Nie sposób wydrzeć z korzeniami wiary przodków, nie udało się to w żaden sposób chrześcijaństwu. Owszem, z czasem zapomnieliśmy – Słowianie, Germanie, a nawet potomkowie ludów antycznych, skąd ten czy inny obyczaj. Dziś za sprawą starych dokumentów (niestety, w większości spoza terenów dzisiejszej Polski) odnajdujemy części styczne. Modlitwa za zmarłych w czyśćcu cierpiących, ogień znicza, spotkania przy grobach – wszystko to na ziemiach polskich było już wcześniej, przed Mieszkiem i Dobrawą. Zostało przygarnięte później przez chrześcijan i inaczej nazwane.

Sława Welesowi!

Dziś religijne grupy rodzimiowiercze odnajdują żywy sens w pogańskich wierzeniach i kultywują (kultywują a nie inscenizują!) dawne tradycje. Uczestniczyłam w takich prawdziwych Dziadach. Towarzyszył nam święty ogień – on zawsze jest najlepszym pomostem pomiędzy światami – obrzęd prowadził żerca (kapłan) Bartosz „Anielka” Zawadzki, obecni byli także inni rodzimowiercy z Gromady Rodzimowierców Słowiańskich MIR, Gniazdo Dąbrowa Górnicza, którzy – ustawieni w świętym kręgu – pomagali zbłąkanym duszom dotrzeć do Nawii.


Dusze błądzące, dusze zagubione, wraz ze świętym ogniem otwarliśmy dla Was wrota do Nawii. Tam czeka na Was Weles, który w tym jednym dniu rozdarł zasłonę pomiędzy dwoma światami, a żebyście mogli dotrzeć do niego. Na drogę daliśmy Wam miód i obiaty – idźcie, a ścieżki nie zbłądźcie. A jeśli strawą, a napitkiem gardzicie, pójdźcie dalej, nie naprzykrzajcie się… - intonowała jedna z gromadniczek.


Gromada Rodzimowiercza MIR działa w wielu rejonach Polski. Jej gniazda znajdują się w Krakowie, Tarnowie, Mielcu, czy Lublinie. Gniazdo Dąbrowa Górnicza ma gromadników z obszaru całego województwa. W jego szeregach znaleźć można także osoby z naszego miasta. Członkowie gromady czasem pozwalają gościom spoza swojej społeczności uczestniczyć w uroczystościach, ale jedynie wtedy, gdy są skorzy odpowiednio się do nich przygotować. Jednym z warunków uczestnictwa w Dziadach było posiadanie kraboszek. Biada temu, kto stałby w świętym kręgu w chwili otwarcia się wrót do Nawii i dał się rozpoznać złym duchom. Ale – po kolei.

Strawa dla duszy

W obowiązującym kalendarzu mamy obecnie dwa dni szczególnie poświęcone pamięci o zmarłych. To Dzień Wszystkich Świętych (1 listopada) i Dzień Zaduszny (2 listopada). Choć zgodnie z tradycją na groby wyruszamy 1 listopada, w rzeczywistości w kościele katolickim to dopiero kolejny dzień jest dniem modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące.
Rodzimowiercy do spotkania z Przodkami przygotowują się wcześniej, nie w same Dziady. Odwiedzają mogiły zmarłych i zostawiają na nich kutię lub inne potrawy, które lubili zmarli bliscy.
- Warto też ulać dla nich miodu bądź wódki. My z żoną obsypujemy również mogiłę makiem. Przyda się ich zaprosić na spotkanie już teraz - w końcu ma się niebawem odbyć uroczysta wieczerza z ich udziałem – wyjaśnia Bartosz „Anielka” Zawadzki. - Jeżeli ktoś nie ma możliwości odwiedzić przodków, to powinien ich do siebie zaprosić w inny sposób. Postawienie fotografii lub pamiątki po zmarłym w uroczystym miejscu oraz zapalenie dla niego ognia - znicza czy świecy, pomyślenie o tej osobie i zaproszenie jej każdego dnia powinno zwrócić uwagę i może spełnić to zadanie. Można również pokusić się o pozostawienie w tym miejscu lub na obiadowym stole odrobiny jadła i napitku – dodaje żerca.
Ta wizja odwiedzin na grobach jest właściwie tożsama z tym, co od pokoleń kultywujemy. Zachęca do spotkań rodzinnych, podczas których będzie można powspominać zmarłych. Ale najbliżej nich możemy być w trakcie Dziadów.

Dziady część niemickiewiczowska

Dziś już wszędzie jest tak, że dawne przeplata się z nowym. Nie dziwi więc, że zapowiedź pradawnego święta znaleźć można… na facebooku, w formie wydarzenia. Przeczytać tam możemy m.in. taki oto wstęp: „Jak co roku, gdy czas ku temu odpowiedni, a światy dwa zaczynają się przenikać, prosimy Pana Podziemi by uchylił wrót jego królestwa i pozwolił Przodkom naszym przechadzać się wśród nas. Tak jak i nasi Przodkowie prosili swoich o dary mądrości, tak i my prosić będziemy tych, którzy przeminęli o radę i wspólną biesiadę podczas tej i w kolejnych nocy ciemnej pory”.
Jak we wszystkich obrzędach słowiańskich, ogromną rolę pełni tu ogień. Ten rozpalany na rozdrożach, który ma wskazać błądzącym duszom drogę w zaświaty i ten święty otoczony kręgiem, który stanowi pomost pomiędzy naszymi światami i za pośrednictwem którego rodzimowiercy proszą Welesa o otwarcie wrót Nawii. Wzywają także innych bogów - Swarożyca, Swaroga, Chorsa (Miesiąca/Księżyca). Podczas obrzędu ogień trawi dary – obiaty, w tym m.in. mąkę, miód pitny, mak, które mają stanowić posiłek dodający sił duszom poszukującym drogi do domu. Do Zaświatów.
Dusze błądzące z jakiegoś powodu zostały na ziemi. Może zostały im tu jakieś nierozwiązane sprawy, może tęsknią, zmarły nagłą śmiercią lub nie dopełniły rytuału przejścia. A może po prostu nie wiedzą, że nie żyją? Z czasem takie dusze usychają i nie są przychylne żyjącym. Według podań mają swojego strażnika, który jest na tyle potężny, że swą mocą potrafi podnieść zmarłego z grobu. To księżyc.
Bardzo ważne jest, aby chronić się przed tymi błądzącymi duszami, które mogą mieć wobec nas złe zamiary. Dlatego m.in. w obrzędzie nie powinny brać udziału dzieci – są bezbronne. Błądząca dusza może się z nami związać, poznając nas i zapamiętując. W związku z tym podczas obrzędu absolutnie niezbędne są kraboszki.

Kraboszki – żeby nie zostać rozpoznanym

Kraboszki to maski. Kiedyś strugane były z kory drzew lub wyprawiane ze skóry. W Internecie można zakupić takie, które wzorowane są na ówczesnych, ale w rzeczywistości wystarczy każda inna maska, byleby zakrywała całą twarz. Moja była zniekształconą maską zakupioną w sklepie plastycznym. Spełniła swoje zadanie doskonale – była przerażająca.
Kraboszki mają przedstawiać wizerunki zjaw, duchów i demonów. Nie tyleż mają ich odstraszyć, co sprawić, że staniemy się do nich podobni. Dzięki temu Ci, których czas już przeminął czują się wśród nas „swojsko” i dalecy są od pokus odbierania nam tego, czego sami nie posiadają - życia.
Jak wyjaśniają rodzimowiercy, maskę obrzędową najlepiej jest włożyć przed wyjściem z domu i zdjąć, gdy minie niebezpieczeństwo. Bezpiecznie jest dopiero po obrzędzie, gdy jego uczestnicy zakończą obcowanie z duszami. Kraboszki nie mają chronić jedynie przed Przodkami, na których uczestnicy Dziadów czekają z utęsknieniem – ich należy zaprosić z imienia. Odnajdą nas pomimo masek.

Czas na biesiadę

Po rytuale dla Dusz Błądzących zorganizowana została biesiada (drugi z obrzędów) poświęcona Przodkom. Oba te obrzędy są dopełnieniem obchodów Dziadów, które są świętem głównie rodzinnym, i których najważniejsza część to przyjęcie Przodków w domach. Spotkaniem z nimi są opowieści o nich, zabawne anegdoty, czasem prośba o pomoc lub radę. I spożywanie posiłków okraszanych (najlepiej) miodem. To czas prawdziwie dla nich i cudownie wspólny. Trzeba jednak przestrzegać pewnych zasad. Potrawy należy przygotować bez soli i mięsa. Sól stawiamy na stole i każdy może dosolić porcję dla siebie. Część potraw powinna być przeznaczona dla Przodków i postawiona na obrusie obrzędowym. Nie należy używać przedmiotów metalowych, najlepsze będą drewniane łyżki. Jeśli coś upadnie na ziemię, nie powinno się tego podnosić. Nie jest wskazane również szuranie, wykonywanie gwałtownych ruchów czy głośne zachowanie.
Zanim siądziemy na krzesło, dobrze jest dmuchnąć na nie lub omieść je delikatnie dłonią (by nie usiąść na duchu Przodka). Okno trzeba pozostawić uchylone, ale wszystkie lustra zasłonić. Biesiadnikom powinien także towarzyszyć żywy ogień – świece, lampiony, znicze.

Wierzenia wyrosłe w naturze

To co szczególnie ujmuje mnie w wierzeniach sprzed chrześcijaństwa, to ogromne powiązanie z naturą. Nie tylko poprzez ogień i wodę – częste elementy obrzędów, ale także przez ziemię (której boginią jest Mokosz) i to co z niej wyrosłe. W tym roku tuż przed obrzędem gromadniczki miejsce spotkania obsadziły krokusami, przebiśniegami, cebulicami, szachownicami i rannikami, aby wiosną, podczas Jarych Godów ukwieciły okolicę. Kluczem doboru było to, aby gatunki kwiatów były jak najbardziej zbliżone do rodzimej flory.
Warto w tym miejscu wyjaśnić, że od obrzędu Dziadów do wiosennych świąt Jarych Godów rodzimowiercy mają tabu związane z pracami w ziemi - nie wolno im jej ruszać, by odpoczęła i w kolejnym roku dała plon. W Jare Gody z kolei co roku nasadzane jest drzewko, jako podarunek dla Dziewanny z prośbą, by opiekowała się miejscem obrzędowym i gromadnikami.

Pamięć o tych, którzy odeszli. Ktoś pięknie podczas obrzędu powiedział: „Podziękujmy naszym Przodkom, dzięki nim tu jesteśmy”. Ogień – znicz, dary – chryzantemy, stroiki, wspominanie zmarłych, chęć pomocy zbłąkanym duszom – duszom w czyśćcu cierpiącym, spotkanie w tych wspominkach również z żyjącymi krewnymi i przyjaciółmi. Czym tak naprawdę jest to, co określone zostało pogaństwem, dziś mającym jakże pejoratywny wydźwięk?
Każdy znajdzie swoją odpowiedź na to pytanie. Ja jestem wdzięczna, że dane mi jest poznać naszą, słowiańską mitologię w tak żywy sposób. Nikt nie kwestionuje ważności lekcji o bogach antycznych. Nikt nie kwituje ich słowami „Jestem katolikiem, nie czytam Parandowskiego”. Nie ma chyba na tym świecie osoby przy zdrowych zmysłach, która zabroniłaby osobom wierzącym w Boga kościoła katolickiego słuchać Walkirii. Drogi Czytelniku z Gliwic, czujesz się potomkiem Słowian? Germanów? Wandalów? Burgundów? Gotów? Zachęcam Cię, abyś odnalazł wiedzę o dawnych wierzeniach swoich Przodków. Zobaczysz, jak wszyscy, bez względu na pochodzenie i przekonania religijne, wiele mamy ze sobą wspólnego.

Adriana Urgacz-Kuźniak
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj