O nowych obowiązkach policji podczas pandemii, dyscyplinie gliwiczan oraz łamaniu rządowych obostrzeń rozmawiamy z podinsp. Markiem Słomskim, oficerem prasowym Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.
Ostatnie sondaże CBOS pokazują, że Polacy wysoko oceniają pracę polskiej policji. Znalazła się ona na pierwszym miejscu, między innymi przed władzami samorządowymi, wojskiem, bankiem narodowym, Kościołem katolickim i wieloma instytucjami państwowymi. Daleko w tyle zostawiła prokuraturę i sądy. Podejrzewam, że ta sympatia może być jeszcze większa, bo w dobie koronawirusa funkcjonariusze pokazują się z innej, cieplejszej strony. Mam na myśli chociażby filmik, jaki zamieściliśmy na profilu „Nowin” na Facebooku: mundurowi tańczą dla osób w kwarantannie. To miłe, choć dla wielu pewnie kontrowersyjne…

Wspomniany filmik stał się hitem internetu. Wiem, że wywołał kontrowersje, ale mnie osobiście spodobało się to, co zrobili policjanci z Nowego Dworu Gdańskiego. W tego typu niestandardowych jak na poważną służbę mundurową zachowaniach ważne jest wyczucie i smak, nie wolno przekroczyć pewnej umownej, akceptowalnej społecznie linii. I tu jej nie przekroczono. To była spontaniczna decyzja funkcjonariuszy, których zadanie polegało na kontrolowaniu osób poddanych kwarantannie. W tym przypadku w mieszkaniu były dzieci i mundurowi postanowili zrobić im „show”. Tak, takie zachowanie ociepla wizerunek policji, pokazuje, że nie zawsze jesteśmy „sztywniakami”. (śmiech). 

A co do sondaży – ostatnie rzeczywiście pokazują, że policja (zresztą, po raz czwarty z rzędu) jest najwyżej ocenianą instytucją publiczną. Jej działania dobrze postrzega aż 80 procent ankietowanych. To wynik o pięć procent wyższy, niż w dwóch ostatnich edycjach i zarazem najlepszy w całej historii badań. Dodam, że przeprowadzono je jeszcze przed działaniami związanymi ze zwalczaniem pandemii. Kredyt zaufania, jaki otrzymaliśmy od ludzi, jest dla nas bardzo ważny – mobilizuje, szczególnie podczas walki z koronawirusem. 

Policja, także gliwicka, ma teraz więcej obowiązków. Choćby kontrolę osób objętych kwarantanną. Ile ich jest?

Ta liczba się zmienia. Dziś (dane z piątku, 3 kwietnia – red.) w Gliwicach i powiecie policjanci mają do skontrolowania 862 osoby poddane kwarantannie z uwagi na możliwy kontakt z chorym, ale i te, które w ostatnich dniach przekroczyły granicę. Proporcjonalnie do liczby mieszkańców więcej adresów do sprawdzenia jest w Gliwicach – 548, zaś w powiecie 314.

Jak wygląda taka kontrola i ile razy w ciągu doby policjanci jeżdżą do każdej z osób.

Zasada jest taka: umundurowany policjant przyjeżdża pod adres ze specjalnej listy, jaką danego dnia otrzymuje i telefonicznie kontaktuje się z osobą izolowaną. Nie wchodząc do mieszkań czy domów, prosi o podejście do okna, by potwierdzić obecności. Przy okazji pyta o stan zdrowia oraz ewentualne potrzeby. Takie kontrole przeprowadzane są przynajmniej raz na dzień, o niezapowiedzianych i różnych porach.

Często zdarza się, by policjanci nie zastali osób w miejscu izolacji? Wszyscy wiemy o jednym przypadku – lekarki z powiatu, która przyjmowała pacjentów na dyżurze w szpitalu. 

Odpowiem trochę kodeksowo. Łącznie prowadzimy trzy sprawy dotyczące podejrzenia złamania kwarantanny i sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób przez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego albo szerzenia choroby zakaźnej. Więcej będzie można powiedzieć, gdy śledczy zdecydują o przedstawieniu podejrzanym zarzutów.

Właśnie mieliśmy przypadek 27-latka, który uciekł z kwarantanny w Knurowie i przyjechał do Gliwic. Już w Gliwicach zadzwonił na policję, poinformował, że ma depresję, groził, iż odbierze sobie życie. Na pomoc popędzili mundurowi z drugiego komisariatu. Zastali młodego człowieka z ranami ciętymi przedramienia. Policjanci pytali 27-latka, czy nie jest zakażony. Mężczyzna okłamał. Kiedy wyszło na jaw, że uciekł z kwarantanny, nasi funkcjonariusze zostali objęci nadzorem epidemiologicznym i oczekują na testy. 

Policjanci należą do grupy ryzyka, jeśli chodzi o zakażenie koronawirusem. Jakie środki ostrożności mają do dyspozycji? 

Każdy radiowóz wyposażony jest w sprzęt ochronny. Mówię o kombinezonach, goglach, ochraniaczach na buty, rękawiczkach i płynach dezynfekujących. Mamy także odpowiednie procedury, jeśli chodzi o kontakt z osobami zakażonymi bądź podejrzanymi o zakażenie. Użyte przez mundurowych środki bezpieczeństwa są potem specjalnie zabezpieczane do utylizacji, zaś radiowozy czy pomieszczenia odkażane przez specjalistyczną firmę.

Rząd wprowadził kolejne obostrzenia. Ile odnotowaliście interwencji, w których potwierdzono łamanie nowych zasad?

Dziennie notujemy od kilku do nawet kilkudziesięciu zgłoszeń od zaniepokojonych czymś mieszkańców. Podam przykładowe, z ostatnich godzin. Ekspedientka wykłada towar na półkę bez rękawiczek. Córka sąsiadki objętej kwarantanną weszła do jej mieszkania. O godzinie 11.30 w markecie spożywczym zakupy robi kobieta, która wygląda na 50 lat. We wszystkich tego typu przypadkach dyżurny każe patrolowi pilnie udać się na miejsce i sprawdzić.

To jak jest z dyscypliną gliwiczan?

Większość zdaje sobie sprawę z zagrożenia, patrząc na przykłady z Włoch czy Hiszpanii. Zauważyliśmy, że gliwiczanie sami się separują. Nie wychodzą z domów, a jeśli już muszą, trzymają dystans. To widać i na ulicach, i w komunikacji miejskiej. 

W poprzednich tygodniach, niestety, zdarzały się przykłady nieroztropnych zachowań, szczególnie podczas weekendów. Niektóre osoby, zdaje się „nieśmiertelne”, mimo apeli spotykały się ze znajomymi na imprezach domowych czy działkach. Teraz przepisy zaostrzono, ale i świadomość powagi sytuacji, konieczności podjęcia wyrzeczeń znacznie wzrosła. Gdy rzeczywiście ktoś łamie przepisy i stwarza zagrożenie, interweniujemy, zgodnie z zasadą „zero tolerancji”.

Sypią się mandaty?

Widząc trzy osoby (lub więcej), idące razem ulicą, patrole podjeżdżają i zazwyczaj pouczają. Staramy się edukować, potem ostrzegać, a dopiero na koniec stosować tzw. represję, czyli mandaty. Wszystko zależy od stopnia zawinienia, skali zagrożenia oraz zachowania obywateli. 

Kto sprawia największe kłopoty? Pewnie młodzi…

Hmm… Wydaje się, że młodzi ludzie są bardziej zdyscyplinowani i świadomi zagrożeń niż starsi. Przykładem trzech 61-latków z Sośnicy. Panowie najpierw udali się do znajomego na imprezę, a potem wspólnie opuścili mieszkanie. Przypomnę, można wychodzić z domu tylko w celu dojazdu do pracy, wolontariatu i załatwienia spraw niezbędnych do życia codziennego. Przemieszczanie wspomnianych mężczyzn nie mieściło się w żadnym z wymienionych przypadków, więc każdy z nich otrzymał po 500 złotych mandatu.

Oczywiście, młodzi też łamią zasady. Mandatami ukarano ostatnio trzech sąsiadów, którzy pili alkohol na podwórku przy ul. Błogosławionego Czesława.
 
Teraz mieszkańcy informują policję o łamaniu zasad.

Codziennie dzwonią do nas i piszą maile. Mamy liczne zgłoszenia. Widać w nich obawę. Ludzie podejrzewają, że ktoś przyjechał zza granicy i może być objęty kwarantanną, tymczasem wychodzi wyrzucić śmieci, na zakupy albo wyprowadzić psa. Każdy taki sygnał sprawdzamy. Na szczęście zdecydowana większość zgłoszeń okazuje się obawami na wyrost. Zdarzały się jednak sytuacje wątpliwe – funkcjonariusze upomnieli wówczas taką osobę, przypomnieli, że nie wolno jej opuszczać swojego lokum nawet na chwilę, a psa może wyprowadzić ktoś zaprzyjaźniony.

Ostatnio potwierdziliśmy, że mieszkaniec jednego z bloków w Gliwicach, mimo nakazanej izolacji, chodził do piwnicy po sprzęt malarski, bo wpadł na pomysł, by w czasie wolnym pomalować mieszkanie. Schodząc tylko do piwnicy, również złamał warunki kwarantanny! Policjanci poinformowali o tym incydencie sanepid i sporządzili wniosek o ukaranie mężczyzny. 

Przypominam, że okres kwarantanny nie jest czasem wolnym, podczas którego można swobodnie wychodzić na zakupy, spacery czy spotkania ze znajomymi. Mamy obowiązek przebywać w naszych domach. Nie narażajmy zdrowia i życia innych. Za nieprzestrzeganie warunków kwarantanny grozi kara do 30 tysięcy złotych. 

O niepokojących sytuacjach mówią także nasi czytelnicy. Mieliśmy na przykład informacje o tłumach w marketach budowlanych. Ostatnio doniesiono nam o dużej liczbie klientów na targowisku przy Lipowej. 

Potwierdzam liczne zgłoszenia miejsc, o których mówili czytelnicy „Nowin”. Wprowadzone przez rząd ostatnie obostrzenia były reakcją państwa między innymi na przepełnione w weekendy markety budowlane. Porządkują też sprawę klientów sklepów spożywczych czy targowisk. 

Niektórzy próbują kwestionować obostrzenia.

Muszę podkreślić, wbrew niektórym domorosłym prawnikom – badaczom szukającym kruczków prawnych i kwestionującym podstawy prawne karania za łamanie obostrzeń: zgodnie ze znowelizowanym rozporządzeniem ministra zdrowia, dotyczącym stanu epidemii, a wydanym w oparciu o obowiązującą ustawę, na terenie naszego kraju każdy, powtarzam: każdy, musi stosować się do przepisów porządkowych. Policjanci z kolei działają w oparciu o artykuł 54. Kodeksu wykroczeń i mają podstawę do karania. Mandat to nawet 500 złotych, a powiadomiony przez policję sanepid może nałożyć karę w wysokości od pięciu do 30 tysięcy złotych. 

Nie czas na szukanie kruczków prawnych…

Ba, powiem więcej: wymagajmy od siebie większego rygoru separacji, niż ten prawnie nakazany. To zwiększy bezpieczeństwo nasze, naszych najbliższych, a w konsekwencji całego społeczeństwa. Im bardziej będziemy zdyscyplinowani, tym szybciej skończy się epidemia i nasza udręka.

Jak w dobie pandemii wygląda współpraca policji z miastem i sanepidem?

Współpraca polega między innymi na codziennym wspólnym omawianiu bieżących problemów. Narady zaczynają się o godzinie 9.00, przy czym korzystamy z łączy telefonicznych. W telekonferencjach uczestniczą wszystkie służby, władze samorządowe oraz sanepid.

Czy na drugi plan zeszły teraz sprawy inne? Nie pytam o pilne interwencje, ale wszczęte już wcześniej postępowania.

Dochodzenia i śledztwa dalej są prowadzone, jednak koncentrujemy się na tych czynnościach, które nie wymagają ściągania ludzi do komisariatów. Jeśli to możliwe, przesuwamy przesłuchania świadków. Oczywiście czynności w niezbędnym zakresie muszą być wykonywane.

Z danych wynika, że w minionym miesiącu spadła liczba wypadków drogowych – wiadomo, na ulicach nie ma teraz wzmożonego ruchu. A jak się ma sprawa przestępczości?

Całe życie społeczne spowolniło, również ten immanentny jego element, jakim są konflikty z prawem. Odnotowujemy, przynajmniej w naszym rejonie, duży spadek wszelkich czynów zabronionych. Co nie znaczy, że ich nie ma. Wciąż pojawiają się oszuści działający metodami „na wnuczka” czy „na policjanta”. Ostatnio podawaliśmy przykład 53-latka, który dał się nabrać takiej grupie przestępców i stracił 35 tysięcy złotych.

A czy pojawiły się oszustwa „na koronawirusa”?

Póki co w naszym rejonie mamy jedynie problemy z osobami blefującymi, że są chore na COVID 19. Jak się domyślamy, ich motywacją jest nadzieja, że policjanci machną ręką i, pewnie ze strachu, odstąpią od czynności służbowych. Nic bardziej mylnego! Warto wiedzieć, że każda rozpoczęta interwencja musi mieć finał prawny. Jeśli więc pojawiło się podejrzenie, na przykład prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu, to kierowca musi zostać zbadany. I zapewniam, że zostanie, choćby był potwierdzonym nosicielem. 

Podam przykład pijanego mieszkańca Wielkopolski, którego na ulicy Pszczyńskiej zatrzymali policjanci gliwickiej drogówki. 31-latek kierował ciężarówką. Od razu oznajmił, że przyjechał z zagranicy, źle się czuje i ma objawy zakażenia koronawirusem. Mimo to pobrano mu krew i przewieziono do policyjnego aresztu. Odpowie teraz i za przestępstwo kierowania pod wpływem alkoholu, i za wprowadzenie funkcjonariuszy w błąd.

Apeluję do obywateli o rozsądek i odpowiedzialność podczas kontroli. Przestrzegam też, że ci, którzy stosują „nieładne chwyty”, generują wydatki z budżetu policji, czyli nas wszystkich – będą więc obciążani kosztami odkażania pojazdów czy pomieszczeń.

Panie inspektorze, na koniec – co chciałby pan przekazać mieszkańcom Gliwic i powiatu?

Zostańcie w domach, także w Wielkanoc. Nikt nie wie, czy nie jest zakażony – można nie mieć objawów. Stosujcie się do wszystkich zaleceń i obostrzeń. Tylko wtedy będziecie bezpieczni. Zapewniam, że policjantom nie zależy na wlepianiu mandatów, ale na wspólnym dobru. Naszą codzienną, dodam – niełatwą, służbą chcemy przyczynić się do pokonania pandemii. 

Proszę o odpowiedzialność nie tylko w imieniu naszych funkcjonariuszy, ale także innych służb i zawodów. Pamiętajmy, że policjanci, strażnicy miejscy, strażacy, żołnierze, pracownicy sklepów, lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni i farmaceuci też mają rodziny…

Na koniec powtórzę słowa komendanta głównego polskiej policji: zostańcie w domach, a my zrobimy resztę. 

Rozmawiała Marysia Sławańska

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj