Przekonuje, że nie trzeba być gliwiczaninem, by pokochać nasze miasto.
Na pierwszym miejscu stawia zadowolenie innych. Dopiero potem myśli o swoim dobrostanie. - Taka postawa poprawia moje samopoczucie, bo pomaganie wzmacnia, czyni nas lepszymi i uszlachetnia. Dla mnie osobiście to źródło satysfakcji i szczęścia - tłumaczy. 

Od dzieciństwa mieszka w Bytomiu, ale całe swoje dorosłe życie związany jest z Gliwicami. Tutaj pracuje, lubi spędzać wolny czas, wyskoczyć z rodziną na obiad, tu angażuje się w sport, który pochłania go bez reszty. - Moje dzieciństwo kręciło się wokół piłki nożnej  – mówi. - Całe dnie spędzaliśmy z kolegami na boisku. Nie było tak jak teraz: Orliki, sztuczna i bezpieczna nawierzchnia. My kopaliśmy piłkę na placach żwirowych, a w najlepszym razie asfaltowych. O zdartych kolanach nie będę opowiadał (śmiech).

Mocno zaangażowany w aktywność fizyczną już w podstawówce wymarzył sobie, że będzie dziennikarzem i komentatorem sportowym. - Pamiętam jak w domu organizowałem wirtualne studio i relacjonowałem rodzinie wydarzenia sportowe, które tylko ja widziałem oczami swojej dziecięcej wyobraźni – wspomina z uśmiechem.
Studiów dziennikarskich ostatecznie nie podjął, ale przez pewien czas pracował jako żurnalista. Najpierw skończył jednak liceum, a po nim dwuletnie studium obsługi ruchu turystycznego. - Na ten czas przypadają też moje ścisłe związki z minipiłką - opowiada. - Założyliśmy w Bytomiu ligę na wzór tej, którą zorganizował w Gliwicach śp. Jurek Wojewódzki. Miałem swoją drużynę i pisałem ligowe relacje do jednej z bytomskich gazet.

Po skończeniu studium postanowił się szybko usamodzielnić i założył… w Gliwicach przy ul. Okopowej firmę zajmującą się spedycją autokarów. Po czterech latach zrezygnował z tego biznesu, ale pozostał w branży turystyczno-transportowej. Przez 15 lat (2003-2018) pracował w Gliwicach na stanowiskach kierowniczych w innych firmach o podobnym profilu.
Realizował też równolegle swoje młodzieńcze marzenia o dziennikarstwie i współpracował z jednym ze śląskich portali internetowych, pisząc tam relacje z meczów Piasta.
Sportowego genu nie wydłubiesz. W 2015 r. rozpoczął współpracę jako team manager z Klaudiuszem Hirschem, trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej sześcioosobowej (trwała ona do 2023 r. i zwieńczona została dwoma medalami mistrzostw świata – red.). W 2016 r. za namową śp. Szymona Wesołowskiego trafił do akademii futsalowego Piasta, a po dwóch latach, za sprawą prezesa Jarosława Jenczmionki do firmy Nbit, sponsora klubu. W obu pełni dziś funkcję członka zarządu.

- W futsalowym Piaście przez te lata robiłem różne rzeczy. Byłem dwukrotnie kierownikiem ekstraklasowej drużyny seniorów, trenerem grup młodzieżowych – wylicza.
- Parę lat temu zaangażowałem się w projekt, który rozpoczął Szymon Wesołowski – pracę z drużyną piłkarzy niesłyszących pod nazwą „MIG Piast”. Na tej fali rozpoczęła się też moja współpraca z żeńską reprezentacją Polski głuchych. Dziś jestem tam jednym z asystentów trenera. W minionym roku zdobyliśmy z dziewczynami brązowy medal mistrzostw świata, teraz przygotowujemy się do Igrzysk Olimpijskich.

Wolne chwile uwielbia spędzać rodzinnie: spacery (ale czasem też, dla resetu głowy, samotne), podróże.
Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Miłosza Karskiego – człowieka ogarniętego sportową pasją.(s)

Miłosz Karski
Lat 51, bytomianin z zamieszkania, gliwiczanin z wyboru. Trener, działacz sportowy. Karierę zawodową zaczynał od branży turystyczno-transportowej, a od ośmiu lat związany z futsalowym Piastem i sektorem IT (na co dzień jest członkiem zarządu w firmie Nbit). Sportowo z Piastem zdobył aż dziesięć medali na zawodach ogólnopolskich w różnych kategoriach (ma na koncie m.in. medal za mistrzostwo Polski seniorów oraz złoto za PP niesłyszących w futsalu).

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj