Ani boisko do koszykówki, ani trampolina naziemna, ani pumptrack, ani tor do gry w boule – żadna z tych propozycji mieszkańców Wilczego Gardła, złożona w ramach Gliwickiego Budżetu Obywatelskiego nie została zaakceptowana. Mieszkańcy, na czele z Anną Klimaszewską, próbowali odwołać się od negatywnej oceny wyników weryfikacji. Decyzja została jednak utrzymana.

Wyraźna blokada inicjatywy lokalnej?

Takiego zdania jest autorka odwołania i ponad 90 mieszkańców, którzy podpisali się pod stworzonym przez nią dokumentem. „Uważam, że przedłożone uzasadnienia negatywnej oceny wniosków nie merytoryczne (…). Brak jakiejkolwiek możliwości wypowiedzenia się mieszkańców dzielnicy co do projektów dotyczących ich wspólnych miejsc – stanowi jawne przeciwieństwo z ideą budżetu obywatelskiego” – pisze Anna Klimaszewska. W dokumencie punktuje każdy z zaproponowanych przez mieszkańców projekt, udowadniając, że jest on całkowicie wykonalny. Innego zdania są jednak urzędnicy.

Prezydent jest na nie

Na odwołanie mieszkańców Wilczego Gardła odpowiedział zastępca prezydenta miasta Mariusz Śpiewok, utrzymując w mocy negatywną ocenę urzędników.
„Celem złożonych wniosków było wzbogacenie przestrzeni publicznej o obiekty małej architektury. Jednakże wskazana lokalizacja terenu, korona przy boisku piłkarskim dz. nr 214/2 nie posiada wystarczającej ilości miejsca na realizację kolejnych inwestycji” – ocenia prezydent.
Jak dodaje, część wskazanej działki objęta jest umowami dzierżawy z osobami fizycznymi z przeznaczeniem na ogródki. Poza tym działka znajduje się na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, a realizacja wniosków naruszałaby jego ustalenia. Boisko do koszykówki, pumptrack i tor do gry w boule, zdaniem Śpiewoka, kolidowałaby również z istniejącą na terenie działki zielenią, a na jedynej dostępnej do zabudowy przestrzeni budowane jest właśnie boisko do piłki siatkowej plażowej.

Mieszkańcy proponują, za realizację odpowiadają urzędnicy

- Oczywiście rozgoryczenie osób, które są autorami odrzuconych wniosków jest całkowicie zrozumiałe – uważa Łukasz Oryszczak, rzecznik prezydenta miasta. - W procedurze oceny wnioski podlegają gruntownej analizie. Pod uwagę brane są m.in. takie sprawy jak zgodność inwestycji z planem miejscowym, możliwość ich realizacji w jednym roku, kosztorys oraz koszty utrzymania – wyjaśnia. - Trzeba pamiętać, że inwestycje wybierane w procedurze budżetu obywatelskiego to inwestycje miejskie, które podlegają tym samym rygorom prawnym co każda inna inwestycja publiczna.

Rzecznik podkreśla, że choć głos mieszkańców jest istotny, siłą rzeczy osoby zgłaszające pomysły na inwestycje nie muszą mieć obszernej wiedzy z zakresu rozlicznych przepisów budowlanych i innych, a odpowiedzialność za inwestycje spoczywać będzie zawsze na wydziałach czy jednostkach miejskich, które je realizują.

System GBO zdaje się kuleć nie tylko w zakresie różnicy zdań pomiędzy mieszkańcami a urzędnikami co do możliwości realizacji konkretnej inwestycji. Problemem są także nierozstrzygnięte przetargi na realizacje, dynamika zmian cen, uciekające terminy. To frustruje, ale jak dotąd nie ma innego sposobu na partycypowanie lokalnych społeczności w kształtowaniu ich otoczenia. Już Winston Churchill z przekąsem zauważył kiedyś, że „demokracja to najgorszy system, ale nie wymyślono nic lepszego”.

aku

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj