W wyniku eksplozji zginął 55-letni gliwiczanin, ojciec dwójki dzieci. Rodzina ofiary otrzymała wsparcie psychologiczne.
Do tej tragedii doszło w niedzielę, 27 stycznia, kilka minut po godzinie 7.00 rano. Zgłoszono wybuch w Ostropie, w nieruchomości znajdującej się przy ulicy Daszyńskiego. Eksplozja była tak silna, że jeden z mieszkańców dzielnicy sądził, iż doszło do niej w jego piwnicy. Nasi czytelnicy zaś donosili, że słyszeli ją w Łabędach, na osiedlu Trynek, w Knurowie.
Na miejsce przyjechało wiele służb. Prócz straży pożarnej, policji i pogotowia ratunkowego – prokurator, biegły sądowy, nadzór budowlany, nawet inspektorat transportu drogowego, który dokonywał oględzin butli.
Bo przyczyną zdarzenia było rozszczelnienie butli z gazem z zestawu spawalniczego, niebezpiecznym acetylenem. Przechowywano ją w przylegającej do domu jednorodzinnego przybudówce, pełniącej funkcję pomieszczenia gospodarczego oraz garażu.
Początkowo sądzono, że do wybuchu doszło, gdy właściciel nieruchomości próbował uruchomić stojący w przybudówce samochód. Teraz wiadomo, że tak raczej być nie mogło, bowiem w stacyjce auta nie znaleziono kluczyków. Być może do zdarzenia doszło więc po otwarciu drzwi garażu, a być może po włączeniu świateł w pojeździe (zastano go właśnie z zapalonymi światłami). To na razie tylko dywagacje – dokładne przyczyny zbada biegły.
Ulicę Daszyńskiego przez wiele godzin blokowało aż 11 wozów straży pożarnej, do tego pojazdy innych służb. Na znajdującym się w pobliżu sklepowym parkingu, dzięki uprzejmości pracowników marketu, rozbito namioty straży, która prowadziła akcję prawie dziewięć godzin. W sumie na miejscu pracowało 42 strażaków, w tym ochotnicy z Ostropy.
- Odgruzowywaliśmy teren do momentu, gdy była już pewność, że pod gruzami nie ma innych ofiar – mówi brygadier Dariusz Mrówka, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gliwicach.
W gruzach znaleziono właściciela budynku, 55-letniego gliwiczanina. Z domu ewakuowano jego żonę i dwójkę dzieci. Rodzina otrzymała wsparcie psychologa w gliwickim ośrodku interwencji kryzysowej, do którego zawieźli ją policjanci.
Ewakuowano także mieszkańców sąsiednich domów, gdyż istniało ryzyko kolejnych wybuchów. Poza tym, jak mówi brygadier Mrówka, w przypadku zagrożenia acetylenem strefa zakazana przepisowo wynosi 200 metrów.
Podczas działań w pewnym momencie pojawił się syk – na szczęście tym razem wydobywał się nie gaz, ale tlen z innej przechowywanej w garażu butli.
W sumie strażacy wynieśli z przybudówki sześć dużych butli – z tlenem, gazem argonowym i jeszcze jedną z acetylenem. Prócz tego mniejsze z propanem-butanem.
- Przy przechowywaniu gazu, szczególnie acetylenu, trzeba być bardzo ostrożnym. W piwnicach, garażach, pomieszczeniach gospodarczych trzeba obowiązkowo przestrzegać przepisów przeciwpożarowych - napomina brygadier i dodaje, dlaczego acetylen jest tak niebezpieczny.
Otóż jego specyfika polega na tym, że przechowuje się go w postaci masy porowatej. Wystarczy, że butla zostanie lekko uszkodzona, na przykład przez uderzenie, i może ją rozerwać. Poza tym acetylen cechuje się szerokim zakresem wybuchowości, bo wystarczy go w pomieszczeniu tylko 2,4 proc. Górna granica wybuchu to aż 83 proc. Dla porównania – dolna granica wybuchu gazu ziemnego to 4,4, a górna – 14,8 proc.
Akcja służb trwała kilka godzin, ale była przeprowadzona sprawnie. Rzecznik strażaków mówi o dobrej współpracy wszystkich służb oraz operatora koparki odgruzowującej teren. Pomocne były również wodociągi.
(sława)
Komentarze (0) Skomentuj