O interwencję poprosiła nas mieszkanka jednej z kamienic sąsiadujących z niewielkim placem zabaw na Św. Anny.

Na furtkach od kilku tygodni wisi kłódka – plac zamknięty został w wyniku pożaru sąsiadującej z nim budowli. Dzieci i młodzież z okolicznych domów nie mają gdzie się bawić. Czasem przeskakują przez płotek okalający miejsce, które nazwać można umownym boiskiem, z bramką farbą wymalowaną na murze.

Nie wszędzie w Gliwicach dzieci mają tak samo

O ulicach znajdujących się w rejonie Franciszkańskiej i Błogosławionego Czesława wszyscy chyba zapomnieli. Przecięta Drogową Trasą Średnicową dzielnica nigdy nie cieszyła się dobrą sławą, ale dobre połączenie z resztą świata, jakie uzyskała dzięki Średnicówce i inwestycja na placu po dawnej hucie mogły przynieść jej szereg korzyści. Tymczasem wokół starych kamienic niewiele się dzieje. Czasem suszy się pranie, czasem na wyciągniętych z domu krzesłach wspólnie kawę piją sąsiadki, doglądając swoich pociech, bawiących się w kurzu. Bo nawet ławek nikt nie postawił.
Tę część Gliwic od osiedli w innych częściach miasta dzieli przepaść kilku dekad. Może dlatego, że tak niewielu mieszkańców ma ochotę się skarżyć? Odważyła się do nas napisać Pani Iwona.   

Mieszkają jak w getcie

„Moją ostatnią deską ratunku jest prośba do Państwa. Jestem mieszkanka ul. Franciszkańskiej. Tutaj jest po prostu zgroza pod względem dbania o dzieci i młodzież. Nasze dzieciaki nie mają tutaj żadnego boiska, a plac zabaw na ul. Św. Anny zamknięto 2 miesiące temu z powodu spalenia się budynków sąsiadujących z nim. Po licznych pismach, prośbach nie zmodernizowano należycie tego placu, a przy placu zabaw śmietniki. Teraz go zamknięto a dzieci grają w piłkę na ulicach i na podwórkach, wybijając szyby, niszcząc elewacje. Prosiłam także o kosze na śmieci od Franciszkańskiej 22 do ul. Robotniczej. Tak, postawiono 1 kosz na Robotniczej. Nikt się nie interesuje tym osiedlem (…). Radni nic tutaj nie działają, nic nie pomagają, twierdzą, że to taka dzielnica - „Trójkąt”. Dzieci mieszkają jak w getcie i nic się nie robi, żeby im to wynagrodzić, bo nikt tutaj nie prosił o to getto”.

Interweniujemy

Jeszcze tego samego dnia kontaktujemy się z Markiem Pszonakiem, który wychował się w tej dzielnicy. Kilka godzin później wysyła do nas informację wraz ze zdjęciami – tak, sytuacja placu zabaw wygląda źle, jest tak, jak opisała pani Iwona. Pszonak deklaruje napisać w tej sprawie interpelację i tak też robi. Apeluje w niej nie tylko o otwarcie placu (jeśli to bezpieczne), ale także o zabezpieczenie środków na remont i doposażenie.
Niestety, sytuacja wygląda gorzej, niż przypuszczaliśmy.

Z wizytą na Anny

W poniedziałek sami jedziemy na plac zabaw. Mimo kłódek wiszących na furtkach, zastajemy matkę z dzieckiem, które bawi się w piasku. Od feralnego muru, z którego mogłyby spaść cegły, dzieli ich spora odległość. Młoda kobieta jest nieufna, ale wyjaśniamy, że naszym celem jest pomoc. Otwiera się i wyjaśnia, że ten plac był najlepszym miejscem zabaw dla niej i dziecka. Fakt, niedaleko znajduje się plac przy kościele, bardziej zadbany, ale trzeba do niego dojść, na co nie zawsze jest czas i ochota. Zwłaszcza w taki upał.
Rozglądamy się po placu. Zdemontowane huśtawki nie wróżą niczego dobrego. Jest dużo śmieci. Niektóre urządzenia – te i pobliskiej siłowni – mogłyby zostać odnowione.
Z placem sąsiaduje zarośnięty trawą po pas skwer, z pięknym starodrzewiem. Oczami wyobraźni widzimy, jak mógłby zyskać, gdyby stał się parkiem kieszonkowym. Później dowiaduję się, że w jego ziemi znajdują się schrony. To utrudnia możliwość ingerencji, ale nie wyklucza koszenia i postawienia ławek.
Wiem, co powiecie. Po co to robić? Dla miłośników złotego trunku?
Ale takim myśleniem nie dokona się zmian.

Czarny scenariusz

Tuż po wizycie na placu zabaw dostajemy odpowiedź z MZUK-u, po której rzednie nam mina.
- Plac zabaw przy ul. św. Anny obecnie jest zamknięty, a związane jest to z pożarem, który miał miejsce kilka tygodni temu. Sytuacja spowodowała naruszenie konstrukcji budynku, który znajduje się w obrębie placu zabaw, dlatego ze względu na bezpieczeństwo użytkujących - obiekt został zamknięty.
Plac zabaw przy ul. Św. Anny nie jest miejscem ogólnodostępnym, wejście na teren jest zagrodzone, a urządzenia, które się na nim znajdują -  wielokrotnie były remontowane. Została podjęta decyzja o likwidacji placu zabaw. Dzieci oraz młodzież mają do dyspozycji place zabaw, które znajdują się nieopodal, wręcz sąsiadują z nimi, a mowa o obiekcie przy ul. Hutniczej (który w ostatnim czasie został zmodernizowany), dwóch placach przy ul. Sportowej oraz dwóch obiektach w parku Chrobrego, czy boiska m.in. w parku Chrobrego – wyjaśnia MZUK.
Ale do Parku Chrobrego przecież jest stamtąd kawałek!

Akcja – reakcja

Natychmiast dzwonimy do Marka Pszonaka. Rusza machina telefonów, które mają uratować plac na Św. Anny. Niestety, kamień wpadł w wodę i zatoczył kręgi – ruszył już demontaż urządzeń. Otrzymuję jednak zapewnienie, że plac zabaw w tym miejscu będzie istniał, ale z odnowionymi lub całkowicie nowymi urządzeniami.
Rozmawiając z mieszkańcami sąsiadujących z placem kamienic, zapewniliśmy ich, że powalczymy o ten teren, dedykowany dzieciom. Za kilka dni wakacje – czy naprawdę nie da się nic zrobić, aby miały miejsce do zabawy? Będziemy drążyć, wiercić włodarzom dziury w brzuchach.
Obiecaliśmy.

Adriana Urgacz-Kuźniak
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj