17 kwietnia rozpoczyna się kwalifikacja wojskowa.

- W budynku WCR spędziłam zaledwie chwilę, ale widziałam już kilka żołnierek… - mówię robiąc ukłon w stronę kobiecej strony zawodu żołnierza. - Rani Pani moje uszy mówiąc „żołnierka” – słyszę w odpowiedzi uprzejme, ale stanowcze słowa. - Rota przysięgi wojskowej, którą każdy żołnierz ma obowiązek złożyć, zaczyna się od słów „Ja, żołnierz Wojska Polskiego…” – mówi mjr Jolanta Połeć, pełniąca obowiązki szefa Wojskowego Centrum Rekrutacji w Gliwicach. Tak zaczyna się nasza długa, ale bardzo interesująca rozmowa o tym, jak radzi sobie kobieta w zdominowanym przez mężczyzn zawodzie, a także o zbliżającej się kwalifikacji wojskowej.

Nie ma podwójnej możliwości składania przysięgi – innej dla kobiet i innej dla mężczyzn. Przysięgamy być żołnierzem Wojska Polskiego i tymi żołnierzami jesteśmy, bez względu na płeć. Wiem, że są silne naciski różnych stron dotyczące feminizacji tej nazwy, ale ja siebie nazywam żołnierzem Rzeczpospolitej Polskiej, a nie żołnierką.
Zresztą, niektóre feminatywy na kanwie żołnierskiej brzmią dość zabawnie. „Żołnierka” to jest coś, czym ktoś może się parać a nie kim być. Marynarz – marynarka, saper – saperka – wiadomo, że marynarka i saperka to są przedmioty i z tym najpierw są kojarzone.

A gdzie w służbie żołnierskiej pojawiają się momenty, w których następuje rozróżnienie na mężczyznę i kobietę?
Zażartuję w tym miejscu, że wtedy, kiedy zakładamy mundur wyjściowy i wkładamy spódnicę.
To jest chyba jedno z nielicznych miejsc pracy, w których rozróżnienia na płeć nie ma. Delikatne kwestie mogą się pojawiać w przypadku egzaminów z wychowania fizycznego, ale to podyktowane jest fizjonomią i fizjologią jednostki. Mężczyzna nigdy nie urodzi dziecka, a kobieta nie jest w stanie wykonać niektórych zadań, które potrafi wykonać mężczyzna. Tego musimy być świadomi! Choć osobiście znam kilka kobiet, które fizycznie góry przenoszą i spełniają się w najcięższych warunkach polowych, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Dlatego uważam, że nie powinniśmy określać predyspozycji kobiet patrząc przez pryzmat płci, tylko przez pryzmat tego, co potrafią i co z siebie dają. Myślę, że wojsko jest dobrym do tego miejscem, ponieważ jeśli tu kobieta chce coś osiągnąć, to to osiągnie. Powinniśmy być traktowani jednakowo i ja staram się tu, jako szef Wojskowego Centrum Rekrutacji, traktować jednakowo żołnierzy, bez względu na płeć.

Przyczepię się jeszcze jednej rzeczy, która – w wielu badaniach – wyróżnia nas, kobiety in plus – siła psychiczna. Czy ta cecha kobiet jest w wojsku zauważalna?
Mogę bazować nie na wiedzy w tym zakresie – bo zawodowo psychologią się nie zajmuję, ale na obserwacji poczynionej podczas mojej służby. Miałam przyjemność być dowódcą plutonu, dowódcą kompanii i faktycznie zauważyłam, że dziewczyny są bardziej zdeterminowane. Jeśli dziewczyna podejmie już decyzję o służbie, jeśli założy mundur, to rzadziej rezygnuje i jest bardziej konkretna w działaniu. Wie czego chce. Natomiast w przypadku panów różnie bywa. Z tym, że zapewne ma to związek również ze statystyką - wiadomo, że im więcej mamy materiału statystycznego do badania, tym bardziej te badania są rzetelne, a niestety nie mamy takiego samego zbioru ilościowego pań i panów w mundurze. Dlatego tu, może być tak, że tych panów, którzy wcześniej rezygnują lub się poddają jest więcej niż pań, ponieważ pań mniej decyduje się na mundur. Chociaż w tym zakresie z roku na rok zauważalne są wzrosty.

Ile obecnie kobiet decyduje się na służbę wojskową?
Jest to zależne od formacji, ale oscylujemy na ok 8%. Są służby, w których kobiet jest więcej, np. w Wojskach Obrony Terytorialnej, ale i takie, w których jest ich mniej, np. w wojskach specjalnych.
W pododdziałach w jednostkach wojskowych jest różnie – jest to uzależnione od warunków, od materiału ludzkiego, który się zgłosi. Jeśli chodzi o konkretne stanowiska, to dowódcy decydują o ich obsadzeniu. Jednak pierwszym czynnikiem, który determinuje to, kto to stanowisko obejmie, są predyspozycje do wykonywania zadań, posiadane doświadczenie, a nie płeć.

Rozpoczynają się kwalifikacje. Czy dotyczą one tylko mężczyzn, czy również kobiet, np. takich, które wykonują określone zawody?
Zacznę od hasła, które warto zapamiętać – „kwalifikacja to nie mobilizacja”. Kwalifikacja wojskowa była, jest i będzie i nie ma to związku z różnymi czynnikami na arenie geopolitycznej. To jest coś, co wynika z obowiązku konstytucyjnego i Ustawy o obronie Ojczyzny. W tym roku kwalifikację wojskową organizujemy od 17 kwietnia do 21 lipca. Obowiązek mają się stawić mężczyźni urodzeni w 2004 roku, jak również ci, którzy urodzili się w 1999 roku i 2003 roku, a do tej pory nie brali udziału w kwalifikacji wojskowej – i na tą okoliczność otrzymają stosowne wezwania z jednostek administracji samorządowej.
Tak jak pani słusznie zauważyła kobiety, które kształcą się w specyficznych kierunkach, określonych w rozporządzeniach – takich jak m.in. kierunki medyczne czy psychologia, również mają obowiązek zgłosić się do kwalifikacji.

Czy kwalifikacja dotyczy także osób czynnych zawodowo w wymienionych w ustawie zawodach?
Tak, ponieważ w tym roku Ustawa o obronie Ojczyzny zmieniła trochę zakres kwalifikacji wojskowych. Dotychczas kwalifikacja wojskowa nie dotyczyła obowiązkowo osób po 24 roku życia, natomiast wymieniona ustawa określiła, że do kwalifikacji wojskowej mogą się zgłosić osoby, które kończą 18 rok życia, a także osoby, które w danym roku kalendarzowym kończą 60 lat .

Czy kwalifikacja dla mężczyzn i kobiet różnią się od siebie?
Nie. Kwalifikacja wojskowa dla wszystkich obywateli wygląda jednakowo, z tym, że dla panów przewidzianych jest więcej dni, a panie są zapraszane w jeden dzień, żeby zapewnić im intymność podczas przeprowadzania badań. Podczas kwalifikacji trzeba się poddać badaniom lekarskim, w tym roku również wywiadowi psychologicznemu. Jeśli przewodniczący komisji lekarskiej uzna, że daną osobę trzeba dodatkowo przebadać specjalistycznie, będzie ją kierował na odpowiednie badania specjalistyczne, w celu stwierdzenia, czy istnieją przeciwskazania do przyznania kategorii zdrowia A, B, D bądź E. Warto zwrócić uwagę, że na kwalifikację wojskową należy zabrać ze sobą dokumenty potwierdzające tożsamość i aktualne wykształcenie oraz dokumenty medyczne z ostatniego roku.

A jak Pani trafiła do wojska?
Zostałam żołnierzem przez moją miłość do chemii. Okazało się, że można być chemikiem w mundurze. Spróbowałam swoich sił w rekrutacji do Wojskowej Akademii Technicznej - nie było łatwo, ale udało się dostać na tę elitarną uczelnię. W ten sposób znalazłam się na Śląsku, bowiem jedna z jednostek chemicznych w Polsce znajduje się w Tarnowskich Górach. Dalsze perypetie pokierowały mnie do terenowych organów administracji wojskowej, od zeszłego roku terenowych organów wykonawczych MON i oto jestem w Gliwicach.

Kobieta czy mężczyzna decydując się na służbę wojskową muszą się liczyć z tym, że nie będą jej odbywać w miejscu, w którym mieszkali i gdzie znajduje się ich rodzina…
Tak, ja jestem tego przykładem. Ale moja nowa rodzina już jest stworzona na Śląsku. Mamy teraz fantastyczne czasy – samochody, samoloty i wydaje mi się, że ta przeszkoda związana z odległością w dzisiejszych czasach nie istnieje.
Natomiast niewątpliwie wyzwaniem jest pogodzenie służby wojskowej z macierzyństwem. Sama jestem mamą, więc widzę, jak trudno poukładać różne aspekty życia, żeby zarówno wykonywać należycie obowiązki służbowe, ale także zabezpieczyć maleństwo, za które się odpowiada. Niewątpliwie jednak dzieci uczą takiego innego patrzenia na wojsko. Ta służba jest po to, żeby zapewnić bezpieczeństwo tym małym osobom, za które odpowiadamy. I musimy tak tę służbę układać, żeby realizować cel, jakim jest bezpieczeństwo kolejnych pokoleń. Jeśli rodzic chce, to jest w stanie to pogodzić. W przypadku małżeństw wojskowych istnieją przepisy na mocy których dąży się, aby mąż i żona nie wykonywali obowiązków służbowych  w większej odległości od siebie niż promień 100 km, bądź stara się ich przypisać do jednego garnizonu, żeby w miarę możliwości wpływać na łączenie rodzin. Dużą pracę wykonała w tej materii Rada ds. Wojskowej Służby Kobiet działająca przy MON, dzięki której sporo przepisów się zmieniło się na korzyść nie tylko kobiet, ale właśnie rodzin.

Jak wygląda praca w wojsku?
Zgodnie z dokumentami normatywnymi, które nas obowiązują, praca żołnierza w ciągu dnia w tygodniu jest 8-godzinna, przy czym mamy dodatkowo służby i dyżury, które nas obligują do wykonywania zadań w innych godzinach służbowych. Natomiast zasada jest taka, że na przestrzeni 3 miesięcy tygodniowy dzień pracy nie może przekraczać 40 godzin. Żołnierze, oczywiście, mają urlop wypoczynkowy, urlop okolicznościowy, macierzyński i rodzicielski. Dodatkowo za wzorowe wykonywanie zadań możemy otrzymać urlop nagrodowy.

Kiedyś zawód żołnierza kojarzony był z dość dobrymi zarobkami. Jak wygląda to w tej chwili?
W marcu po raz kolejny zmienił się mnożnik kwoty bazowej dla żołnierzy zawodowych. Aktualnie na najniższym stanowisku szeregowego zawodowego, ale również w ramach dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, kwota należna wynosi 4960 zł brutto. Warto przy tym podkreślić, że żołnierze płacą nieco niższe podatki. Przykładowo w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej żołnierz (do 26 roku życia) otrzymuje za miesiąc służby ok. 4500 zł netto.
Poza tą podstawą jest bardzo dużo dodatków – m.in. za długoletnią służbę wojskową, za każde kolejne 3 lata służby (po 15 latach liczone za każdy kolejny rok), czy dodatek motywacyjny. W zależności od korpusów są również inne dodatki, każdy stopień, każdy awans oznacza wyższą pensję. Na dodatkowe pieniądze liczyć mogą także osoby na stanowiskach specjalistycznych, kierowniczych… Trudno dokładnie przedstawić, ile zarabia się w wojsku, ale można powiedzieć, że nieźle. Dodatkowo jest jeszcze świadczenie mieszkaniowe. Świadczenie przysługuje, jeśli żołnierz nie zdecyduje się na mieszkanie, korzystanie z internatu wojskowego, bądź kwatery. Są to nieopodatkowane środki, które w przypadku garnizonu Gliwice wynoszą 750 zł.
Warto także zauważyć, że osoby, które obecnie przystępują do służby wojskowej, mają prawo do przejścia na emeryturę po 25 latach, przy czym pełna wysługa wynosi 28,5 roku.

Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać żołnierzem zawodowym?
Przede wszystkim trzeba mieć ukończone 18 lat, trzeba mieć predyspozycje fizyczne i psychiczne – już na poziomie badań przeprowadzanych w ramach WCR jesteśmy w stanie to zweryfikować, trzeba być niekaranym, mieć nieposzlakowaną opinię i obywatelstwo polskie. Wniosek można złożyć w dowolnie wybranym Wojskowym Centrum Rekrutacji, bądź drogą elektroniczną na platformie zostanzolnierzem.pl  

A Pani, jak długo jest żołnierzem?
Minęło już 16 lat. Za mną sporo doświadczeń. Miałam przyjemność brać udział w polskim kontyngencie wojskowym w Afganistanie. To było niesamowite doświadczenie. Uważam, że każdy żołnierz, który wykonuje zadania, który ma do czynienia z kierowaniem ludźmi, powinien mieć możliwość zobaczyć jak wojsko wygląda w praktyce. Jest to praktyka, jakiej nie można zdobyć na żadnym poligonie.

Czy oprócz doświadczenia i wiedzy przywiozła Pani ze sobą wspomnienia trudnych przeżyć?
Nie ma co ukrywać. Tam trwała wojna, ginęli żołnierze, cywile. Brałam udział w hero ceremony, pożegnaniu zwłok naszych żołnierzy. Trzeba być świadomym zagrożenia. W 2013 roku, kiedy byłam w Afganistanie, została zaatakowana nasza baza. To są wydarzenia, których nie da się „odzobaczyć”...  Ale trzeba się cieszyć, że udało się wrócić i można dalej wykonywać swoje obowiązki z bogatszym doświadczeniem.

Czy kobiecie na stanowisku dowódczym jest trudniej niż mężczyźnie? Czy żołnierzom – mężczyznom trudniej jest słuchać rozkazów kobiety?
Nie wiem, bo nigdy nie byłam mężczyzną (śmiech), ale opowiem anegdotę z czasów, kiedy zostałam dowódcą plutonu. Wiadomo, że Śląsk jest specyficznym miejscem pod względem hierarchii rodzinnej. Miałam takiego żołnierza, który przyszedł kiedyś i mówi: „Pani porucznik, jak nie umiałem tego zrozumieć, że baba będzie mną rządzić. Jak to jest możliwe? U mnie mama całe życie w domu była, zajmowała się nami, gotowała, ale to tato przynosił pieniądze. Żona również jest w domu i się nim zajmuje, a tutaj baba mną musi kierować?!”. Do tej pory mam sympatyczny kontakt z tym żołnierzem, a po naszej wspólnej służbie powiedział mi, że nie spodziewał się, że tak dobrze będzie mu się pracowało z kobietą, która będzie jego przełożonym, w tym zawodzie zdominowanym przez mężczyzn.
Podczas swojej służby staram się nie patrzeć na płeć. Staram się wymieniać z innymi żołnierzami doświadczeniem, realizować zadania. To co jest do zrobienia, musimy wykonać zgodnie z przepisami i określonymi zasadami, wedle predyspozycji stanowiskowych a nie płciowych. Oczywiście, pojawiają się głosy, że kobieta, gdy zostanie matką, przestaje być żołnierzem, ale tak to nie działa. Uważam, że każda kobieta jest w stanie to połączyć. Trzeba nam kobietom – żołnierzom tylko zaufać.

Rozmawiała: 
Adriana Urgacz-Kuźniak

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj