Minione lato nad jeziorem w Pławniowicach było nadzwyczaj udane. Nie tylko za sprawą doskonałej pogody, ale i wyjątkowego bezpieczeństwa (bez śmiertelnego wypadku na wodzie). W tym roku o tragedię może być łatwiej – z winy złodziei ratownicy nie mają czym patrolować zbiornika.
Normalnie o tej porze pracują już pełną parą. Dla ratowników z WOPR sezon trwa dłużej niż pora kąpieli - rozpoczyna się z początkiem wiosny, gdy wodowane są pierwsze żaglówki, kończy wczesną jesienią, gdy zawijają one na dobre do stanic. W tym roku jest inaczej. Charakterystyczna, czerwono-żółta łódź nie dotknęła  jeszcze fal. Leży zamknięta w magazynie WOPR przy ul. Grottgera w Gliwicach.

Łódź jest bezużyteczna od września ubiegłego roku. 
- W nocy z 4 na 5 września, gdy motorówka stacjonowała w bazie WOPR przy zbiorniku Pławniowice Małe, skradziono jej silnik firmy Yamaha. Sprawców nie złapano – mówi Bogdan Kozłowski, prezes gliwickiego oddziału WOPR.

Można powiedzieć, że kradzieży dokonała zorganizowana grupa przestępcza. Z informacji „wodniaków” wynika, że łupem złodziei padły tej samej nocy również łodzie i motorówki w wielu innych stanicach na terenie Śląska.  

Urządzenie jest bardzo drogie. Nowy silnik tego typu kosztuje 40 tys. zł, a wydatek powiększają koszty odtworzenia zniszczonego przez złodziei oprzyrządowania, m.in. sterociągów. 

- Sprzęt był ubezpieczony, ubezpieczyciel się jednak wywinął – motorówka była pod kluczem, na ogrodzonym terenie, w świetle latarni, ale doczepił się, że brakowało osoby do ochrony. WOPR, organizacja społeczna, nie ma pieniędzy na zakup motoru - mówi Kozłowski.

Sytuacja jest poważna. Przed nami sezon kąpielowy, a WOPR-owcy nie mają najważniejszego sprzętu ratowniczego. Jezioro w Pławniowicach to rozległy obszar wodny. Zbiorniki zajmują 250 ha powierzchni, linia brzegowa liczy aż 20 km długości. Zielony teren stanowi jedno z ulubionych miejsc rekreacji mieszkańców z Gliwic, pobliskich miejscowości oraz innych części regionu. Ratownicy szacują, że w wakacyjnym szczycie zdarzają się dni, gdy nad jeziorem wypoczywa kilka tysięcy osób. 

- Ubiegłe lato było bardzo ciężkie, a działania ratowników WOPR wzmożone. Pilnujemy nie tylko kąpiących się, także osób uprawiających sporty wodne na żaglówkach, kajakach, rowerach. Ludzie pływają po alkoholu, kąpią się, gdy jest wywieszona czerwona flaga, nie noszą kamizelek na wodzie. Na szczęście udało się uniknąć najgorszego. To w głównej mierze zasługa ratowników, ale również sprzętu – mówi Kozłowski. 

Brak motorówki istotnie obniży poziom bezpieczeństwa. WOPR ma jeszcze czym patrolować jezioro, jednak to ona była najlepsza.  

- Łódź powodziowa jest pojemna, co ma znaczenie dla wypadków z udziałem żaglówek, gdy musi interweniować drużyna ratowników, a na pokładzie wraca wyłowiona załoga. Ale łódź jest wolna. Szybkość ma skuter, lecz brakuje na nim miejsca, nie nadaje się do desantu. Sprawdza się w akcjach przy brzegu. Motorówka łączy atuty pozostałych – jest prędka, wystarczająco obszerna, mobilna. Z tych powodów pracowała na okrągło – podkreśla szef ratowników.

Motorówka jest niezastąpiona w akcjach na wodzie. WOPR-owcy nie mają wątpliwości – jeżeli łódź nie pojawi się na falach, wzrośnie ryzyko tragedii.  Może się wtedy zdarzyć, że pomoc  przypłynie za późno. 

WOPR szuka ratunku w zbiórce pieniężnej na zakup silnika. Choć w zamian za pomoc oferuje firmom darczyńcom współpracę (np. zabezpieczenie imprezy, szkolenie z pierwszej pomocy, reklama itp.), apel nie przynosi wystarczających efektów. 

- Odpowiedziały dwie firmy. Zadeklarowanych pieniędzy zabraknie na zakup urządzenia. 

WOPR czeka na dalsze wpłaty. Osoby zainteresowane mogą zadzwonić pod numer 509 971 719. Teoretycznie nie powinno być problemu – nowa motorówka dla WOPR to więcej bezpieczeństwa dla wszystkich, którzy lubią się pławić w Pławniowicach. 

(pik)

 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj