Politolożka, germanistka, edukatorka, archiwistka społeczna, pasjonatka lokalnej historii i dziedzictwa kulturowego, wolontariuszka Górnośląskiej Fundacji Onkologicznej.
Urodziła się w Gliwicach, a dokładnie w Wilczym Gardle, które to miejsce wspomina ze szczególnym sentymentem. - Dorastałam wprawdzie w Ostropie, tutaj chodziłam do przedszkola i podstawówki, ale sporo czasu spędzałam właśnie w Wilczym Gardle, gdzie często organizowano rozmaite festyny, zabawy – opowiada. - Pamiętam wyprawy do tej dzielnicy - piesze i rowerowe, z rodzicami i gronem znajomych. W dzieciństwie byłam typem chłopczycy, więcej miałam kolegów niż koleżanek. Lubiłam wspinać się po drzewach i kopać piłkę (śmiech).
Po podstawówce (SP nr 3) pragmatycznie wybrała Liceum Ekonomiczne przy ul. Kozielskiej. - Miałam bardzo fajną klasę, z którą po dziś dzień, kilka razy w roku, się spotykamy – mówi. W tamtych czasach mocno interesowałam się polityką i angażowałam społecznie. Wtedy też, początkowo w wielkiej tajemnicy, wymyśliłam sobie, że będę studiować dziennikarstwo. I tak też się stało. Otrzymałam indeks Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Ostatecznie, z różnych względów, ze specjalizacji dziennikarskiej zrezygnowałam i jestem magistrem nauk politycznych. Ale to nie jedyny dyplom jaki posiadam, bo pod koniec lat 80. studiowałam jeszcze u naszych zachodnich sąsiadów język niemiecki, a w ostatnich latach byłam słuchaczką Akademii Dyplomacji.
Pewnie wtedy, w latach 80. nie przypuszczała, że języki obce staną się jej życiową pasją, które wyznaczą zawodową ścieżkę na kolejne lata. W 1993 roku założyła firmę i przez 25 lat uczyła niemieckiego, zajmowała się tłumaczeniami, była też lektorką. - Moją dewizą życiową stały się słowa Konfucjusza: „Wybierz pracę, którą kochasz i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w twoim życiu” - przekonuje.
W latach 90. dwukrotnie ze środowiska Unii Wolności próbowała swoich sił w wyborach samorządowych. Wtedy nie udało się.
Na swoje 50. urodziny postanowiła, że zmniejszy dotychczasową aktywność zawodową, by na powrót zająć się działalnością społeczno-polityczną i odkrywaniem historii ukochanych Gliwic i losów swoich przodków. W ostatnich latach zaangażowana była przede wszystkim w działalność w Platformie Obywatelskiej.
W tym roku po raz trzeci w swoim życiu wystartowała, tym razem z powodzeniem, w wyborach samorządowych i od kilkunastu tygodni jest radną Rady Miasta Gliwice.
- Motywację miałam jedną: Gliwicom potrzebny jest społeczny dialog i obywatelska partycypacja w decyzjach, które dotyczą naszego miasta. Tego w ostatnich latach brakowało – mówi.
W wolnych chwilach uwielbia wycieczki rowerowe i dobrą lekturę.
Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Alicji Mainusch-Buhl, gliwickiej radnej i społeczniczki. (s)
Lat 59. Gliwiczanka z dziada, pradziada. Politolożka, germanistka, edukatorka, archiwistka społeczna, pasjonatka lokalnej historii i dziedzictwa kulturowego, wolontariuszka Górnośląskiej Fundacji Onkologicznej. Przez ćwierć wieku prowadziła własną działalność gospodarczą. Tworzyła struktury Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców w naszym województwie i należała do grupy założycieli koła mniejszości niemieckiej w Gliwicach-Ostropie. Aktywna działaczka społeczna, zaangażowana w pracę nieformalnych gliwickich inicjatyw i ruchów miejskich (myGliwice, Śląski Urban Lab, Forum Ludzi Kultury). Od tego roku radna Rady Miasta Gliwice
Komentarze (0) Skomentuj