W ujęciu historycznym i tegorocznym, o Festiwalu PalmJazz rozmawiamy z organizatorem, Krystianem Kijasem.

Dla Krystiana Kijasa przygoda z PalmJazzem rozpoczęła się w 2012 roku. Wtedy przygotowywana była już 3 edycja festiwalu. Jak jednak podkreśla, czuje, że jest z tym wydarzeniem związany od początku, czyli od dnia, w którym do współpracy zaprosił go Krzysztof Kobyliński, dyrektor artystyczny festiwalu. Nowinom Gliwickim opowiada o tej i o poprzednich edycjach Festiwalu Jazzowego PalmJazz.

Czy wtedy, dekadę temu, trudno było na początkujący festiwal ściągnąć gwiazdy dużego formatu, czy też wystarczającym magnesem była postać pana Krzysztofa Kobylińskiego?
 Tak, nazwisko Kobyliński samo w sobie było gwarancją wysokiego poziomu. Krzysztof sam jest kompozytorem, sam tworzy muzykę. To, że jest uznanym twórcą, pomaga bardzo. Nie przesadzę mówiąc, że ikona jazzu, jaką jest Krzysztof Kobyliński, pozwoliła na zbudowanie PalmJazzu w Gliwicach.

Jak wyglądało to budowanie cegiełka po cegiełce? Czy festiwal się zmieniał, czy od początku pozostaje w tej samej formule?
 Festiwal zawsze miał podobne ramy czasowe i muzyczne. Był projektowany i wymyślony przez Krzysztofa jako festiwal jazzowy, a później przekształcił się w festiwal form etnicznych i jazzowych. To była formuła stworzona przez Krzysztofa na okres jesienny, czyli wtedy, kiedy jazz jest grany. Wiosną przez pewien czas towarzyszyło mu bliźniacze wydarzenie, o nazwie Filharmonia. Obecnie w tym okresie organizowane są pojedyncze wydarzenia, pozwalające na utrzymanie trybu koncertowego.
Wcześniej, kiedy nie było Jazovii, musieliśmy korzystać z innych, dostępnych w mieście miejsc koncertowych. Potem na Rynku pod numerem 10 Krzysztof zbudował salę koncertową, wyposażoną w sprzęt na poziomie światowym. Od tego czasu PalmJazz przeniósł się na deski Jazovii. Pozwoliło to na skoncentrowanie się nie tylko na samej formule festiwalowej, ale także przypisanie festiwalu do miejsca.
Jazovia ma kameralną scenę z widownią na 190 osób. Zwykle, kiedy grały gwiazdy najwyższego, światowego formatu, które przyciągają jednorazowo więcej osób, korzystaliśmy również z innych sal koncertowych w Gliwicach. W tym roku jednak wszystkie koncerty odbywać się będą na scenie Jazovii. W przypadku takiej gwiazdy, jaką jest Leszek Możdżer, aby jak najbardziej wykorzystać jego obecność, organizujemy dwa koncerty. Wtedy w ciągu jednego dnia mamy możliwość pokazania tego artysty niecałym 400 osobom.

Jazz lubi kameralne przestrzenie…
 Tak, i to docenia również Leszek Możdżer. Artysta nie zagra na tej scenie po raz pierwszy - występował w Jazovii 2 lata temu. Zauważył wtedy, że granie w tym miejscu jest przeżyciem wyjątkowym. Wszyscy ludzie na widowni otaczają muzyka, bo widownia znajduje się z trzech stron. Ta bliskość powoduje, że sama muzyka wpływa na widownię, a jednocześnie interakcja widowni z artystą jest natychmiastowa. Te koncerty mają w sobie coś naprawdę szczególnego.

Oprócz Leszka Możdżera, bardzo rozpoznawalną artystką, która w tym roku pojawi się na scenie Jazovii jest Edyta Bartosiewicz…
 … tak, przyjeżdża do nas z nowym projektem. Nakłady jakie musimy ponieść w związku z zaproszeniem takiej gwiazdy są duże, dlatego również i bilety nie są tanie. Zastanawialiśmy się, czy w związku z tym będzie zainteresowanie tym koncertem, ale ku naszej radości jest i to całkiem duże. Czekamy na nią z niecierpliwością. 

Leszek Możdżer i Edyta Bartosiewicz to dwie wielkie gwiazdy tegorocznego PalmJazzu. Ale na przestrzeni lat na scenie festiwalu pojawiały się i inne sławy, grające na światowym poziomie. Jakie występy szczególnie zapadły Panu w pamięć? 
Chyba najbardziej zachowam we wspomnieniach koncerty, jakie dali Chick Corea, Branford Marsalis oraz Jan Garbarek. To były wydarzenia wyjątkowe. Natomiast w rzeczywistości, chcąc wymienić najwybitniejsze postaci sceny jazzowej, jakie mieliśmy okazję gościć w całej historii festiwalu Palmjazz, musiałabym – nie wartościując – opowiedzieć o największych muzykach zagranicznych jak (między innymi, bo trudno tutaj wymieniać wszystkich): Al Di Meola, Avishai Cohen, Dave Douglas, Erik Truffaz, Hiromi, John Scofield, Mike Stern, Nils Petter Molvaer, Randy Brecker, Richard Galliano, Trilok Gurtu, jak i polskich: Adam Makowicz, Anna Maria Jopek, Apostolis Anthimos, Ewa Bem, Hanna Banaszak, Jarosław Śmietana, Józef Skrzek, Leszek Możdżer, Marcin Wasilewski, Stanisław Soyka, Wojciech Karolak, Zbigniew Namysłowski i wielu, wielu innych. 

Festiwal PalmJazz to nie tylko znakomici wykonawcy, ale również możliwość spotkania się środowiska jazzowego i fanów jazzu w jednym miejscu. 
Tak. To środowisko kocha ten rodzaj muzyki. I chodzi nie tylko o jazz, bo przecież w ramach festiwalu koncerty dają również przedstawiciele innych gatunków muzycznych, którzy mają coś wyjątkowego do przekazania. Program, który co roku jest bardzo urozmaicony, przygotowuje dyrektor festiwalu, czyli Krzysztof Kobyliński. 

PalmJazz kojarzymy z jesienią, choć kalendarzowo rozpocznie się w tym roku jeszcze latem. Czy to prawda, że jazz najlepiej wybrzmiewa o tej porze roku? 
(śmiech). Tak, to prawda. Z czasów, kiedy mieliśmy do dyspozycji jedynie dwa programy telewizji, ale za to jazz był w niej pokazywany, pamiętam festiwal Jazz Jamboree. Jazz w tak wielkiej skali grany był właśnie jesienią. To zapewne ma swoje racjonalne wytłumaczenie. W momencie, w którym mamy już krótsze dni aniżeli noce, jazz jest chętniej słuchany. Bo to muzyka, nad którą trzeba się trochę zastanowić. I dlatego jest taka szczególna.

Rozmawiała Adriana Urgacz-Kuźniak

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj