Policjanci zapowiadają, że samozwańczy szeryf, który omal nie doprowadził do karambolu na DTŚ, nie pozostanie bezkarny.
           
Do bardzo niebezpiecznego zdarzenia doszło na Drogowej Trasie Średnicowej w Gliwicach, tuż przed wjazdem do tunelu. Kierowca jednego z samochodów wyprzedził jadące przed nim auto, zajechał mu drogę, po czym, zatrzymując się na środkowym pasie ruchliwej trasy, wysiadł z pojazdu, by „pouczyć” wyprzedzonego kierowcę.  

Policjanci nazwali już mężczyznę „samozwańczym szeryfem”. 

- Taka postawa, jaką zaprezentował, jest zjawiskiem występującym dość często na polskich drogach. Zazwyczaj „szeryfowie” pojawiają się tam, gdzie powstają utrudnienia w ruchu, korki, zwężenia jezdni czy jakiś kierowca popełni błąd. Frustracja, jaka wówczas występuje, może stać się zapalnikiem do zachowań irracjonalnych – komentuje podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji. -  Drogowy szeryf próbuje narzucić innym swoją wizję prawomyślności. To zachowanie niedopuszczalne, łamiące wszelkie normy prawne i jako takie musi być eliminowane z naszych dróg. I to właśnie zadanie dla policji, które skrupulatnie realizujemy – rzecznik dodaje, że pocieszające jest, iż coraz więcej świadków tego typu zachowań powiadamia organy ścigania. 

Jak się okazało, 41-latek z powiatu gliwickiego zdenerwował się zbyt wolną, jego zdaniem, jazdą innego uczestnika ruchu. Spowodował ogromne zagrożenie na ruchliwej drodze. Inni kierowcy, autobusu oraz toyoty, jadący za nim, musieli ratować się gwałtownym manewrem. O mały włos nie doszło do wypadku. 

Gliwiccy policjanci zatrzymali „szeryfa” i skierowali do sądu wniosek o jego ukaranie, zatrzymanie mu prawa jazdy oraz poddanie mężczyzny badaniom lekarskim.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj