Pracowity, dostosowujący się do zmieniającego świata, łatwowierny, ale nie naiwny. Mężczyzna o analitycznym umyśle, umiejący pożytkować swoje doświadczenie. - Jestem odporny na chaos, bałagan, „genialne” recepty na wszystko, i wszelkie uzależnienia – wylicza.

Urodził się i pierwsze 10 lat życia spędził w Ostrowcu Świętokrzyskim. Tamtego okresu swojego życia nie wspomina jednak z jakąś nadzwyczajną lubością. - Tato był wojskowym, a mama nauczycielką w ostrowskim liceum. Mieliśmy na terenie szkoły mieszkanie służbowe i w zasadzie otaczali mnie tylko dorośli. Brakowało mi kontaktu z rówieśnikami – opowiada.

 To się zmieniło, kiedy w 1970 r. ojciec otrzymał przydział do jednej z górnośląskich jednostek. Zamieszkali w Chorzowie. - Początki były trudne, bo znalazłem się w obcym dla mnie otoczeniu, wśród rówieśników, którzy mówili jakąś dziwną gwarą. Wtedy dowiedziałem się, że jestem „gorolem” – śmieje się. - Szybko jednak zostałem „przeszlifowany” i stałem się jednym z nich. Integrowały nas podwórkowe zabawy: w wojnę, policjantów i złodziei, chowanego, budowanie szałasów z papendekla.

 Uczniem był bardzo dobrym i już w podstawówce znalazł się w eksperymentalnej klasie przy I Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Chorzowie, w którym kontynuował naukę po ósmej klasie. - Mam świetne wspomnienia z ogólniaka, który dawał nam dużą samodzielność - mówi. - Byliśmy bardzo twórczy. Pamiętam wspólne wyjazdy w góry tzw. rajdy „Słowaka”, imprezy, które organizowaliśmy na terenie miasta. Wtedy mocno pasjonowałem się kabaretem i jazzem, a nobilitacją dla chorzowskich licealistów była możliwość uczestniczenia w koncertach w klubie studenckim „Kocynder”.

 Jeszcze w liceum miał różne pomysły na siebie. Chciał być reżyserem, dziennikarzem. - A nawet artystą cyrkowym – dodaje z uśmiechem. - Ostatecznie w 1979 r. wybrałem - nie bez wpływu rodziców - Śląską Akademię Medyczną.

O czasach studenckich wypowiada się bardzo ciepło. Oprócz nauki był i czas na zabawę. Na drugim roku prowadził klub studencki „Czarny Kot” w Zabrzu-Rokitnicy. - Co ciekawe udało mi się nie powtarzać roku, a wtedy to była prawidłowość; kto był szefem „Czarnego Kota” – repetował. Może dlatego tak się stało, że prowadziłem klub z trzema kolegami i natężenie imprezowania rozłożyło się na kilku (śmiech).

 Na ostatnim roku studiów odbywał zajęcia w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Choć ten ośrodek zachęcał kulturą lekarzy i możliwościami rozwoju początkowo nie wiązał z nim planów zawodowych. Chciał zostać chirurgiem w jednej z uczelnianych klinik. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a on zaraz pod studiach w 1985 r. znalazł pracę w gliwickim instytucie, z którym związany jest pod dziś dzień.

- Miasto znałem już z dzieciństwa, bo jako dziecko żołnierza bywałem w szpitalu wojskowym przy ul. Zygmunta Starego – wspomina. - Gliwice podobały mi się. Na stałe wprowadziłem się tutaj zaraz po ślubie w 1987 r. Zamieszkaliśmy z żoną w hotelu instytutowym, potem w kamienicy przy Częstochowskiej, a od 30 lat mamy przytulny domek w Wójtowej Wsi.

  W wolnych chwilach lubi czytać, głównie literaturę historyczno-polityczną oraz pamiętniki. - Takie książki opierają się na prawdzie. Lubię też jazdę na nartach – dodaje.

  Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach profesora Krzysztofa Składowskiego, dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach.       (s)

 

Krzysztof Składowski, lat 63, profesor nauk medycznych, onkolog. Dyrektor Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach i kierownik I Kliniki Radioterapii i Chemioterapii, krajowy konsultant radioterapii onkologicznej. Absolwent Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach. Od 1985 roku pracuje nieprzerwanie w gliwickim Instytucie Onkologiiprzechodząc tutaj wszystkie szczeble kariery zawodowej – od asystenta do profesora i dyrektora instytutu. Członek komitetów naukowych międzynarodowych i krajowych konferencji medycznych. Jest autorem około 300 publikacji naukowych. Za swoje osiągnięcia zawodowe wielokrotnie nagradzany. Odznaczony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj