34 lata temu odbyły się w Polsce częściowo wolne wybory parlamentarne. Rozmawiamy z Januszem Steinhoffem byłym posłem i wicepremierem.

4 czerwca 1989 r. na mocy porozumień między władzami PRL a częścią opozycji odbyły się częściowo wolne wybory parlamentarne. Zwycięstwo Solidarności otworzyło nową epokę w najnowszych dziejach Polski oraz wpłynęło na proces upadku komunizmu w Europie Środkowej. Minęły 34 lata. 
Na minione lata patrzę z satysfakcją. Ludzie mieli dość ówczesnego systemu i dali temu wyraz w wyborach z czerwca 1989 roku. Solidarność triumfowała. Na 161 możliwych mandatów poselskich do sejmu kontraktowego „S” zdobyła 161 miejsc, a także 99 mandatów na 100 miejsc w senacie.  Z naszego terenu Elżbieta Seferowicz i ja zostaliśmy posłami, zaś nieżyjący już August Chełkowski i Leszek Piotrowski oraz Andrzej Wielowieyski– senatorami. W stosunkowo niewielkim okręgu wyborczym, obejmującym Gliwice, Zabrze, Pilchowice, Sośnicowice i Rudziniec, dostałem ponad sto tysięcy głosów poparcia!

Jako naród dokonaliśmy rzeczy niezwykłej - bezkrwawej rewolucji. 
Byliśmy w awangardzie zmian wśród krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Warto o tym pamiętać w czasach, gdy historia coraz częściej jest traktowana instrumentalnie, staje się obiektem bieżącej, populistycznej taktyki politycznej. Z nostalgią myślę o odpowiedzialności, poczuciu polskiej racji stanu, politycznej odwadze i determinacji solidarnościowych rządów, dzięki którym Polska należy do NATO, jest liczącą się na świecie gospodarką Unii Europejskiej. O skali naszych dokonań świadczą fakty: wskaźniki makroekonomiczne sytuują nas na pozycji lidera wśród państw, które podobnie jak my przeszły ustrojową transformację. Międzynarodowe instytucje klasyfikują Polskę jako dynamicznie rozwijający się europejski kraj, który szybko redukuje gospodarczy dystans do bogatych krajów UE. Z satysfakcją należy stwierdzić, iż ten dystans nigdy w historii nie był tak niewielki. Choć równocześnie nie wolno zapominać, że polska transformacja okupiona została społecznymi kosztami, a dla wielu podmiotów gospodarczych i grup społecznych wiązała się z poważnymi problemami. A jednak, biorąc pod uwagę tę cenę i efekty transformacji, trzeba uznać, że było warto.

Wtedy, w 1989 r. był to początek nowej epoki, czas wielkiej euforii i nadziei, ale i niepewności. 
Nikt z nas jednak nie przypuszczał, iż szansa na zmiany w Polsce pojawi się tak szybko. Zaczęła się ciężka praca. Dla nas, dotychczasowych opozycjonistów tym trudniejsza, że w większości nasze doświadczenie i znajomość administracji równały się zeru. Był to więc czas permanentnej edukacji. Z dnia na dzień musieliśmy rozpocząć proces budowy demokratycznego państwa, łączyć ze sobą  taktykę i arytmetykę parlamentarną. Byliśmy nową klasą polityczną, rzuconą od razu na głęboką wodę. To był bezprecedensowy, historyczny moment: przywracaliśmy tradycję polskiego parlamentaryzmu, odrzucając pseudodemokratyczną fasadę powojennego sejmu. Równocześnie czuliśmy się depozytariuszami marzeń wielu pokoleń o wolnej i demokratycznej Polsce. Mieliśmy ogromny społeczny kredyt zaufania, ale także świadomość odpowiedzialności za sposób jego wykorzystania. 

Wielkiej polityce towarzyszyły lokalne problemy. 
Tak. Na przykład prośby o uruchomienie budowy Instytutu Onkologii i likwidację gliwickiej koksowni, zatruwającej życie mieszkańców osiedli Sikornik i Trynek. Poważnie traktowaliśmy oczekiwania naszych wyborców. W kolejnej kadencji sejmu wraz z posłanką Jadwigą Rudnicką udało nam się zbudować w sejmie ponad politycznymi podziałami koalicję na rzecz budowy Instytutu Onkologii w Gliwicach. Dziś, ilekroć przejeżdżam obok okazałego budynku instytutu, myślę, że to prawdziwy pomnik wolności.  

Po czerwcowych wyborach powstał pierwszy niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego, który natychmiast rozpoczął, ratujące nasz kraj z głębokiego kryzysu, reformy.
Polska polityka, szczególnie w pierwszych 15 latach po 1989 r. była polityką odpowiedzialności za państwo. Miała ona kilka priorytetów: budowę demokracji, gospodarki rynkowej, decentralizację państwa poprzez rozwój samorządu terytorialnego. Polityka zagraniczna miała z kolei dwa główne priorytety: członkostwo Polski w NATO i Unii Europejskiej. Jedną z pierwszych fundamentalnych reform rządu Tadeusza Mazowieckiego była budowa samorządu lokalnego na szczeblu gmin, którą potem rząd Jerzego Buzka w myśl zasady „po to wzięliśmy władzę, by teraz przekazać ją ludziom” rozszerzył na powiat i województwo. Niestety, ubolewam nad faktem, że nasi następcy nie kontynuowali tych zmian i nie przenieśli znaczącej ilości kompetencji z administracji państwowej do samorządowej. Z przykrością należy również odnotować fakt, że obecna władza nie bacząc na doświadczenia PRL-u ma tendencje do centralizacji państwa. Drażni mnie skrajnie nieobiektywna ocena minionych lat, przedstawiana przez obecnie rządzącą formację. Staje ona zarówno w sprzeczności z faktami, jak i polską racją stanu.  Martwi mnie również stan demokracji w Polsce. Odnoszę wrażenie, iż w ostatnich latach mamy do czynienia z jej atrofią. Ostatnim rażącym przykładem naruszania standardów demokratycznych jest uchwalenie przez większość parlamentarną ustawy o powołaniu komisji ds. wpływów rosyjskich. Postępuje proces zawłaszczania państwa. Symbolem tej patologii są media publiczne czy też spółki skarbu państwa. W partiach politycznych dominuje kult jednostki, prezes decyduje np. o tym, kto będzie na listach do parlamentu. To z kolei jest przyczyną powszechnego oportunizmu parlamentarzystów, eliminacji warunków do poważnej debaty o problemach naszego państwa. Debatę zastąpiła wszechobecna socjotechnika i populizm. Absurd! Jako pierwszy solidarnościowy poseł z Gliwic apeluję więc abyśmy wrócili do walki o demokrację! Przed nami za kilka miesięcy wybory parlamentarne, najważniejsze po 1989 r. Albo postawimy na rozwój, albo będziemy cofać się, jak to ma miejsce teraz, do PRL-u.

Dziś świadomie nie uczestniczy pan w bieżącej polityce. 
Porażką ostatnich lat jest styl uprawiania polityki w naszym kraju. Dominacja socjotechniki nad rzetelną dyskusją o problemach naszego państwa. Narastający populizm i wszechobecna agresja na politycznej scenie. Martwi mnie zatrzymanie wielu reform potrzebnych Polsce w długofalowej perspektywie. Krytycznie oceniam wycofanie się z wprowadzonych przez rząd Jerzego Buzka reformy służby zdrowia czy systemu ubezpieczeń społecznych. Biorąc pod uwagę prognozy demograficzne naszego kraju, będzie to stanowiło w przyszłości wielki problem. Fatalnie oceniam funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, potrzebne są głębokie reformy – oczywiście nie takie, jakie prowadzi obecny rząd i minister Ziobro. W gospodarce niezbędna jest racjonalna, długofalowa polityka, realizowana w oparciu o funkcje regulacyjne państwa. Obecnie te funkcje regulacyjne zastępuje prymitywnie prowadzona polityka właścicielska zdominowana partyjnymi preferencjami kadrowymi. Zapomniano o tym, iż służba dla wolnej Polski wymaga wizjonerstwa i odwagi.

Jako rodowity gliwiczanin jak patrzy pan na nasze miasto?
Gliwice są dobrze skomunikowane, leżą na skrzyżowaniu dwóch autostrad i to decyduje obok wysokich kwalifikacji ludzi w znaczącym stopniu, że biznes chętnie tutaj inwestuje. Prezydent Zygmunt Frankiewicz wraz z kolejnymi kadencjami rady miasta, przesądził o rozwoju Gliwic na wiele lat. Miasto jest dobrze zarządzane, mimo że ostatnie lata zaliczyć należy do wyjątkowo trudnych. Rządzący obecnie w Polsce bowiem, nie kryją swojej niechęci do samorządów. Przejawem tej polityki jest znaczące ograniczenie dochodów samorządów i próba ich zrekompensowana poprzez fundusz inwestycyjny z szczebla centralnego. Wracamy więc w ten sposób do filozofii PRL-u – urzędnik z Warszawy rozstrzygać będzie o priorytetach inwestycyjnych w naszym mieście. Czyżby tak szybko zapomniano o fatalnych doświadczeniach totalitarnego państwa?
(s)

Janusz Steinhoff Gliwiczanin, lat 77. Maturzysta liceum im. Andrzeja Struga, absolwent i wieloletni pracownik naukowy Politechniki Śląskiej. W 1980 był współzałożycielem „Solidarności” na Politechnice Śląskiej. W latach 1981–1989 prowadził działalność podziemną i opozycyjną. W trakcie obrad Okrągłego Stołu pełnił z ramienia „Solidarności” funkcję eksperta w zakresie górnictwa i ochrony środowiska. Poseł na Sejm X, I i III kadencji. W latach 1990–1994 był prezesem Wyższego Urzędu Górniczego. Od 1997–2001 ministrem gospodarki, a w latach 2000–2001 wiceprezesem Rady Ministrów w rządzie Jerzego Buzka. Obecnie przewodniczy Gospodarczemu Gabinetowi Cieni BCC oraz jest przewodniczącym Rady Regionalnej Izby Gospodarczej. Honorowy Obywatel Gliwic.
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj