Mówią, że żeby naprawdę poznać człowieka, trzeba wejść w jego buty. Spróbujemy tego dokonać, rozmawiając z Mariuszem Śpiewokiem, wiceprezydentem Gliwic i kandydatem na prezydenta w nadchodzących wyborach, o tym jak wygląda jego typowy dzień.  

Panie Prezydencie, o której na co dzień Pan wstaje?

Nie będę ukrywał, że mam pewne swoje życiowe schematy. Wstaję o 6.15 i zawsze zaczynam dzień pijąc kawę z Kasią, moją żoną.

Kto robi kawę?

Zazwyczaj żona, ale czasem się zdarza, że ja. Najczęściej jednak to Kasia robi kawę, a ja wpadam pod prysznic, szybko się golę i do niej dołączam. Wtedy już kawa jest gotowa, niesamowicie pachnie w całym mieszkaniu. Wspólne z Kasią rozpoczynanie poranka jest dla mnie bardzo ważne.

O czym rozmawiacie?

To są dla mnie cenne rozmowy. Najcenniejsze. O sprawach domowych, o decyzjach do podjęcia i problemach do rozwiązania. I o dzieciach – mamy ich dwoje. W tym roku w czerwcu Janek będzie miał 12 lat, a Martysia skończyła 17. To typowe nastolatki. Mają swoje zdanie na każdy temat i budują swój świat. Staramy się, żeby ten świat był naszym wspólnym światem. Bardzo lubię te nasze poranne rozmowy. Nawet, jeśli dotyczą spraw tak błahych jak ta, kto tego dnia kupi chleb…

Czy potem od razu wychodzi Pan do pracy?

Moim celem jest, żeby przed wpół do ósmą być w pracy, bo… lubię na chwilę przed urzędowym zgiełkiem pobyć w ciszy. Wtedy jeszcze nikt nie przychodzi do mnie z bieżącymi sprawami, nie wpadam w tryb pracy. Mam chwilę na poukładanie sobie dnia, wybór priorytetów, tych spraw, które muszą być załatwione. To też czas na takie szybkie podsumowanie tych kwestii, które są najważniejsze lub których nie udało się zrealizować dnia poprzedniego.

Jeśli jest Pan tak dobrze zorganizowany – jak reaguje Pan na nieprzewidziane zmiany w planach, które w pracy wiceprezydenta na pewno się zdarzają?

(śmiech). One się nie „zdarzają”, one są integralną częścią pracy na stanowiskach zarządczych. Bardzo często realizuje się nieplanowane zadania. Natomiast mam już wystarczająco duże doświadczenie, by traktować takie zdarzenia z całkowitym spokojem. Przypomnę, że od ponad 5 lat jestem wiceprezydentem, a wcześniej przez wiele lat również pełniłem funkcje zarządcze. Wypracowałem już swój model zarządzania czasem. Zmiana jest naturalnym elementem mojej pracy.

A co Pan robi po pracy?

Po pracy bywa różnie. Nie będę ukrywać, że na tym stanowisku zdarza mi się ją kończyć nawet ok. 22.00. Staram się jednak zapewnić sobie jakąś formę wypoczynku, ale fizycznego. To jest dla mnie szalenie ważne. Bieg na dystansie 10 kilometrów nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem. Jeżeli jest sezon rowerowy, to jeżdżę na rowerze. Potrzebuję aktywności, bo źle się czuję, jeśli 3 dni z rzędu jej nie mam. Najczęściej jednak zapewniam sobie ruch spacerując z żoną i dziećmi po lesie.

Zachęca Pan innych pracowników urzędu do podobnej aktywności?

Dziś mamy inne oczekiwania - zarówno pracowników, jak i lokalnej społeczności - wobec stylu życia. Pilnie śledzę to, co się dzieje w zakresie zarządzania. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, w którym kierunku pójdą uprawnienia dla pracowników, ale jak wiemy, pewne modele już są testowane, jak np. 4-dniowy tydzień pracy czy wydłużone przerwy. Coraz mocniej w nasze życie wkracza automatyzacja, sztuczna inteligencja i inne rozwiązania Przemysłu 4.0, a także Smart City. Mają nas odciążyć w pracy, więc jako ludzie w przyszłości powinniśmy mieć coraz więcej czasu dla siebie, który będziemy mogli wykorzystać tak, jak chcemy. W tym na aktywność fizyczną.

Wróćmy za próg Pana domu… Jak Pan spędza czas z dziećmi?

Dzieci i Kasia uwielbiają planszówki. Jak mogę, to do nich dołączam. Taki sposób spędzania czasu wyniosłem z domu, gdzie wraz z rodzicami i moimi siostrami bliźniaczkami graliśmy w karty i inne gry przy popołudniowej kawie. Oczywiście rytm dnia w moim domu rodzinnym był nieco inny. Rodzice wracali o stałej porze, zawsze był szybki obiad a później czas na wspólną zabawę – zazwyczaj kilka rozdań w karty. W moim przypadku to już tak kolorowo nie wygląda. Zresztą żona również pracuje w systemie częściowo zdalnym, częściowo wymagającym wyjazdów w delegację, więc trudno zachować regularność tych wspólnych popołudniowych chwil. Na grywanie w planszówki pozostają weekendy. Zazwyczaj syn tutaj dowodzi, proponując, w co zagramy. Miał taki etap w życiu, że sam tworzył różne gry. Przez tydzień budował plansze, do tego jakieś pomocnicze karty, i testowaliśmy później jego rozwiązania.

Kto najczęściej wygrywa?

(śmiech). Kiedyś oczywiste było, że wygrywałem, albo ja albo Kasia, natomiast teraz już dzieci nauczyły się strategicznego myślenia i często to one są zwycięzcami.

Poza planszówkami, bardzo lubimy także wspólne wyjazdy w góry. W naszych Beskidach praktycznie znamy już wszystkie szlaki, a że wszyscy mamy dobrą kondycję, często wybieramy długie trasy. W góry jeździmy albo wczesną wiosną albo przez całą jesień. Ja na przykład bardzo lubię pojechać w góry, kiedy pada. Tam taka pogoda jest inaczej odbierana. Zimą z kolei całą rodziną jeździmy na nartach.

Co, poza uprawianiem sportów i grą w planszówki, sprawia Panu przyjemność?

Bardzo lubię majsterkowanie. Cieszę się, gdy mogę coś poprawić, naprawić… Nie umiem sobie wyobrazić, że wezwałbym hydraulika, albo kogoś do tego, żeby zawiesić obrazek… Większość takich prac lubię wykonywać sam, nawet jeśli są to bardziej zaawansowane remonty. Relaksuje mnie to. Moje myśli mają szansę podążać w innym kierunku. Pochwalę się, że ostatnio udało mi się naprawić skomplikowane przerzutki w rowerze syna (śmiech).

W tygodniu pracy czytam tak wiele pism, opinii, projektów uchwał, że nie zawsze mam siłę czytać wieczorem dla przyjemności, choć książki zawsze były dla mnie ważne. Gdy wyjeżdżamy na wakacje – pochłaniam je. W domu często mi się zdarza zajrzeć do książek z zakresu zarządzania, opiniotwórczych, zwracających uwagę na bieżące problemy. Bo sporo w ostatnim czasie pojawiło się ciekawych opracowań. Jako społeczeństwo bardzo się zmieniamy. Warto takie książki czytać, żeby się doskonalić i cały czas pracować nad sobą. Mamy inne społeczne generacje, mamy też inne oczekiwania. Jako Polska, jako region i jako Gliwice zrobiliśmy niesamowity skok, niesamowity postęp. Wpłynęło to na jakość życia, ale także na to, czego od niego chcemy. Dzisiaj jesteśmy w całkiem innym punkcie niż 24 lata temu, kiedy zaczynałem pracę w urzędzie. Dzisiaj zastanawiamy się nad tym, czy wyposażenie kolejnej przestrzeni publicznej nie powinno być na jeszcze wyższym poziomie. Czujemy chyba wszyscy, że otoczenie nasze się zmienia. I też to nasze podejście do zarządzania powinno się zmieniać.

Za panem i za prezydentem Neumannem trudne lata – pandemia, wojna w Ukrainie i związana z nią emigracja. Przed samorządem kolejne wyzwania, w tym m.in. budowa szpitala…

To jest wyzwanie, któremu damy radę. Poradzimy sobie z zabezpieczeniem środków finansowych na budowę, natomiast jeżeli chodzi o realizację tego przedsięwzięcia, to nie obawiam się tego w ogóle. Przypomnę, że kiedy zostałem wiceprezydentem, byliśmy na etapie przygotowań do budowy Centrum Przesiadkowego. Niestety trzeba było rozwiązać umowę z projektantem, zaprojektować obiekt od nowa i zdobyć dofinansowanie. No i przede wszystkim wybudować obiekt. Dzisiaj powoli zapominamy, że to było ważnym wydarzeniem w tej kadencji i że ta inwestycja tak wiele zmieniła w Gliwicach. Mam niezwykłą satysfakcję, że mogłem to uczynić dla miasta. Cieszę się, że dobrze przygotowane są także inne ważne zadania, które korzystnie wpłyną na Gliwice – np. remont ul. Chorzowskiej. Wymagało to ogromu pracy i rozwiązania szeregu problemów m.in. związanych z retencją wody. To już za nami. Za chwilę będzie tam nowa ulica, dużo zieleni i znakomita ścieżka rowerowa dla gliwiczan.

I teraz wracając do budowy szpitala, uważam, że jestem gotowy na to, żeby tę inwestycję poprowadzić i doprowadzić do szczęśliwego finału. Na tym polega moja praca.

Materiał wyborczy finansowany przez KWW KdK Zygmunta Frankiewicza.

Galeria

wstecz

Komentarze (9) Skomentuj

  • Jan 2024-03-15 06:37:19

    Agitacja wyborcza pełną gębą,

    • Oczywisty 2024-03-17 10:38:56

      Nawet wyraźnie o tym napisano na dole artykułu. Płatna reklama jest dozwolona.

  • Koba 2024-03-16 16:22:09

    Klasyczne tzw. ocieplanie wizerunku....

  • Rwx 2024-03-17 20:35:17

    Zamierza Pan dokończyć inwestycje budowy szpitala ? Ale to przecież dzięki Pańskiemu mocodawcy Gliwice od jego panowania wolały wybudować nierentowną halę sportową zamiast szpitala. To dzięki panu F. Gliwice stały się montowania Europy. Tysiące blaszanych montowni i magazynów opanowały Gliwice i okolice. Deweloperzy budują na terenach, które powinny zostać nietknięte przez te obozowe klony. Chorzowska wizytówką miasta. Może zamiast rybnickiej, która Pan dojeżdża do magistratu podjedzie pan raz Chorzowską? Miasto zalane betonem. Trumny jako betonowe donice z kikutami drzew. Jako mówca też jest Pan słaby. Oglądałem prezentacje waszej grupy... No cóż totalna zaściankowość, towarzystwo wzajemnego adorowania. Za czasów PRL go by przeszło. My mieszkańcy Gliwic tak Gliwic nie Rybnika mamy ochotę na zmianę! Mamy ochotę odkurzyć magistrat z tego kurzu jaki osiadł przez lata panowania F a potem jego poplecznika. Reasumując waszym rządom już dziękujemy. Mamy ochotę na zmianę ! Na nowoczesność. Nie chcemy zmiany stołków i tych samych twarzy w korycie tylko w innym miejscu tego stołu.

    • Tomek 2024-03-18 09:34:44

      Ta inwestycja wkroczenie w 21 wiek proszę Pana. Dzięki tej hali mamy wyśmienitą promocje miasta i zwiększenie przychodów dla całego otoczenia hotelarsko gastronomicznego.

      • Rwx 2024-03-18 19:34:34

        Hala Gliwice kosztowała miasto 325 mln złotych. Hala Gliwice: Za ok. 325 mln zł miasto Gliwice wybudowało ją z własnych środków i kredytu. Zatem promocja miasta za 325 milionów żeby pomagać hotelom? A co to hotele jakaś branża wymagająca pomocy ze strony państwa? Promocja miasta? Zatłoczonej Kujawskiej rozjeżdżonej jak popadnie i okolicznych uliczek nazywa się promocją? No to gratuluję poczucia "promocji"

  • Jacek 2024-03-19 07:08:00

    Jestem dumny z tego jak Gliwice się rozwijają! Pozdrowienia dla Pana oraz innych niezależnych prezydentów. Mam nadzieję że grupa partyjnych krzykaczy nie odbierze Gliwicom niezależności którą dał im Zygmunt Frankiewicz.

    • Rwx 2024-03-19 16:13:41

      Nie trzeba być partyjny by krzyczeć o tym co sie złego dzieje. Ale pewnie trzeba być partyjnym, żeby dostać posadki? Gliwice się rozwijają? No tak przybywa Biedronek, Aldików. magazynów i montowni. Faktycznie wielie osiągnięcia. Rozwijaniem się miasta było też ogrodzenie parku Chrobrego, żeby prywtany przedsiębiorca z Zabrza brał kasę za bilety na szopkę ze światełkami? te betonowe donice to rozwój? Ten beton od PKP po plac Piastów to rozwój? To że nie mamy szpitala ale mamy halę, że wycina się drzewa sadząc kikuty w doniczkach żeby ludzie się zamknęli to ma być rozwój? To zapraszam na Chorzowską. Faktycznie droga XXI wieku!

    • Hanek mały 2024-03-21 17:56:47

      Mam zupełnie odwrotne zdanie na ten temat i nie poprę cyklisty Śpiewoka. Gliwice potrzebują przewietrzenia atmosfery, a nie "programu Kłodnica - dbać o stare koryto i poglębiać istniejace dno"