Choć rysowanie ołówkiem to jej miłość, nie poprzestaje na tym i próbuje nowych technik. Od blisko 30 lat samodzielnie rozwija swój talent plastyczny, a pokaźna kolekcja dzieł zdobi wnętrza jej domu.
Z artystką – samoukiem, *Małgorzatą Szombierską rozmawiała Patrycja Cieślok.

Początki zawsze bywają trudne. Jak odkryła Pani talent do rysowania?
To się po prostu czuje, potrafi i co najważniejsze - chce się to robić. Gdy chodziłam do szkoły, moje rysunki nie odbiegały od typowych rysunków, które wykonują dzieci. Jednak postanowiłam, że spróbuję wykonać je dokładniej, bardziej szczegółowo, by oddać całą rzeczywistość szkicowanej natury. Zaczęłam od zdjęcia z gazety i narysowałam uwiecznioną na nim przypadkową kobietę. Rysunek tak dobrze mi wyszedł, iż poszłam za ciosem i wykonywałam następne szkice.

Co najczęściej zostaje przez panią uwieczniane na papierze i w jakiej formie jest to wykonane?
Wolę portrety, nie lubię pejzaży, choć czasem trzeba być elastycznym. Wszystko zaczęło się od ołówka, a w zasadzie od duetu ołówka oraz długopisu. Mieliśmy w szkole nauczycielkę plastyki, która podkreślała, by nie bać się ołówka. Jako dziesięcioletnia dziewczynka wzięłam sobie jej słowa do serca i zabrałam się za cieniowanie, za wydobywanie wszystkich głębi. Ołówek jest moją ulubioną techniką i zawsze wraca, chociaż lubię próbować innych, począwszy od pasteli, po zwykłe plakatówki, farby olejne, tempery, czy kredki pastelowe. Jednak moją największą miłością pozostaje ołówek, który jest bardzo wdzięczny.

Ołówek, bo łatwiej jest naprawić to, co się nie udało?
Po części tak właśnie jest z ołówkiem, łatwo można naprawić to, co nam nie wyszło. Jednak najbardziej podoba mi się ostateczny efekt, do którego potrzeba czasu. Bardzo dużo można wydobyć ze zwykłego ołówka.

A inne techniki?
To przede wszystkim sprawdzenie siebie, ale także ciekawość i szukanie nowych inspiracji, by móc się sprawdzić. To tak jak z jedzeniem, raz ma się ochotę na coś słodkiego, innym razem na kwaśne. Podobnie jest ze mną, zawsze chcę spróbować czegoś innego, a nie wiecznie tego samego. Teraz rozpoczęłam przygodę z pisaniem ikon oraz odnawianiem figur, np. kościelnych. Sama nie rzeźbię, jedynie poprawiam to, co zniszczył czas. Staram się, by zostały oddane wszystkie szczegóły, np. fałdki, zmarszczki na twarzy czy siwa broda.  

Skąd pomysł pisania ikon?
Zawsze jest coś do nauki, tym razem chcę się więcej dowiedzieć o ikonach, by móc rozwinąć się bardziej, bo nie chcę stać w miejscu. Koleżanka podarowała mi książkę o ikonach, byłam zachwycona i zaczęłam ją studiować. To nie jest taka prosta kreska, jak mogłoby się wydawać. Najczęściej wykonuję Święte Rodziny, często także świętych patronów. By powstała ikona, trzeba poświęcić bardzo dużo czasu, a ja ciągle się w tym doskonalę.

Jest pani samoukiem, czy były plany, by szlifować swoje umiejętności np. w szkole plastycznej?
Niestety nigdy nie byłam w żadnej szkole plastycznej, choć miałam okazję być na jednej lekcji, jednak to było dawno temu. Studia plastyczne zawsze były w sferze marzeń, jednak nigdy nie udało mi się ich zrealizować. Teraz jest to prawie nierealne, choć nigdy nie mówię nigdy.

Kto jest inspiracją, na kim się pani wzoruje?
Uwielbiam starych mistrzów, którzy kiedyś malowali, takich jak: Tycjan, Vincent van Gogh, czy Leonardo da Vinci. Mistrzowie dążyli, by wszystko było dokładnie dopracowane, perfekcyjne. Ze mną jest podobnie, tak długo rysuję, aż efekt końcowy mi się spodoba. Nie jest to takie proste, by usiąść i odrysować portret czy pejzaż, ja zawsze chcę wydobyć wszystkie elementy, zmarszczki mimiczne, wszystkie cechy charakterystyczne, by każda rzecz była na swoim miejscu. Choć czasem to trwa, to efekt końcowy ma być dla mnie satysfakcjonujący. Bardzo często się zdarza, że coś mi nie wychodzi, muszę wówczas całe dzieło zniszczyć, by zacząć od nowa i zdarza się, że jest kilka prób, bo np. jestem niezadowolona z efektu końcowego.

Jakie cechy charakteru powinien posiadać artysta?
Dużo cierpliwości, mnóstwo czasu i samozaparcia. Najważniejsze, by mieć przy sobie zaufanych i dobrych ludzi, którzy nie zniechęcą, tylko odpowiednio pokierują na drogę rozwoju. Mnie takiej osoby zabrakło. Jeżeli posiada się talent i chce się rysować, to będzie się to robić zawsze, jednak bardzo ważne jest to, by ktoś udzielił wsparcia tak, by móc się rozwijać i nie bać się w to pójść na 100%.

Małgorzata Szombierska 
Pochodzi z Żernicy, jak sama podkreśla – całe jej życie toczy się wokół tej miejscowości, w której wychowała się, dorastała i mieszka po dziś dzień. Od kilku lat należy do Koła Gospodyń Wiejskich. W wolnej chwili pomaga przy dekoracjach kwiatowych w parafialnym kościele.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj