Zwinna, bo w tej dyscyplinie to pożądane, wygadana, z otwartą głową i koleżeńska. Zosia Bornus, uczennica 3e z gliwickiej SP nr 9, w 2016 roku wywalczyła w swojej grupie wiekowej trzecie miejsce w Polsce we wspinaczce sportowej.


Pyta, czy chcę zobaczyć medale i dyplomy. Chcę. Zbiega więc szybko po schodach, a po chwili jest znowu na górze. Rozsiadamy się na kanapie i Zosia wyciąga z torby pęk krążków zawieszonych na kolorowych taśmach. Ten z czerwoną – z pierwszych zawodów, z zielonymi – z wyjazdu, na którym pokonała starsze rywalki, z niebieskim – z ważnych ogólnopolskich rozgrywek. Kiedy  każdy poznam (i dotknę) , Zosia znowu znika. Za pięć minut rozgrzewka, a potem trening w bulderowni BLOKatowice – poprzemysłowej hali przerobionej na sportową przestrzeń dla dzieci i dorosłych.

Ścianka ma około 4 metrów wysokości, i Zosia „robi" ją w szybkim tempie. Na zawodach jest trudniej, ściany są wyższe – mają od 15 do 40 metrów, trasy bardziej skomplikowane. Zosia świetnie zna wspinaczkowy regulamin. Opowiada z zapałem o swojej pasji, ale co chwila przerywa rozmowę i gdzieś biegnie: do trenera, po buty, na rozgrzewkę. Prowadzi mnie do ścianki, żeby wytłumaczyć, dlaczego kamienie mają kolory i co one znaczą. Agnieszka Bornus jest menadżerem, kierowcą, sponsorem, doradczynią, a przede wszystkim ukochaną mamą. Cierpliwą i wyrozumiałą.

Zosia zainteresowała się wspinaczką  na urodzinach swojego kuzyna Kuby, na których jedną z atrakcji była ścianka. Sześciolatka  przeszła wtedy kilka dróg, a po zabawie powiedziała mamie, że chciałaby spróbować na poważnie. – A wcześniej wspinała się tylko po meblach – żartuje pani Agnieszka. Przez trzy miesiące przychodziły na treningi. Potem dziewczynka spróbowała swoich sił na zawodach. – Po nich zrobiłyśmy sobie ośmiomiesięczną przerwę w startach, bo córka trochę się wystraszyła stopnia trudności i nie radziła sobie ze stresem – pani Agnieszka opowiada, że przełomowe okazały się grudniowe zawody z 2015 roku, w Centrum Wspinaczkowym Murall w Warszawie, w których Zosia, w czasówkach, zajęła trzecie miejsce.

Szybkość i zwinność to jej atuty. Zosia ma wspinaczkowy talent, ale żeby go rozwinąć, musi trenować, na poważnie, z myślą o zawodach. Mama i córka są konsekwentne. Nie odpuszczają żadnych zawodów, od kameralnych do wielkich sportowych mitingów. Jeżdżą po Polsce i zbierają pucharowe punkty. Liderki z pierwszymi i drugimi lokatami trenują dłużej. Jednak  Zosia nabiera kondycji, umiejętności, szybkości, staje się coraz pewniejsza, a wspinanie sprawia jej prawdziwą radość.

Zawody rozgrywa się w trzech konkurencjach: na trudność, z tzw. liną; czasówki i bez asekuracji, czyli buldery. – Mam  wyznaczoną drogę. Mogę pójść po wszystkich chwytach albo po baldach w danym kolorze. Na urodzinach u Kuby wspinałam się w zwykłych butach (Zosia pokazuje różowe adidasy), ale teraz mam specjalne, z bardzo elastyczną podeszwą. Na zawodach ubieram uprząż, zawiązuję ósemkę i idę, po chwytach, do końca ściany. Gdy tam dotrę, mówię „blok" i zjeżdżam na linie. Kolorowe „kamienie” mają swoje nazwy: oblak, szpaksik, klama – tak Zosia opisuje,  to co dzieje się na zawodach.

Za każdym razem ścianki są inne, a zawodnicy oglądają drogi z daleka, nie podchodząc do nich. Inaczej jest na tzw. baldach – zawodnikom przysługuje pięć prób, kto wykorzysta ich mniej, jest wyżej w klasyfikacji. – W finałach mam sześć minut na oglądanie drogi. Jestem sama, podobnie jak inni zawodnicy, żeby nikt nie podglądał i nie kopiował ruchów – opowiada Zosia.

Kiedy pierwszy raz weszła do katowickiej bulderowni, powiedziała „łał". Bardzo lubi treningi i nie może się ich doczekać. Zdecydowanie woli wspinaczkę bez liny asekuracyjnej. Uwielbia buldery i nie boi się, że spadnie, bo na dole zawsze jest materac. Po sukcesie z ubiegłego roku w 2017 chciałaby zaliczyć wszystkie zawody pucharowe i Turniej Czterech Ścianek. Ale jeszcze nie wie, czy wspinaczka będzie na całe życie. – Trochę się będę na zawodach stresowała, trochę cieszyła – mówi. A rano, kiedy jechały z mamą do szkoły, Zosia zwierzyła się, że chciałaby zostać trenerką wspinaczki.

Małgorzata Lichecka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj