Mieszkańcy Ligoty Zabrskiej regularnie pozbawiani są dostaw wody. Krany wysychają z winy mocno sfatygowanego wodociągu. Właściciel sieci, spółka górnicza, zbywa problem naprawami „po łepkach”. 
Ostatnio pękło na ulicy Cichej. Woda wystrzeliła spod ziemi w poniedziałek, wyciek usunięto dopiero w piątek. Rzeki wody przez kilka dni zalewały dzielnicę, ale w tym czasie chwilowo zabrakło jej w kranach. 

- I tak mamy szczęście, że tym razem przerwa w dostawie ustała po jednym dniu, bo czasami trwało to wiele dłużej – kwituje Marcin Włodarczyk, radny rady osiedla oraz członek zarządu największej wspólnoty mieszkaniowej w Ligocie. – Wielokrotnie, jako wspólnoty, wraz z radą osiedla, musieliśmy upominać się o beczkowozy, bo dostawca o tym nie pomyślał. Mogliśmy w tym względzie liczyć na pomoc PWiK, ale podczas jednej z ostatnich awarii nie było już takiej możliwości. Dodatkowo przerwa trafiła się w weekend. Wtedy zadziałała dopiero interwencja w centrum zarządzania kryzysowego.

Sytuacja powtarza się kilka razy w roku. Akwedukt zasilający dzielnicę powstał kilka lat po wojnie. Jak twierdzą mieszkańcy, przez ten czas nie przeszedł żadnego  poważnego remontu. Zaniedbania dają znać o sobie częstymi awariami. Były lata, że pękał nawet po kilkanaście razy.     

Licząca blisko 3 km długości sieć w rejonie ulic Górników, Ceglarskiej, Klonowej i Cichej w Ligocie należy obecnie do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Spóła jest ubogim krewnym Polskiej Grupy Węglowej, która po zbankrutowanej kompanii węglowej przejęła kopalnie i wszystko, co wartościowe. SRK, która jest następcą prawnym KW, przypadły w udziale długi i majątek nieprodukcyjny, jak infrastruktura wodociągowa w Ligocie.

- Sprawa ciągnie się latami, ale problem przybrał na sile po zmianach w górnictwie. W czasach, gdy siecią administrowała kompania węglowa,, usterki usuwane były dużo sprawniej. Firma, która na zlecenie SRK dokonuje napraw, nie jest do tego przygotowana. Brakuje jej sprzętu, ludzi i rozeznania. Zdarzyło się, że awaria przeciągnęła się kilka dni, bo wykonawca nie miał pod ręką minikoparki. A ostatnio zwłokę spowodowała błędna ocena sytuacji – robotnicy przyjechali załatać dziurę opaską, podczas gdy, jak się okazało, wymiany wymagał kilkunastometrowy odcinek – punktuje niedociągnięcia SRK Włodarczyk.

Doszło do tego, że mieszkańcy - zdeterminowani częstotliwością awarii z jednej strony i obojętnością właściciela sieci z drugiej – chcą szukać pomocy na samej górze, w rządzie. Z inicjatywy Marcina Ziacha, przewodniczącego rady osiedla, krąży do podpisu petycja o zajęcie się sprawą do  wiceministra energii Grzegorza Tobiszewskiego, który odpowiada za spółki górnicze.   

Szkopuł w tym, że właściwie nie ma już co ratować. Długoletnie ignorowanie problemu doprowadziło instalację do ruiny. Kolejni właściciele, zamiast odtwarzać zniszczone przez czas odcinki, ograniczali się do doraźnego usuwania usterek, przykrywając uszkodzenia obejmami.   

Raz na zawsze problem rozwiązałoby wybudowanie nowej sieci. I tutaj pojawiło się światełko w tunelu. Wszystko było już na dobrej drodze, by taki wodociąg powstał – na koszt miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Gliwicach. 

Latem ubiegłego roku, po trwających kilka lat rozmowach, Gliwice i kompania węglowa dogadały warunki przejęcia infrastruktury. Miasto, biorąc pod uwagę trudną sytuację w górnictwie, zrezygnowało z rekompensaty za odtworzenie zrujnowanego akweduktu i było gotowe przejąć go za darmo.

Nieoczekiwanie plany stanęły w miejscu. - Spółka węglowa, do której należy sieć w tym rejonie, przechodzi obecnie zmiany strukturalne, więc nie dokonuje żadnych czynności związanych z przekazaniem bądź sprzedażą składników majątku – tłumaczy Anna Wietrzyk, rzecznik prasowa PWiK Gliwice.

Przeszkodę dałoby się jakoś pokonać, ale nie jest jedyną. - Wymiana wodociągów pociągnie za sobą konieczność wykonania nowych przyłączy do budynków. Zgodnie z aktualnymi stanem prawnym, powinny być wymienione we własnym zakresie przez odbiorców wody. To wszystko spowodowało, że modernizacja tej sieci nie została ujęta w planie rozwoju i modernizacji na lata 2018-2020 – podkreśla Wietrzyk. 

Radny Włodarczyk twierdzi, że mieszkańcy, zdopingowani wieściami z miejskich wodociągów, nie tracą czasu. Wspólnoty mieszkaniowe czynią starania, by nowa sieć powstała jak najszybciej. 

- W trybie pilnym zwoływane są zebrania, na których przyjmuje się uchwały intencyjne w sprawie wykonania przyłączy oraz zgód, tam, gdzie to potrzebne, na wejście przez PWiK na teren wspólnoty  - przekazuje Włodarczyk.

Mimo trudności przedstawiciele wodociągów nie gaszą nadziei mieszkańców, że - z pomocą wspólnot  - budowę nowego wodociągu da się popchnąć.   

- W przypadku pojawienia się możliwości realizacji, inwestycja będzie mogła być wprowadzona do planu na najbliższe lata jako korekta, o ile pozwolą na to środki finansowe spółki – mówi rzecznik PWiK.

(pik)



























Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj