Z dr. Piotrem Siemką*, autorem albumu „Gliwice. Portret miasta”, wydanego przez oficynę Prasa i Książka, rozmawia Małgorzata Lichecka. 
Jaka była pierwsza karta z gliwickiej kolekcji? 

Pierwszą starą kartę dostałem od pracownicy Biblioteki Śląskiej, to był dublet z tamtejszych zbiorów. Znajduje się zresztą w albumie. Bardzo dobrze pamiętam ten moment, była jesień 1985 roku. Pani w bibliotece zorientowała się, że interesuję się ikonografią, zbieram dane dotyczące śląskich zamków i podczas jednej z wizyt wysypała na stół stosik kart, pytając, czy nie mógłbym zidentyfikować miejscowości, z których pochodzą. Jako że miałem stare mapy, znałem te nazwy i w ciągu dwudziestu minut podałem jej kilkadziesiąt. Była tak zadowolona, że z wdzięczności obdarowała mnie kartą z Gliwic, przedstawiającą fragment rynku z kościołem Wszystkich Świętych.   

To była pocztówka z serii popularny widok czy rarytas? 

Popularny widok, natomiast dziś ta karta jest trudno dostępna. Ona zapoczątkowała kolekcję, bo do tego momentu pocztówek nie zbierałem. Owszem, interesowała mnie ikonografia Śląska, szczególnie rejon Gliwic, miejsce mojego urodzenia. 

Ile kart liczy pańska kolekcja? 

Może zacznę od albumu: jest w nim spora jej część, ale oczywiście nie wszystko, bo w trakcie pracy nad książką przelicytowano mi na aukcjach kilka interesujących egzemplarzy kart. Co do kolekcji, pocztówek jest kilka tysięcy, ale ich nie liczę, jednak potrafię, dość sprawnie, się w tym zbiorze poruszać, bo mam wszystko ułożone miejscowościami oraz regionami.  
 
Gdzie je pan pozyskuje?

Na aukcjach i w antykwariatach. Na przykład w latach 90. i jeszcze po roku 2000  w  warszawskim Domu Aukcyjnym Polonia organizowano znane w środowisku aukcje. Poszukiwałem na nich nie tylko kart z Gliwic, lecz z całego Śląska: Jastrzębia, gdzie teraz mieszkam, Opola, Katowic. Od zawsze interesowały mnie zabytki, starałem się zatem pozyskiwać pocztówki je przedstawiające. Robię to również na aukcjach internetowych, lecz moje zbiory to nie tylko widokówki, trzon, ten najcenniejszy, stanowią grafiki i fotografie. Jeśli chodzi o prywatny zbiór śląskiej ikonografii, mój jest prawdopodobnie największy, jaki powstał po drugiej wojnie światowej.    
  
A gdzie pan to wszystko przechowuje? 

Mam archiwum, które ufundowała mi żona, to takie szafy z korbą, zajmują jedno pomieszczenie w piwnicy.
Album „Gliwice. Portret miasta” prezentuje 691 przedwojennych pocztówek. Często pokazują idylliczny, wystudiowany obraz ulic czy miejsc. Są też nośnikiem reklamowym. Czego możemy się z tych kart dowiedzieć o mieście?   

To doskonały materiał porównawczy, dzięki któremu możemy prześledzić, jak zmieniało się, a przede wszystkim rozwijało, miasto, które przestrzenie były wówczas najbardziej eksponowane, na co stawiano w handlu, przemyśle, architekturze. Muszę przyznać, że układając pocztówki do książki, na nowo odkrywałem Gliwice. A na album namówił mnie Grzegorz Grzegorek, właściciel Wydawnictwa Prasa i Książka, jednak znalezienie klucza do ułożenia kart wcale nie było proste: z początku były nim ulice, ale ten sposób się nie sprawdził, stąd układ z naciskiem na instytucje, najważniejsze place, panoramy, dzielnice. Przyznam się, że wcześniej nie myślałem o wydaniu albumu, zajmowałem się zupełnie czymś innym, obroniłem w tym czasie pracę doktorską o siedzibach rycerskich na ziemi gliwickiej i zamierzałem wydać ją w formie książki. Ale bardzo się cieszę, że udało się z pocztówkami. 

Mógł je kupić prawie każdy, stąd na rynku antykwarycznym pewnie dość sporo egzemplarzy...  

Owszem, ale były tematy bardziej popularne, jak i karty wydawane w jednorazowej serii. W Gliwicach do pierwszej grupy zaliczymy zapewne widokówki z Wilhelmstrasse (Zwycięstwa) i niektóre obiekty przy tej ulicy, chociażby Haus Oberschlesien (dziś urząd miejski). Rzadkie to głównie zajazdy czy restauracje na obrzeżach miasta oraz karty z wieżami wodnymi. Także te z dawnych wsi, dziś dzielnic Gliwic. Wydawali je również właściciele sklepów, traktując jako reklamę sklepu albo zajazdu i w tym przypadku często były to wielodzielne pocztówki, na których umieszczano jeszcze kościół czy szkołę.  
 
Dochodził pan, kim byli adresaci bądź nadawcy pocztówek z gliwickiej kolekcji? 

Nie zajmowałem się tym, to inna dziedzina, bardziej dla kogoś, kto para się historią socjologii.

Żaden wpis pana nie zaintrygował? 

Ależ tak, niektóre odczytałem, jednak dużą część pisano gotykiem, a to już nie jest taka prosta sprawa, więc zarzuciłem.  

W albumie zainteresowały mnie kartki nietypowe. Jest tam na przykład widok alei Przyjaźni, wydany w tłoczonej formie, no i karta zapachowa.
Kiedy ją kupiłem, jeszcze pachniała igliwiem. Karty nietypowe zdobyłem w antykwariacie pana Kalkego z rejonu Tarnowskich Gór, który dość często odwiedzam. 

Piotr Siemko
doktor nauk technicznych, notariusz, badacz historii materialnej Górnego i Dolnego Śląska, kolekcjoner publikacji, ikonografii i kartografii z tego zakresu, popularyzator historii Jastrzębia-Zdroju. Autor wielu publikacji historycznych, dotyczących ikonografii, m.in. albumu „Gliwice. Portret miasta”, wydanego przez oficynę Prasa i Książka Grzegorza Grzegorka. Zbiory z jego kolekcji prezentowano na wystawach w kilku śląskich miastach. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj