To było kilka tygodni temu. Najpierw zgłoszenie od ojca chłopaka. Jest 18.30. Na miejscu poszukiwań trzeba być za godzinę. Pełną grupą. Tyle czasu musi starczyć na mobilizację, bo przecież szanse na znalezienie zaginionego maleją z minuty na minutę.

Godzina

Po kwadransie od telefonu Piotr Hyrsz, dowódca grupy był już u ojca chłopaka, żeby się rozmówić. Procedury operacyjne zostały uruchomione. Zadysponowany został m.in. dron, który jest znakomitym narzędziem do tego typu poszukiwań. Niestety, tym razem za jego pośrednictwem nie udało się znaleźć chłopaka. Jest 20.00, może 20.15 gdy członkowie Górnośląskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Knurowa wchodzą na tereny leśne. Zaczyna się ściemniać, wyostrzają się zmysły – w poszukiwaniach biorą udział osoby, które mają spore doświadczenie w działaniach prowadzonych w trudnych warunkach. Doskonale wiedzą jak się wtedy poruszać.
O godz. 21.15 ratownicy podzieleni na grupy rozwiezieni są po terenach, gdzie przypuszczalnie może znajdować się chłopak.
- W międzyczasie strona operacyjna ustalała kolejne miejsca, gdzie może przebywać zaginiony. Ratownicy sprawnie przerzucani są z jednego miejsca w drugie. Trzeba sprawdzić każdy sygnał – wyjaśnia Piotr Hyrsz.
Taki sygnał nadchodzi. Ktoś widział osobę podobną do zaginionego chłopaka w innym rejonie Knurowa. Jedna z komórek ratowniczych natychmiast jedzie we wskazane miejsce. Tam znajduje chłopaka. Tym razem – szczęśliwie – zaginiony jest cały i zdrowy.

Akira, Tokyo, Dior i Diego

- to imiona przyszłych psich ratowników, którzy właśnie odbywają szkolenie. Za ich przygotowanie do akcji odpowiada Marta Jany, ratowniczka i strażaczka z OSP.
- Psy, które szkolimy są młode. Najstarszy jest labrador Akira i to on pierwszy podejdzie wkrótce do egzaminu zerowego. Następny w kolejności jest owczarek belgijski Dior, potem labrador Tokyo i owczarek australijski Diego – wylicza Marta Jany.
Praca z psem trwa od dnia odebrania go z hodowli. Wtedy rozpoczyna się powolną socjalizację, naukę współpracy z człowiekiem, reakcji na stres, głośne dźwięki czy pracę w różnych, czasem bardzo trudnych warunkach. Potem psy uczone są prostych komend i posłuszeństwa. A także podążania za człowiekiem i tego, że zawsze wiąże się to z nagrodą. Kolejnym krokiem jest nauka szukania pozoranta i sygnalizowania jego znalezienia. Gdy pies skończy 18 miesięcy może podejść do egzaminu „0”, który przeprowadzany jest w komendzie Straży Pożarnej. Sprawdzana jest umiejętność znalezienia pozoranta i sygnalizowania tego faktu. Podstawą kolejnego egzaminu, „1”, jest psie posłuszeństwo.
Marta Jany działa jako strażak w OSP Szczygłowice i w innych ochotniczych strażach w regionie. Jak wyjaśnia, coraz częściej strażacy tworzą grupy poszukiwawcze i jest to naturalna kontynuacja ich wolontaryjnej pracy. W przypadku Marty, zaczęło się od zbiórki pieniędzy, którą wraz z mężem przeprowadziła na rzecz chorego syna przyjaciół. Choć kwota była spora, misja zakończyła się sukcesem. To dało Marcie zastrzyk energii do tego, by podążyć drogą pomagania…

Strażacy, pielęgniarki, aktorzy, kasjerzy, pracownicy produkcji…

… członkiem Górnośląskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej może być każdy, kto chce się szkolić i pomagać, czasem z narażeniem własnego zdrowia. Grupa działa na wniosek Policji lub członka rodziny osoby zaginionej. Ratownicy pełniący rolę planistów za pomocą specjalnego programu wyznaczają teren poszukiwań, widoczny na ekranach smartfonów każdego członka grupy.
- Ludzie, których wysyłam w teren muszą mi w 100% zaufać, a ja muszę zaufać im – mówi Piotr Hyrsz, dowódca grupy. Obecnie liczy ona 27 osób. – Łączy nas pasja pomagania drugiemu człowiekowi i ratowania życia – ocenia dowódca.

Adriana Urgacz-Kuźniak