Nie lubi tłumów, a najlepiej czuje się w domowym zaciszu, w otoczeniu najbliższych. - Jestem rodzinnym, spokojnym człowiekiem, aczkolwiek głośnym, i czasami kłótliwym – uśmiecha się.

Dorastała w wielopokoleniowym domu w Wilczym Gardle. - Mieszkaliśmy z jednymi dziadkami. Drugich też miałam na wyciągnięcie ręki, po sąsiedzku – opowiada.
O swoim dzieciństwie mówi, że było spokojne i beztroskie. - Jako mała dziewczynka uwielbiałam obcować z naturą i to mi pozostało do dziś – twierdzi. - Dziadkowie mieli króliki, kaczki, kury, więc pomagałam zajmować się nimi. Oprócz tego praca w ogródku, zbieranie wiśni, porzeczek. Fajny czas!

Po szkole podstawowej (SP 2 w Wilczym Gardle), za namową rodziców, uczyła się w Liceum Ogólnokształcącym Filomata, w niewielkim budynku przy ul. Wiejskiej. Początkowo nie była przekonana do nauki w szkole niepublicznej, ale rychło przekonała się, że to był dobry wybór. - Niewielkie liczebnie klasy, indywidualne podejście do ucznia i stawianie na jego rozwój, a nie gonitwa za ocenami – podsumowuje.

Młodzieńcza fascynacja naturą spowodowała, że po maturze postanowiła studiować ogrodnictwo na Akademii Rolniczej w Krakowie. - Studia bardzo wymagające i trzeba było sporo się uczyć, więc na rozrywkowe życie studenckie nie pozostawało zbyt wiele czasu – mówi. - Inna rzecz, że weekendy, święta spędzałam w domu rodzinnym.
W 2006 r. z dyplomem magistra inżyniera wróciła do Gliwic, które jak podkreśla są jej miejscem na Ziemi. - Ja się tu czuje u siebie, znam każdy kąt, ale ubolewam, że moje rodzinne miasto nie leży nad Bałtykiem, które uwielbiam – uśmiecha się.

Pierwszą pracę znalazła w firmie prywatnej, która zajmowała się urządzaniem terenów zielonych. Wcześniej odbyła półroczny staż w Ogrodzie Botanicznym w Zabrzu. Kiedy w 2008 r. ogłoszono nabór na inspektora ds. zieleni w Miejskim Zarządzie Usług Komunalnych w Gliwicach nie wahała się ani chwili i jej pierwsza przygoda zawodowa z tą jednostką miejską trwała aż 11 lat. - Jestem osobą ambitną i w którymś momencie stanęłam przed ścianą, jeśli chodzi o rozwój zawodowy. Wtedy pojawiła się propozycja zatrudnienia w gliwickim Zarządzie Dróg Miejskich – wspomina. - Pracowałam tam 4 lata, budowaliśmy w zasadzie od nowa referat utrzymania zieleni, którego ostatecznie zostałam kierownikiem.

Tymczasem w MZUK na emeryturę odszedł w tym roku jego wieloletni dyrektor Tadeusz Mazur i miasto ogłosiło konkurs na szefa tej jednostki. - Kiedy dowiedziałam się o tym początkowo nie myślałam, żeby w nim wystartować. Dopiero za namową męża i moich współpracowników postanowiłam spróbować i wygrałam. 3 kwietnia 2023 r. wróciłam do MZUK-u. Historia zatoczyła koło – uśmiecha się.

W wolnych chwilach, a ma ich teraz niewiele, lubi wypoczynek z bliskimi na łonie natury. Praca w ogrodzie, wycieczki pieszo-rowerowe. - Uwielbiam też rodzinne gotowanie. Naszą specjalnością – moją i męża - są dania tworzone w kociołku węgierskim na ognisku: bogracze, bigosy, grochówki – wylicza.

Justyna Małek. Lat 41, gliwiczanka. Absolwentka Akademii Rolniczej im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Ukończyła też szkolenia umożliwiające jej zarządzanie zespołem oraz specjalistyczne kursy, m.in. menadżerskie. Doświadczenie zawodowe zdobywała m.in. w Miejskim Ogrodzie Botanicznym w Zabrzu, Miejskim Zarządzie Usług Komunalnych oraz w Zarządzie Dróg Miejskich w Gliwicach. Jej małe sukcesy z tamtych czasów to modernizacji terenów zielonych w naszym mieście, np. otoczenia Radiostacji, placów Rzeźniczego i Mickiewicza, parku Chrobrego, skweru nad DTŚ i Rynku. Prywatnie szczęśliwa żona i mama dwójki dzieci.

(s)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj