W ascetycznym wnętrzu wybijają się na pierwszy plan. I otaczają nas ze wszystkich stron. Kobiety, mężczyźni, dzieci, z różnych społecznych warstw. Ubrani z należytym szacunkiem, z atrybutami zawodu, który uprawiają. Na łonie przyrody (nigdy nie przypadkowym), w zaaranżowanym, na wzór fotograficznego atelier, pokoju, werandzie czy tarasie.
Plejada postaci, z którymi chciałoby się pogawędzić, zapytać, co robili, czego doświadczyli, skąd w nich tyle spokoju (wszak żyli w czasie rozpiętym między dwiema wojnami).
Urzekające portrety, wnikliwy obraz społeczeństwa niemieckiego, jednak tak naprawdę wybór fotografii wybitnego niemieckiego twórcy Augusta Sandera jest przede wszystkim studium czasu minionego.

Zaglądamy fotografowanym w oczy, próbując odgadnąć ich myśli, analizujemy stroje, otoczenie, próbujemy wpasować niektóre uliczne szczegóły w dzisiejszą rzeczywistość, wciąż przebywając wśród ludzi. Jak postawna kobieta z zaczesanymi na bok włosami, o szeroko rozstawionych wyrazistych oczach, ubrana w bogato wyszywany strój, dodatkowo ozdobiony naszyciami z perełek, w szarawarach i bucikach prawdopodobnie z satyny (lub materiału doskonale go imitującego). To sfotografowana przez Sandera artystka cyrkowa. A tajemnicza piękność w jedwabnej (?) sukience z fantazyjnym kwiatowym wzorem? Siedzi na krześle, jedną ręką opierając się o siedzisko, w drugiej trzymając papierosa. To z kolei sekretarka radia zachodnioniemieckiego.  

Gabriele Conrath-Scholl, kuratorka prezentowanej w Czytelni Sztuki wystawy „August Sander. Portrety 1910-1954”, bazując na zachowanych odbitkach fotograficznych, szklanych kliszach, notatkach i listach, wraz z zespołem kolońskiego Die Photographische Sammlung/SK Stiftung Kultur, rekonstruuje życiowe dzieło Sandera. Wybór ponad 100 zdjęć zaproponowała Conrath - Scholl, choć podczas prac nad wystawą wciąż go modyfikowano, zachowując główną oś podziału,  wyznaczoną przez niemieckiego twórcę. Podróż do jego świata możemy rozpocząć lub zakończyć w niewielkiej czytelni w Czytelni. To nic innego, jak zaciszny zakątek, gdzie w skupieniu i tylko ze sobą przejrzymy albumy i reprinty fotografii jednego z najznakomitszych europejskich twórców. Za nami albo przed nami, w zależności od tego, jak usiądziemy przy stole, oś czasu z najważniejszymi wydarzeniami z życia Augusta Sandera.

Rozmowa z Eweliną Lasotą z Działu Fotografii Artystycznej Czytelni Sztuki  o Auguście Sanderze i jego „Ludziach XX wieku”.

Konstruując swoją fotograficzną pracę Sander musiał uczynić początkowe założenie. Wybrać tzw. zdjęcia zerowe.

Nawet konkretnie je nazwał. Ale o tym za chwilę. Otóż Sander wpadł na pomysł cyklu w latach 20. W 1927 roku zdefiniował swoją koncepcję, dzieląc zdjęcia na siedem grup. Poprzedza je jednak ta, której nie przypisuje numeru i nazywa „Archetypami”. Znajdziemy w niej 12 fotografii portretowych ludzi z regionu, w którym wychował się Sander, przedstawiających mieszkańców tamtej okolicy - rolniczej i jednocześnie już bardzo uprzemysłowionej. To świetne nawiązanie do Śląska i jedno z uzasadnień, dlaczego w Gliwicach zajęliśmy się właśnie Sanderem. Fotograf postrzegał bliskość z naturą jako źródło ludzkiej mądrości życiowej, więc do zestawu-matki włączył zdjęcia wykonane w latach 1910 -1914. Jeździł wtedy od wsi do wsi, oferując swoje usługi miejscowej ludności. Obok pojedynczych portretów kobiet i mężczyzn znajdują się tu zdjęcia małżeństw o wieloletnim stażu oraz fotografia grupowa, do której pozują przedstawiciele trzech pokoleń. Tym, co określa „Archetypy” jest nie tylko przywiązanie do ziemi, ale również siła więzi międzyludzkich. Sander w podobny sposób chciał ująć pozostałe grupy, ograniczając zbiory do 15 zdjęć. Ale mu się to, na szczęście, nie udało. Dlaczego liczby są ważne? Jak wynika z notatki autora, uczynionej w 1954 roku i wskazującej, że jego dzieło miało obejmować 500 – 600 fotografii, zestaw ten staje się istotnym punktem odniesienia. Nie tylko daje wgląd w to, czym kierował się, kompletując portrety, ale także przybliża formalne założenia jego przedsięwzięcia. Gdyby w krótkich słowach chcieć określić sposób działania Sandera, można odnieść się do źródeł. Na potrzeby prezentowanej w 1927 roku wystawy zdefiniował coś na miarę manifestu: patrzeć, obserwować i myśleć - trzy słowa, w których zawiera się cały jego proces twórczy.   

Dlaczego zaczął interesować się ludźmi na taką skalę. To niezwykle trudne.

Intuicja. Pracował jako fotograf portretowy i decydując się w latach 20. na projekt „Ludzie XX wieku”, sięgnął do swoich archiwów. Wyszedł więc z roli rzemieślnika i zaczął „manipulować” fotografią: zbiory ze studia (służbowe, na zamówienie) mieszał z tymi z teczek. Myślę, że na zainteresowanie człowiekiem duży wpływ miały jego doświadczenia życiowe: lata 20. to czasy po pierwszej wojnie światowej, w której Sander aktywnie uczestniczył. Portretując ludzi, z jednej strony chciał odbudować utraconą wiarę w człowieka, z drugiej miał potrzebę przyłożenia lupy i zastanowienia się, w jakim dziejowym momencie znajduje się społeczeństwo niemieckie i do czego dąży. To nie puste słowa - Sander zdawał sobie sprawę, jakie to ma znaczenie. Jego najstarszy syn, Erich, wówczas 30-letni, sympatyzował z Robotniczą Partią Socjalistyczną, więc jako rodzina cały czas znajdowali się na celowniku władz i różnych służb.     

W pracowni Sander z pewnością bardziej kreował, a w rzeczywistości poza nią napotykał ograniczenia.

Będąc „w pracy”, czyli fotografując na zamówienie, kierował się pewnym merkantylnym schematem: przyklejał zdjęcia na kartonikach oznaczonych sygnaturą zakładu i tak dostarczał je klientom. Te, włączone w cykl „Ludzie XX wieku”, są inne, nie muszą już dobrze handlowo wyglądać, nie znajdziemy na nich imion i nazwisk sportretowanych. Mimo że Sander znał te osoby i doskonale wiedział, kogo portretuje. Zresztą przez lata, fotograficznie, im towarzyszył. Znajduje to odbicie w całym cyklu: na jednym zdjęciu widzimy małe dziewczynki, by na innym odnaleźć je w kolejnej grupie, już jako dorosłe, z własnymi rodzinami.   

Przemieszczanie się między grupami pokazuje, że Sander miał nie tylko wyczucie społeczne, ale też, w pewnym sensie, przywiązywał się do ludzi. Potrafił z ich życia zbudować ciekawą historię.  

Weźmy kultowego już cukiernika, umieszczonego w grupie rzemieślników. Sander definiował ją przez pryzmat ubioru czy zawodowe atrybuty. Nie potrzebujemy szczegółowego opisu, by domyślić się, że ktoś z miską i w białym fartuchu jest kucharzem. Cukiernika ze zdjęcia, które bardzo lubię, znajdziemy na wystawie także w grupie „Kobieta”, tutaj ukazanego jako wdowca z synami. Z kolei na ujęciu z procesji Bożego Ciała, wykonanym z okna pracowni Sandera, w tle zobaczymy cukiernię, w której pracował „nasz” cukiernik.  Artysta, owszem, spotykał ludzi przypadkowo, ale wśród fotografowanych spory procent stanowiły osoby z jego najbliższego otoczenia. Kobieta podpisana zdawkowo „sprzątaczka” rzeczywiście sprzątała w kamienicy w Sanderów. Zapewne August widywał ją co jakiś czas i wymieniali drobne uprzejmości.

Zastanawiałam się nad metodą pozyskiwania portretowanych. Na pewno nie było to przypadkowe działanie - obyczaj tamtych czasów nie skłaniał do spontaniczności i zaczepiania przechodniów. Fotograf był w tej przestrzeni kimś wyjątkowym. 

Klienci sami do niego pukali, Sander robił im zdjęcia, a po czasie stwierdzał, że warto je włączyć do swojej artystycznej pracy. Ale na pewno też wybierał swoich bohaterów. Jednak jest coś, czego nie mógł przewidzieć - świadczy o tym teczka, którą nazwał „Osoby, które przyszły pod moje drzwi”. Fotografował ludzi pukających do jego mieszkania: komornika, handlarkę, żebraka. Były to przypadkowe spotkania regularnie dokumentowane według tej samej zasady- Sander wybierał formę i skrupulatnie się jej trzymał. 

Na wystawie w Czytelni Sztuki mamy zdjęcia z kilku grup. Mnie szczególnie zainteresowały dwie: „Duże miasto” i „Artyści”.

Do pierwszej fotograf zaliczył portrety przedstawiające typy ludzi, których można spotkać na ulicy. Od ulicznych grajków, magików i kuglarzy, przez cyrkowców, pielgrzymów, włóczęgów, po bawiącą się młodzież czy emigrantów zarobkowych. A „Artyści”, choć tematycznie powiązani z profesjami, zajmują w cyklu osobną pozycję. Wielu spośród sfotografowanych przez Sandera pisarzy, aktorów, architektów, rzeźbiarzy, malarzy, kompozytorów czy muzyków to jego przyjaciele i osoby z najbliższego otoczenia. Ich portrety dają obraz życia kulturalnego Niemiec okresu Republiki Weimarskiej. Wśród sfotografowanych jest między innymi Otto Dix, malarz, którego twórczość w latach 30. była zakazana przez władze.  

Czy zdarzyły się sytuacje, że współcześnie ktoś rozpoznał na tych zdjęciach kogoś z rodziny?

Fundacja prowadzi badania dotyczące regionu wokół Kolonii, gdzie Sander był aktywny: często przyjeżdżał tam na weekend, rejestrował śluby, wesela, konfirmacje, wykonywał fotografie, jechał do Kolonii, wywoływał je, a potem znowu wracał do tych ludzi z gotowym produktem. Badacze z fundacji wyjeżdżają w teren, chodzą od drzwi do drzwi, tłumacząc, że przed wojną bywał tutaj Sander i pytają tych ludzi o rodzinne zdjęcia. A oni pokazują albumy, w których często odnajdują się charakterystyczne kartoniki z winietkami kolońskiego atelier Sandera. W ten sposób fundacja rozpoznaje dotąd anonimowych bohaterów zdjęć. Fotograf sam czasami zostawiał ślady. Jak w przypadku profesora S. Mamy inicjał, więc prościej taką osobą zidentyfikować. 

Sander robił tylko jedno zdjęcie? Czy może kilkanaście ujęć i  z nich wybierał najlepsze?

Najpewniej powstawało kilka, ale były to czasy na tyle dla fotografów nieszczęśliwe, że korzystali ze szklanych negatywów, niezwykle kruchych. Na czas wojny udało się Sanderowi bardzo dobrze zabezpieczyć zbiory w kolońskim mieszkaniu. Mimo że kamienicę zbombardowano, piwnica, w której się znajdowały, ocalała. Jednak w styczniu 1946 roku spłonęła. Szacuje się, że ogień pochłonął od 20 do 30 tys. negatywów. Fundacja próbuje je odtwarzać na podstawie ujęć i zachowanych szklanych klisz. Niestety, bardzo często to pojedyncze egzemplarze.

Sander był człowiekiem szalenie zorganizowanym.


O, tak.   

Czy jego rzemieślnicze podejście pozwalało mu aranżować zdjęcia wykonywane na potrzeby cyklu?

Na pewno pomagało. Co ciekawe, fotografowała cała rodzina. Podczas nieobecności Sandera w czasie I wojny światowej stery przejęła jego żona Anna Sander. Troje dzieci otrzymało od ojca wykształcenie fotograficzne. A Ericha, najstarszego syna, August namaścił na swojego następcę. Erich był członkiem Socjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec, zdelegalizowanej przez nazistów w 1933 roku. Doniesiono na niego w 1934 r., aresztowano i skazano na 10 lat więzienia. Pech chciał, że w ostatnim roku odsiadywania wyroku zachorował. Nie leczono go i zmarł w więzieniu. Na wystawie mamy portret Ericha w celi - na zdjęciu widać suszące się filmy fotograficzne. Syn Sandera potajemnie fotografował współwięźniów, by dać obraz sytuacji i zachować ją dla potomnych.  August włączył wspaniałe portrety do swojego cyklu z serii „Więźniowie polityczni”, ale nie ma ich na gliwickiej wystawie. Fotografię żony wraz z bliźniętami noworodkami – Sigrid i Helmutem – w 1911 roku umieścił w podgrupie „Kobieta i dziecko”. Kilka dni po jej wykonaniu Helmut zmarł. Zdjęcie jego nastoletniej siostry z koleżankami, zrobione przez Sandera w 1927 roku podczas przyjęcia urodzinowego córki, znalazło się w tej samej grupie, co fotografia żony z niemowlętami. W „Ludziach XX wieku” nie zabrakło także portretu drugiego syna Augusta, Gunthera. Widzimy go na motorze – symbolu wolności. Zaś swój autoportret Sander włączył do podgrupy „Typy i postacie dużego miasta”, gdzie sąsiaduje z przedstawicielami ówczesnej bohemy, ale i osobnikami spod ciemnej gwiazdy – bezrobotnymi i przestępcami, zaludniającymi ulice każdej metropolii.    

Wspaniale uwiecznił niemieckie społeczeństwo.


Tak. Jednocześnie bardzo dużo w tej pracy mówi o sobie. Interesuje go tragicznie naznaczony los człowieka, bo wiedział, jakie trudy szykuje nam życie. Do dziś zachowało się 45 teczek. Każda z nich ma swoją nadrzędną kategorię oraz numer. W oparciu o ten system można poruszać po wystawie.

Która z tych grup jest dla pani najbardziej malownicza?


Uwielbiam najróżniejszych włóczęgów. Być może z tego powodu jego praca nie zyskała akceptacji partii, która chciała homogenicznych Niemiec, a Sander pokazywał różnorodność: niewidomych, ciemnoskórych, obłąkanych.   


Kalendarium

1876

August Sander urodził się 17 listopada w Herdorfie jako syn cieśli górniczego Augusta Sandera seniora, późniejszego inwalidy górniczego i Justine Sander z domu Jung. August junior wychował się wraz z siedmiorgiem rodzeństwa. Uczęszczał do lokalnej szkoły ludowej.

1890–1896


Praca na hałdach na terenie kopalni żelaza w Herdorfie. Znajomość z zawodowym fotografem z pobliskiej miejscowości Siegen, który wzbudził jego zainteresowanie fotografią. Dzięki wsparciu finansowemu wuja kupił swój pierwszy sprzęt fotograficzny.

1897–1909


Służba wojskowa i nauka u trewirskiego fotografa Georga Junga. Praktyka zawodowa w zakładach fotograficznych, m.in. w Berlinie, Magdeburgu, Halle, Lipsku, Dreźnie. Został członkiem Górnoaustriackiego Towarzystwa Sztuki (ok. 1904–1909). W swoim atelier fotografii obrazowej Sander oferował „prace fotograficzne wszelkiego rodzaju”.
Ślub z Anną Seitenmacher (1902) oraz narodziny synów Ericha (1903) i Gunthera (1907).

1910–1920


Przeprowadzka do Kolonii. Narodziny bliźniąt Sigrid i Helmuta (1911), przeżyła tylko córka Sigrid. Budowa zakładu fotograficznego w Kolonii-Lindenthal, przy Dürener Straße 201. Rozpoczęcie działalności fotograficznej w Westerwaldzie, podczas której powstają prace włączone później do dzieła „Ludzie XX wieku”.   

lata 20.


Intensywna wymiana doświadczeń w grupie artystycznej Kölner Progressive, przede wszystkim z Wilhelmem Seiwertem i Heinrichem Hoerle. Dojrzewa koncepcja dzieła portretowego „Ludzie XX wieku’ – pierwsza prezentacja projektu w Kölnischen Kunstverein (listopad 1927). Wiosną tego samego roku podróż na Sardynię wraz z pisarzem Ludwigiem Matharem. Wydanie albumu „Oblicze czasu” (1929) ze wstępem Alfreda Döblina.

lata 30.


Sander wygłosił cykl sześciu wykładów „Istota i rozwój fotografii’ w stacji radiowej Westdeutscher Rundfunk (1931). Narodowi Socjaliści nakładają na „Oblicze czasu”  zakaz dystrybucji, klisze zostały zniszczone. Ukazało się sześć zeszytów z fotografiami architektury i krajobrazami Sandera z sześciu różnych regionów Niemiec (1933–1935). Zdjęcia częściowo wykonał Erich Sander. August realizuje liczne zlecenia z zakresu fotografii przemysłu i reklamy. Ze względu na wydarzenia wojenne Sanderowie zmuszeni byli opuścić Kolonię.

1942–1943


Stopniowo od roku 1942 następowała przeprowadzka do wsi Kuchhausen w Westerwaldzie. Kolońskie studio fotograficzne zostało zniszczone przez naloty bombowe. Sander zdołał uratować najważniejszą część swojego archiwum i przenieść ją do nowego miejsca zamieszkania (1942/1943).

1951–1962


Z inicjatywy publicysty i mecenasa fotografii L. Fritza Grubera prace Augusta Sandera prezentowane podczas II edycji photokina (1951). Udział w wystawie zbiorowej „The Family of Man” (1955), której kuratorem był Edward Steichen, szef działu fotografii Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Sander otrzymał tytuł obywatela honorowego rodzinnej gminy Herdorf (1958). Jego prace ukazały się w wydaniu specjalnym szwajcarskiego miesięcznika „du” (1959). Federalny Krzyż Zasług pierwszej klasy i nagroda w dziedzinie kultury Niemieckiego Towarzystwa Fotograficznego (1960/61).

1957


Anna Sander zmarła 27 maja w Kuchhausen.

1964

August Sander zmarł 20 kwietnia w Kolonii.

8 grudnia, piątek, godz. 18.00

Projekt Augusta Sandera a ówczesna fotografia etnograficzna i współczesna antropologia wizualna
Wykład: dr hab. Grażyna Kubica-Heller
Wstęp wolny
Co utrwalone na zdjęciach ubiory, fryzury, gesty mówią o człowieku, jego statusie ekonomicznym i sytuacji życiowej? Co o stereotypach? Dr hab. Grażyna Kubica-Heller, socjolożka, wykładowczyni UJ w Krakowie, zajmująca się także literaturą faktu, fotografią i filmem dokumentalnym, omówi związki fotografii Augusta Sandera z etnografią przełomu XIX i XX wieku oraz ze współczesną antropologią.

15 grudnia, piątek, godz. 18.00

Kiedy słyszę słowo „kultura”, odbezpieczam mój browning. Mocne polityczności wobec kultury w Niemczech u schyłku Republiki Weimarskiej.
Wykład: dr Sebastian Rosenbaum
Wstęp wolny
Okres Republiki Weimarskiej, choć pełen napięć społecznych, był w historii Niemiec czasem błyskawicznego rozwoju. Berlin, ze swoim przemysłem filmowym, realizacjami architektonicznymi, agencjami prasowymi i fotograficznymi stał się światową metropolią – mógł rywalizować z Nowym Jorkiem, Paryżem, Londynem. Wykonane przez Augusta Sandera fotografie przedstawiają nie tylko utrwalony porządek społeczny, ale także zmiany zachodzące w społeczeństwie niemieckim tamtego okresu. Dr Sebastian Rosenbaum, historyk, badacz historii stosunków polsko-niemieckich, zawodowo związany z IPN, omówi klimat polityczny w Niemczech w latach 20. i 30. XX w., ze szczególnym uwzględnieniem jego wpływu na kulturę.

Małgorzata Lichecka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj