciałby go uratować.   

Ratuje więc Keller zabytki przed złomowaniem, remontuje je i daje nowe życie. Ba, jeździ nimi ulicami Gliwic, wzbudzając powszechne zainteresowanie i... szacunek. Nawet kierowcy tirów, którzy normalnym osobówkom siedzą na ogonie, gdy te jadą za wolno, za zabytkami Kellera trzymają odpowiednią odległość. Ten szacunek, zdaniem pana Bronisława, bierze się stąd, że każdy kierowca chciałby mieć w swoim garażu, prócz nowego, takie stare auto. 

Nie dziwię się. Kierowcą nie jestem, ale na przykład renault 4 mnie urzekło. Dla niego mogłabym nawet zrobi prawo jazdy.

Marysia Sławańska



Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj