Dyrekcja i Redaktora zapraszają. Od 1 lipca trzeba koniecznie bywać na festiwalu.
Z Piotrem Chlipalskim rozmawia Małgorzata Lichecka.

Zaklinasz deszcz?
Były takie lata, że zdawało się, że ściągam go na siebie z finałem ulicznikowego „Kawalera” i ścianą wody; z Kolędnikami, których musieliśmy przerwać, bo lało; z Compagnie Daad, która nagle przerwała, a gdy spadła już cała woda (podręcznikowa wręcz „ściana deszczu”!), Daad wróciło do momentu w spektaklu, w którym było tuż przed nagłą ulewą…Ale biorąc pod uwagę sumę imprez przez ostatnie piętnaście lat powoli chyba uznaję deszcz za nieuchronny błąd statystyczny, a do tego znów mamy gdzie uciekać, dzięki sprawczej gościnności CK Victoria, więc i lęki chyba mniejsze.
Bo natura, a raczej aura, to ważny aktor ulicznego festiwalu. Taki aktor trochę z offu.
Trzy tygodnie temu nosiliśmy z Panem Gibbonsem naszą trumnę w Bremie. 30 stopni w cieniu, my w czarnych garniturach i rękawiczkach, ze sporym meblem na plecach… sześć razy. Naprawdę zatęskniłem za gliwickim deszczem. Może w tym roku uda się jakoś tak czarodziejsko, przewiewnie, ale jednak sucho? Tym bardziej, że podążając za charakterem zaproszonych propozycji dość intensywnie wracamy na patelnię Rynku.

Ulicznicy wchodzą w następną „15” z jakimiś nowymi propozycjami? Będziesz relokował coś, dodawał, odejmował, nasycał, przesycał?
Poza wzmożonymi działaniami zaczepnymi pod Ratuszem, dokonujemy historycznej wręcz inwazji na Teatr Miejski z brazylijskim duetem braci Sartori do Vale i ich „DOIS”– przepiękną, malowniczą, zabawą… łukami i strzałami! Jeden z tych spektakli, na które poszedłem kilka razy, żeby upewnić się, że są tak cudne, jak mi się wydawało za pierwszym razem. I wiem, jak to brzmi: „Drodzy Państwo, chodźcie na spektakl, bo dwaj bracia malowniczo strzelają z łuków…”, ale na dobrą sprawę – czym to się różni od zaproszenia pt. „Będzie taki jeden Katalończyk z czterometrowym palem…” albo „… fenomenalnych czterech Francuzów i 800 kilogramów kukurydzy!” (śmiech) Ach, no tak – różni się, bo wejściówki i po raz pierwszy „wspaniała, klimatyzowana sala…”

Patrząc na program, będzie pysznie. No dobra, to zużyty slogan. Będzie wybornie. To ostatnie słowo bardzo lubię, bo jest takie arystokratyczne. Z artystami i artystkami wybierzemy się w różne rzeczywistości.
To mnie chyba ciągle najbardziej kręci w ulicy i jednocześnie wprawia w stany lękowe przez spektaklami pudełkowymi, „klasycznych” teatrów. Idąc na te ostatnie – poprzeczka oczekiwań zdaje się totalnie psuć wrażenia – może, bo coraz trudniej doskoczyć, a może dlatego, że ktoś po prostu (znów) źle się wybił i nie doleciał? Ulica rozkosznie (wiem, wiem, „rozkosznie” brzmi mniej arystokratycznie, ale dużo bardziej… sensorycznie?) zaskakuje nie spodziewasz się tego, co Ci się przytrafi i chyba dzięki temu łatwiej dajesz się zaczarować. Będą więc (paradoksalnie, w pudełku Teatru Miejskiego!) wspomniani łucznicy, będzie trochę bardzo różnych od siebie, solowych improwizacji z publicznością (Murmuyo, Imre Bernath, Pan Li), będzie mocno konceptualne, a jednocześnie bardzo prawdziwe, namacalne, budowanie (Cia. Manolo Alcántara), będzie wreszcie soczysty, chwilami brutalny, intensywny taniec (HURyCAN). No i doroczne propozycje dla dzieciaków – spektakle w parku Chopina i warsztaty podrzucone Kulturalnym Podwórkom, rozrzucone po dzielnicach.

No i skupiłeś się na artystach z bloku hiszpańskojęzycznego. Twoje serce uliczne bije dla nich jakoś mocniej?
O, kompletnie ten fakt przeoczyłem, choć, kiedy o tym wspominasz, wertując programy z ostatnich lat, kryje się tu chyba jakiś postępujący proces. Ale może to trochę o dostępności (po drugiej stronie lądują cudne, niemal kompletnie niedostępne spektakle francuskie), może o energii, sposobie kombinowania, a może o mnogości propozycji, bo formalny rozstrzał tegorocznych nie-Węgrów-i-nie-Polaków jest całkiem spory.

Wiem, że na to pytanie rzadko kto odpowiada na jednym wydechu, ale dobra, zadam je: twój spektakl „naj” z tegorocznej edycji to…
Myślę, że wspomniane różnice w formie pozwolą wielu z Państwa znaleźć coś dla siebie. Po raz pierwszy mamy tak intensywny taniec, jaki przyleci z HURyCAN, na pewno cieszę się jak dziecko, że wreszcie udało się zaprosić „DOIS”, bo to logistyczny fikołek, który wymykał się nam przez ostatnie lata z tysiąca różnych powodów. I tak naprawdę cieszą wszystkie pozostałe „perełki”. Ja to generalnie zawsze się cieszę na ten festiwal, jak dziecko!

Czy oprócz wybornej pogody Dyrekcja ma jeszcze jakieś festiwalowe życzenia?
Żeby choć przez chwilę było Państwu tak pięknie, tak zabawnie, może wzruszająco, że trzeba będzie kogoś złapać za rękę, tak po prostu. O, to by było to całkiem spektakularne, festiwalowe osiągnięcie!

 

Piotr Chlipalski. Performer, scenarzysta, producent teatralny, fotograf, filmowiec dokumentalista, twórca ruchomych obrazków; pomysłodawca i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Artystów Ulicy „Ulicznicy”; współzałożyciel Open Street a.i.s.b.l. z siedzibą w Brukseli. Dawno temu Laureat Nagrody Prezydenta Miasta Gliwice w Dziedzinie Kultury.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj