Policjanci, psy tropiące, wojsko terytorialne, strażnicy miejscy, straż pożarna i ochrony kolei, drony – takie siły zaangażowano w poszukiwania zaginionego gliwiczanina. Ta historia ma zakończenie szczęśliwe.
Zaginionego 68-latka szukało kilkuset policjantów, policyjne drony i przewodnicy z psami tropiącymi, strażnicy miejscy, strażacy zawodowi oraz ochotnicy, żołnierze WOT, „sokiści” i cywile. Sprawa była poważna, bowiem chory na cukrzycę mężczyzna wyjechał samochodem do pracy, ale w firmie się nie pojawił. 

Gliwiczanin wyszedł z domu w piątek, 19 czerwca o godzinie 5.00 rano. O tym, że nie dojechał do zakładu pracy, policjantów zawiadomiła rodzina. Na szczęście funkcjonariuszom udało się nawiązać z zaginionym kontakt telefoniczny. Mężczyzna powiedział, że zgubił się gdzieś w lesie w okolicach Sośnicy i nie ma już sił, by iść dalej. 

Zarządzono przeczesywanie terenu. Niestety, poszukiwania utrudniała noc, działań nie ułatwiał też podmokły teren – to wszystko spowodowało, że trzeba było je przerwać. 

W sobotę rano ogłoszono alarm. W akcji policjantom z Gliwic pomogli koledzy z Katowic, sprowadzono psy tropiące. Przyłączyli się strażacy (także z Radzionkowa i powiatu lublinieckiego), strażnicy, „sokiści”, żołnierze, a nawet cywile ze stowarzyszeń FAT Zabrze i Hałda 4x4, którzy często korzystają z tego trudnego leśnego terenu. I to właśnie dzięki pomocy osób z drugiego ze stowarzyszeń zdołano odnaleźć zaginionego – znajdował się już na hałdzie w Zabrzu, był wycieńczony. 

– Dziękujemy za zaangażowanie i pomoc w poszukiwaniach wszystkim służbom, ale przede wszystkim osobom ze stowarzyszeń, które poświęciły swój wolny czas i bezinteresowanie wspomogły akcję – mówi Krzysztof Pochwatka z biura prasowego KMP Gliwice.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj