Nasi czytelnicy stwierdzili jednogłośnie: nowe propozycje im się nie podobają i najlepsze jest logo stare. Urzędnicy zapomnieli najwyraźniej, że Polacy są tradycjonalistami i zmian nie lubią.   
Potrzebę nowego logo urząd miejski tłumaczy starością dotychczasowego, wprowadzonego 11 lat temu. A zastępca prezydenta Krystian Tomala dodaje, że logo wymaga gruntownej zmiany, bo nie odpowiada obecnym trendom. 

Tłumaczenie nie do końca trafione. Logo to znak, z którym mieszkańcy się identyfikują, który zakorzenia się w świadomości prawie jak herb. Tego się nie zmienia, ewentualnie modyfikuje, odświeża. Zresztą, światowy koncern Coca Cola, mimo zmieniających się trendów, ma logo takie samo od lat. Poza tym w grę wchodzą finanse – koszty zmian wszystkich materiałów, na których logo jest umieszczane.  

Zadanie stworzenia nowego znaku zlecono, za 11 tys. zł, agencji Rio Creativo ze Słupska. Dlaczego ze Słupska, skoro w Gliwicach dobrych grafików nie brakuje? Choć można było jeszcze inaczej – ogłosić konkurs dla mieszkańców, a w nagrodę dać, powiedzmy, tysiąc złotych. Po pierwsze, byłaby oszczędność. Po drugie, mieszkańcy, identyfikując się z Gliwicami, zrobiliby znak „od serca”. 

Można było jeszcze inaczej – wykorzystać potencjał, jakim jest Politechnika Śląska. Zdolni studenci naszej uczelni, wielokrotnie nagradzani we wszelakich konkursach krajowych i zagranicznych, poradziliby sobie z zadaniem znakomicie. A jak poradziła sobie agencja ze Słupska? Zdaniem naszych internautów, nie poradziła sobie wcale.

Agencja miała za zadanie wymyślenie trzech projektów, spośród których jeden mają wybrać już sami mieszkańcy. Tydzień temu UM zaprezentował znaki, a te (wszystkie!) spotkały się z dużą krytyką. Większość internautów wybrała opcję czwartą, czyli logo stare.   

Urzędnicy mają jednak zdanie zgoła inne. Na oficjalnej stronie UM czytamy, że dla wynajętej agencji charakterystyczne są pomysły proste i rozwiązania śmiałe, a propozycje przygotowane dla Gliwic wpisują się w ten trend. I rzeczywiście, by zaprezentować inteligentnym i krytycznym gliwiczanom podobne znaki, trzeba być dość śmiałym...

Logo nr 1: sprzężenie zwrotne w klamerce
Klamerka, niepełny pentagram, rozciągnięta gwiazda Dawida, słup energetyczny, kompas, monogram litery A (pasujący do firmy technologicznej, nie miasta). Takie są skojarzenia internautów oraz innych osób, którym pokazaliśmy logo. Twórcom chodziło zaś o... radiostację, najbardziej charakterystyczny obiekt Gliwic. Tyle że jest ona ponoć odświeżona, przedstawiona nowocześnie i dostosowana do narzędzi komunikacji XXI wieku. 

I dalej, z tłumaczenia twórców: fundament komunikacji można oprzeć o ideę pozytywnych fal, dobrego sprzężenia zwrotnego i konstruktywnej rezonacji miasta z innymi podmiotami, np. inwestorami czy turystami. 

Takiej interpretacji chyba nikt sam by wymyślił. Wydumana, bardzo skomplikowana jak na agencję, która wyróżnia się prostotą pomysłów. Wiele do życzenia pozostawia także czcionka pierwszego znaku. Zdaniem Michała Maciąga, gliwiczanina pracującego w warszawskim studiu Noeeko, zawodowo zajmującego się projektowaniem i grafiką, niedługo absolwenta katowickiej ASP, krój pisma wydaje się być mało atrakcyjny, a kojarzy z typografią tanich filmów science fiction.
 - Osobiście znak na pewno bym odrzucił, nietrafiona koncepcja, jeżeli myślimy o Gliwicach. W opisie mowa o pozytywnych falach. Gdzie one są? – pyta grafik, który aktualnie też pracuje nad znakiem dla Gliwic. 

Logo nr 2: wahania na giełdzie 
Zdaniem projektantów: na tyle pojemny koncept, że może wzbudzać wiele skojarzeń. To by się zgadzało, bo nasi czytelnicy komentowali logo jako: błąd w druku (jakby się czcionka rozlała), przycisk play, etykietę lekarstwa. Skojarzeń więc wiele. 

Jak czytamy, propozycja zbudowana jest w oparciu o charakterystyczną, stworzoną na potrzeby logo, czcionkę. Jest mocna w swojej prostocie, co czyni ją łatwą do odtworzenia przez odbiorców. W dyskretny sposób nawiązuje do radiostacji. Odbiorcom jednak drugie logo kojarzy się z czymś ostrym, ostrość z kolei nie jest kojarzona pozytywnie, raczej jako coś niebezpiecznego. 

- Tutaj pojawia się elementarna wiedza z zakresu postrzegania kształtów. Polecam książkę Adriana Frutigera „Człowiek i jego znaki” – mówi Maciąg. - Zabawy typograficzne i ręczne przekształcanie liter nie zawsze prowadzi do dobrych efektów. Trzeba mieć odpowiednie oko, estetykę i kunszt mistrza typografii. 

Zdaniem grafika, charakterystyczna w logo litera „W” może prowadzić do wielu skojarzeń, np. z wycinkiem zapisu elektrokardiogramu czy wahaniami na giełdzie papierów wartościowych. - Gdyby nie nazwa miasta i jego świetne motto, znak byłby bardzo miałki i kompletnie bez wyrazu. 

Logo nr 3: wieża ciśnień, tylko która? 
Zdaniem projektantów, propozycja trzecia nawiązuje do historii miasta, jest bezpośrednim odniesieniem do herbu, czyli tradycji. To ma komunikować: „jesteśmy nowocześni, zaawansowani technologicznie, ale nie zapominamy o naszych korzeniach, jesteśmy dumni z historii”. Typografia została ręcznie zmodyfikowana, by nadać jej wyrazistego wydźwięku, a charakterystyczny pattern otwiera drogę do budowy całej identyfikacji. Tyle twórcy. A co na to mieszkańcy?

Okazuje się, że znajdująca się w logo baszta została zinterpretowana jako… wieża ciśnień, nie wiadomo tylko, czy ta z ulicy Sobieskiego, czy Okrzei. Poza tym, zdaniem jednego z internautów, logo ma fatalnie ułożony napis, a czcionka jest za mała, podział frazy – dziwny. 

Co na to nasz ekspert? 
- Opcja trzecia wydaje się być najciekawsza, jednak coraz więcej miast próbuje w swoich identyfikacjach wizualnych nawiązać do heraldyki, co również może skutkować marnymi efektami. W tym przypadku mamy sporo zawojowań, które kłócą się z aktualnym herbem (i logo zresztą też), np. czerwona baszta, czy granatowy półorzeł. Fakt faktem, przy tej opcji można zastosować sporo różnych patternów i kolorowych elementów. Osobiście znak wydaje mi się za ciemny i za ciężki, a krój pisma, jak i jego odmiana w kapitalikach, dodatkowo go przybija – komentuje Michał Maciąg i dodaje, czego mu w propozycjach brakuje: - Czegoś, co nawiązuje do aktualnych kolorów miasta, żywych i intensywnych. Nie wiem, jakie było założenie projektu, ale wszystkie prezentowane koncepcje są po prostu smutne i wydają się być przygotowane w bardzo krótkim czasie. 

Opisy lepsze niż projekty 
Przyglądając się propozycjom agencji Rio Creativo, można odnieść wrażenie, że projektanci zdecydowanie więcej wysiłku włożyli w przygotowanie obszernych i dość skomplikowanych opisów niż w sam akt twórczy. 

Urzędnicy do fali krytyki na razie się nie ustosunkowali. My zapytaliśmy rzecznika prasowego prezydenta Gliwic, co o nowych znakach sądzi i dlaczego miasto nie poprosiło o ich zaprojektowanie studentów PŚl lub nie zorganizowało konkursu dla mieszkańców. Marek Jarzębowski odpowiedział w sposób, który autorka tekstu odczytała jednoznacznie: „niech mi pani da spokój”. 

Oto odpowiedź rzecznika: „Zapewne, jako gliwiczanin, wezmę udział w głosowaniu nad wyborem nowego logo naszego miasta. I niech pozostani tajemnicą, jak zagłosuję. Na pani pytania, dotyczące procedury wyboru wykonawcy projektu, proszę oczekiwać odpowiedzi z merytorycznego wydziału”. 

Mimo wszystko zachęcamy gliwiczan do głosowania. Warto się wypowiedzieć nie tylko w internecie. Głosowanie potrwa do 6 października na stronie www.gliwice.eu. Aby oddać głos, trzeba podać imię, nazwisko, adres zamieszkania i kliknąć w wybrane logo. Głos na jedną z trzech propozycji oddajemy tylko raz.

Marysia Sławańska 

Zobaczcie propozycje logo - w galerii. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj