W trudach i znoju, w upale, z ciężkim plecakiem, w obcierających butach, lecz z pieśnią na ustach i różańcem w dłoni dotarli do celu. 377. Gliwicka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę w sobotę po  raz kolejny zameldowała się u Jasnogórskiej Pani.

Wyruszyli 17 sierpnia spod gliwickiej Katedry pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła po porannej mszy św. którą odprawił Biskup Pomocniczy Gliwicki Andrzej Iwanecki. Dzień wcześniej wystartowali pielgrzymi z Kuźni Raciborskiej, była to grupa pomarańczowa, która liczyła blisko 100 osób. Przenocowali w Gliwicach i w czwartkowy poranek wspólnie  wyruszyli na Jasną Górę w siedmiu grupach.

Pogoda, trudności, przeżycia

XXXI Diecezjalna, a już 377. Gliwicka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę odbyła się pod hasłem – „Wierzę w kościół Chrystusowy”, które jest także hasłem tegorocznego roku duszpasterskiego. Pierwszego dnia pątnicy przeszli odcinek liczący około 35 kilometrów, trasa Gliwice - Tworóg. Jak zauważa organizator, a zarazem szef trasy ksiądz Tomasz Wieczorek, nie obyło się bez przeszkód - Na trasie w Księżym Lesie, podczas przerwy obiadowej spotkała nas straszna burza, jednak dzięki Bogu nikomu nic się nie stało. Przeczekaliśmy ulewę i poszliśmy dalej w drogę – wspomina ksiądz.
Pogoda spowodowała, że pielgrzymi dotarli do miejsca noclegowego dopiero wieczorem. Pątnicy wzięli udział w adoracji Najświętszego Sakramentu, chcieli w ten sposób przygotować się do Kongresu Eucharystycznego, który za rok ma się odbyć w diecezji gliwickiej. W drugim dniu po porannej mszy św. pod przewodnictwem biskupa Jana Kopca pielgrzymi wyruszyli do Boronowa, gdzie dołączyły kolejne dwie grupy, szara z Lublińca i fioletowa z Toszka. Wieczorem odbyło się nabożeństwo i  koncert młodego zespołu z Boronowa, gdzie do późnych godzin pielgrzymi wychwalali tańcem i śpiewem Pana Boga. Trzeciego dnia o świcie pielgrzymi wyruszyli na ostatnią prostą do celu, jakim było spotkanie z Jasnogórską Panią. Blisko 930 pątników dotarło na Jasną Górę w sobotę 19 sierpnia. Najmłodszym pielgrzymem była dwuletnia Ania, a najstarszym 75-letni Tadeusz. O godzinie 15.00 odbyła się na Wałach Jasnogórskich msza św. pod przewodnictwem Biskupa Jana Kopca.  
Dlaczego pielgrzymujesz?

- Mówi się tak, że gdy idziesz i nic cię nie boli - idziesz dla siebie, gdy masz odciski, idziesz dla innych. Oj, tym razem są odciski. Dla mnie to radość, bo niosę wiele intencji tych, którzy są mi bliscy, którzy mnie o modlitwę prosili, nawet w czasie drogi otrzymałam nowe intencje. Idę do Mamy. Na Jasnej Górze czuję się jak w domu. Wiem, że Maryja wszystkich nas przytuli do swojego serca – opowiada  siostra Jana, felicjanka.

Niespełna 930 pielgrzymów postanowiło ruszyć w trzydniową lub czterodniową wędrówkę, która okazała się być trudnym wyzwaniem. Wśród nich była siostra Amata, służebniczka NMP, która podjęła się trudu po raz pierwszy - Na pieszą pielgrzymkę gliwicką wybrałam się pierwszy raz. Wcześniej uczestniczyłam w pielgrzymce opolskiej, gdyż pochodzę z tamtej diecezji. Muszę jednak przyznać, że podobnie teraz mogłam doświadczyć prawdziwego ducha pielgrzymkowego, czyli wielkiej radości, wzajemnej życzliwości i otwartości,  rozmodlenia, ale i ofiary, trudu i zmęczenia, bez czego pielgrzymka nie byłaby pielgrzymką. To był dla mnie też szczególny czas opieki Bożej Opatrzności. Nie znałam bowiem, ani trasy, ani miejsc noclegu, ani ludzi, a Pan się o wszystko zatroszczył, nawet o to, że burza z deszczową nawałnicą zastała nas na postoju pod zadaszeniem, gdzie mogliśmy się trochę schronić. Był to dla mnie naprawdę święty czas w bliskości z Panem i z drugim człowiekiem. Niech Pan będzie za wszystko uwielbiony i wielka wdzięczność ludziom, którzy okazali nam tak wielkie serce - wspomina.
Kolejne osoby spotkane na drodze, również pielgrzymowały po raz pierwszy - Na pielgrzymce byłam po raz pierwszy z córką. Postanowiłam pójść z okazji 40-tych urodzin. W głowie miałam ten komfort, że mój teść był w służbie technicznej i mogłam zawsze zrezygnować. Po pierwszym dniu wstałam rano z bólem kolana i myślałam, że nie dam rady dalej pójść, ale pomyślałam sobie, że spróbuję. Pierwsze parę metrów było ciężkie, później ból mijał. Najlepiej się pielgrzymowało, gdy był odmawiany różaniec, wówczas wszystkie bóle odchodziły, jakby Matka Boska zabierała cały ból fizyczny, to było niesamowite. Oczywiście były chwile zwątpienia pod koniec każdej trasy, że dalej już nie pójdę. Klimat tej pielgrzymki i przeżycia wewnętrzne nie mogą się równać z bólem fizycznym. Możliwość poznania nowych osób i na finiszu wejście na Jasną Górę wywołuje szczęście i łzy. Jeżeli zdrowie i czas mi na to pozwoli, to na następny rok również pójdę! – podsumowuje Diana z grupy pomarańczowej.

- Kiedyś, 13 lat temu, jak w życiu mi się posypało, z dużą prośbą poszedłem do Matki Boskiej. Zawierzyłem swoje sprawy, w których intencjach również poszedłem w kolejnych pielgrzymkach. Wszystko z czasem się pięknie poukładało, jestem szczęśliwy i pełen wiary, ale również wdzięczności. Obecna pielgrzymka była dziękczynna, była pięknym świadectwem dla ludzi otaczających mnie, tych bliższych i dalszych. Była również czasem spędzonym z synem Pawłem, który pierwszy raz, mając 7 lat, uczestniczył w pielgrzymowaniu przez pełne 3 dni. Mimo chwilowych trudów i bolących nóg, cel i radość z jego osiągnięcia była ukojeniem tego wszystkiego a dodatkowo była dla syna ziarenkiem wiary umieszczonej w mam nadzieję w żyznej ziemi – mówi pielgrzym Marcin.
Pątnicy zmagali się z wielkimi upałami, a także z nieco wydłużoną trasą w Częstochowie, jednak bez służby porządkowej nie dotarliby bezpiecznie do celu - Dziękuję wszelkim służbom, jak policja, czy pogotowie ratunkowe, jednak najbardziej dziękuję za pomoc mojej służbie porządkowej. 35 młodych ludzi zaangażowanych w kierowanie ruchem, którzy zadbali o to, by nikomu nic się nie stało - podsumowuje ksiądz Wieczorek.
(c)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj