Adama Neumanna, prezydenta Gliwic pytamy o dalsze ograniczanie ruchu samochodowego na gliwickiej starówce, o budowę nowego szpitala, planowane wyburzenia na terenach po dawnej Fabryce Drutu oraz o remont ul. Chorzowskiej. 

W kampanii prezydenckiej zapowiadał pan sukcesywne zamykanie starówki dla ruchu samochodowego. Kolejny – trzeci już - etap wdrażania tego pomysłu spotkał się jednak z niezadowoleniem niektórych mieszkańców i przedsiębiorców, którzy prowadzą swoje biznesy na starym mieście.
Sprawa jest jeszcze otwarta i chcemy porozmawiać na ten temat z najbardziej zainteresowanymi. 25 kwietnia planujemy debatę, na którą już teraz zapraszam. Na pewno zależy nam na wyeliminowaniu tranzytu samochodowego przez starówkę. Natomiast ruch lokalny, podobnie jak to jest teraz na zamkniętych już ulicach, można prawdopodobnie zostawić, z pewnymi ograniczeniami. Zastanawiamy się też nad wprowadzeniem tzw. sezonowości. Zimową porą można byłoby np. dopuścić większy ruch na ulicach w sąsiedztwie Rynku.

Szpital miejski przy ul. Kujawskiej. Rozpoczęcie inwestycji staje pod coraz większym znakiem zapytania. 
Prawomocne pozwolenie na budowę otrzymaliśmy jesienią 2021 r. Wtedy z Wieloletniej Finansowej Prognozy (dokumentu, w którym przewiduje się dochody i wydatki samorządu na przestrzeni lat), rozpisanej do roku 2034 wynikało, że budowa szpitala byłaby możliwa w oparciu o gliwicki budżet. Niestety, zawirowania jakie spowodowały zmiany wprowadzone w styczniu 2022 r. przez „Polski Ład”, gwałtownie ograniczyły nasze możliwości finansowe. Na tej operacji, w wieloletniej perspektywie finansowej, pozbawieni zostaliśmy ponad 800 mln złotych dochodów własnych. Za tę kwotę moglibyśmy wybudować szpital.

W tej sytuacji inwestycja zostanie zaniechana?
Abyśmy mogli ją rozpocząć musiałyby zostać przywrócone zasady dotyczące dochodów własnych miast sprzed „Polskiego Ładu”. Albo też musielibyśmy otrzymać na tę inwestycję środki rządowe. Złożyliśmy wnioski w tej sprawie w Ministerstwie Zdrowia oraz Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Warto w tym miejscu odnieść się do słów wojewody śląskiego Jarosława Wieczorka, który stara się udowadniać, że nieprawdą jest, jakoby miasta takie jak Gliwice, zostały pozbawione przez reformę finansów pieniędzy. Twierdzi, że należyte rekompensaty, adekwatne do ubytków w dochodach własnych samorządów, są przez rząd przekazywane na wniosek tych pierwszych. Skoro tak jest to oczekujemy, że otrzymamy wsparcie finansowe na budowę szpitala. Trzeba też wiedzieć, że mamy już uzgodnioną i zatwierdzoną przez ministra zdrowia tzw. procedurę IOWISZ (instrument oceny wniosków inwestycyjnych w służbie zdrowia). Jest to niezbędne narzędzie w kontekście finansowania szpitala z NFZ, po jego wybudowaniu. Przy minimalnej liczbie 6200 punktów, miasto Gliwice uzyskało ich ponad 31 tysięcy! To świadczy o tym, że ten szpital jest potrzebny, a finansowanie nam się należy.

A jeśli miasto nie otrzyma rządowych pieniędzy? Plan B?
Uważam, że w całości tak duża inwestycja może być realizowana wyłącznie w oparciu o Krajowy Plan Odbudowy, a on, jak wiemy, z uwagi na konflikt polskiego rządu z Komisją Europejską, jest w tej chwili zablokowany w Brukseli. Szukamy więc innych rozwiązań. W tej sytuacji być może koniecznym będzie ogłoszenie przetargu na budowę szpitala z tzw. opcjami. Z części zasadniczej wyłączylibyśmy niektóre elementy planowanej inwestycji, np. wyposażenie w sprzęt medyczny, zaopatrzenie w energię czy zagospodarowanie terenu wokół obiektu. Upatrujemy szansę na finansowanie wyłączonych części z dedykowanych i dostępnych innych programów pomocowych.

W ostatnich tygodniach rozgorzała dyskusja dotycząca wyburzenia zabudowań po dawnej Fabryce Drutu. 
Instytucją odpowiedzialną za ochronę dziedzictwa jest Wojewódzki Konserwator Zabytków. To on podejmuje decyzje w tym względzie i z tego co nam wiadomo, inwestor wstępnie uzgodnił z konserwatorem rozbiórkę wskazanych we wniosku obiektów fabrycznych. Pozostawione miałby zostać niektóre budynki oraz elementy zabudowań – jako tak zwani „świadkowie historii”. Uważam, że to dobre podejście. Już teraz inne podmioty rewitalizują niektóre obiekty na tym obszarze. Zmiana funkcji na tak dużym obszarze wymaga jego przeobrażenia. Ważne żeby stworzyć jak najlepszą, najwartościowszą przestrzeń dla miasta i jego mieszkańców z zachowaniem niektórych elementów historycznej zabudowy. Cieszy nas, że poważny inwestor, w tym przypadku mówimy o gliwickiej spółce giełdowej PA Nova, zamierza ożywić dużą część zaniedbanego, ok. 5 hektarowego terenu pomiędzy ulicami Dubois i Bohaterów Getta Warszawskiego. Mówi się o funkcjach hotelowych, handlowych, biurowo-usługowych i mieszkalnych. Warto też wiedzieć, że jesteśmy już po wstępnych uzgodnieniach z PA Nova w kwestii budowy przyjaznego mieszkańcom ciągu pieszo-rowerowego, który będzie wiódł od ulicy Berbeckiego, przez park Chopina, skwer nad DTŚ, teren dawnej Fabryki Drutu, do ulicy Bohaterów Getta Warszawskiego, by potem poprzez aktualnie zamknięty tunel podziemny dotrzeć do Centrum Przesiadkowego.

Wąskim gardłem może się okazać dojazd do planowanych inwestycji na pofabrycznym terenie. 
Z tego co mi wiadomo PA Nova zleciła już generalnemu wykonawcy zagospodarowania placu przed dworcem PKP budowę bezpiecznego zjazdu z ulicy Bohaterów Getta Warszawskiego na teren dawnej Fabryki Drutu.

Kiedyś był plan rewitalizacji części tej przestrzeni i nadania jej funkcji społecznych. Stała za tym miejska spółka - GAPR. Zamierzeń nie udało się ostatecznie zrealizować.
Urząd Marszałkowski negatywnie ocenił wtedy projekt spółki z uwagi na to, że rewitalizacji miała podlegać jedynie część terenu dawnej fabryki. Rewitalizacji całości oraz późniejszego bieżącego utrzymania tej przestrzeni nie bylibyśmy w stanie udźwignąć finansowo.

Dwie gliwickie ulice wzbudzają ostatnio sporo emocji wśród mieszkańców. Zalewana Pszczyńska i dziurawa niczym szwajcarski ser Chorzowska. 
Pierwsza jest przedmiotem sporu sądowego miasta ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń, która jest właścicielem hałdy przy ul. Pszczyńskiej. Ta, przy dużych opadach deszczu, spływa na jezdnię i ją niszczy. SRK powinna zadbać należycie o swoją własność. Chorzowska potrzebuje gruntownego remontu i to nie podlega żadnej dyskusji. W tej chwili jesteśmy na etapie projektowania inwestycji. Prowadzone są uzgodnienia z PKP dotyczące gospodarki wodami opadowymi. Na to wszystko potrzeba czasu i odpowiedzialnego planu. Ale żeby móc wyremontować tę ulicę, potrzebne są pieniądze. To co mówiłem wcześniej – „Polski Ład” uszczuplił znacząco dochody własne samorządów, które muszą zaciskać pasa i wyznaczać inwestycyjne priorytety. Z uwagi na trwający już rok konflikt rządu z Komisją Europejską, nie możemy też sięgać po środki unijne w takim zakresie jak moglibyśmy.

Choć Arena Gliwice ma już 5 lat wciąż toczą się dyskusje nad zasadnością powstania tego obiektu. 
Oprócz walorów promocyjnych, bo o Gliwicach słychać daleko poza granicami miasta i kraju, niezwykle istotny jest aspekt finansowy. Każde większe czy mniejsze wydarzenie w Arenie przyciąga setki, nawet tysiące gości spoza Gliwic, którzy zostawiają tutaj swoje pieniądze. Korzystają z gastronomii, bazy noclegowej, transportu i wielu innych usług i atrakcji. Są nawet pewne wyliczenia w tym względzie. Można się oczywiście spierać o ich wysokość. Ja widziałem takie, które mówią, że każdy z uczestników organizowanych tam imprez wydaje w mieście kilkaset złotych. Nie jest więc nadużyciem stwierdzenie, że Arena jest obiektem, który napędza koniunkturę gospodarczą Gliwic.

W tym roku kontynuowane będą pana dzielnicowe spotkania z mieszkańcami. Czy głosy gliwiczan brane są przez prezydenta pod uwagę? Krążą takie opinie, że pan słucha, notuje, ale z realizacją postulatów różnie bywa.
Podczas spotkań w dzielnicach informuję mieszkańców o największych realizowanych oraz planowanych działaniach inwestycyjnych samorządu i słucham opinii na ten temat. Drugą część poświęcamy problemom lokalnym z jakimi borykają się gliwiczanie. Obserwuję, że one układają się w pewien system i powinny być systemowo rozwiązywane. Do tego potrzebny jest jednak czas i cierpliwość. Zapewniam, że z uwagą przyglądamy się każdemu postulatowi płynącemu od mieszkańców.

Przed nami gorący czas wyborczy. Za kilka miesięcy będziemy wybierać posłów i senatorów, a za rok w szranki staną samorządowcy.
Najpierw będziemy żyć kampanią parlamentarną. I w niej spodziewam się aktywności samorządowców, chociażby ruchu „Tak! Dla Polski”, którego jestem członkiem zarządu wojewódzkiego. Chcemy mieć realny wpływ na politykę rządu dotyczącą samorządów. Jeśli dalej utrzymywane będą tendencje centralistyczne pozbawiające nas dochodów własnych, to będziemy w coraz mniejszym stopniu samodzielni i nie będziemy mogli realizować postulatów mieszkańców, którzy nas wybrali. Nie jest przecież możliwe by ktoś w Warszawie wiedział lepiej czego potrzebują gliwiczanie. (s)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj