W ekspresowym tempie znikają pozostałości po chłodni Huty Gliwice. Wraz z azbestem usunięto również drzewa. Po wygoleniu zieleni odsłoniło się olbrzymie dzikie wysypisko. Teren w centrum miasta przykrywają sterty puszek, butelek i innych śmieci. Właściciel obiecuje, że wysprząta nieruchomość w ciągu najbliższych tygodni. 
Z dawnej chłodni przy ul. Jagiellońskiej pozostało już tylko żelbetowe ożebrowanie. Po wypełniających zrujnowaną konstrukcję płytach z azbestu nie ma śladu. Ważącą 80 ton górę tego szkodliwego materiału rozebrano i wywieziono w kilka tygodni. W tak krótkim czasie udało się usunąć problem, na który nie było sposobu od lat. Zmiana dokonała się za sprawą nowego właściciela. Poprzedni, a podejrzewano, że był to tzw. słup, za nic miał urzędowe wezwania do uporządkowania terenu. W końcu stracił nieruchomość za długi, związane m.in. z kosztami kar i postępowań administracyjnych – w licytacji komorniczej kupiła ją firma MK Dach System.

Nowy właściciel zabrał się z energią nie tylko za rozbrojenie ekologicznej bomby. Jak zaalarmowali nas mieszkańcy, z działki zniknęły i płyty, i całkiem spory zagajnik. Rżnięto, jak leci. Usunięto zarówno tzw. wątłe samosiejki, jak i dorodne okazy. 
- Też były z azbestu? Starzy mieszkańcy ulicy Jagiellońskiej wspominają, że niektóre z drzew rosły tu już ponad 50 lat temu -  informuje nas czytelnik.

Wycinka dokonała się na mocy urzędowej zgody. Z decyzji Wydziału Środowiska UM Gliwice można się dowiedzieć, że pod piłę poszło w sumie 80 drzew, w tym 18 pełnowartościowych, chronionych prawem. Wśród nich najwięcej topól i klonów. Zdarzył się też czerwony dąb. Zezwolenia nie wymagało usunięcie 62 sztuk młodych i w tym zakresie postępowanie umorzono.

- W tym wypadku decyzję uzasadniał interes społeczny – drzewa zostały wykarczowane w związku z rozbiórką budynków i usuwaniem z działki zalegającego azbestu. Rośliny utrudniały dostęp i prowadzenie prac rozbiórkowych. Część z nich była w złym stanie zdrowotnym i stanowiła zagrożenie. W zamian za usunięte drzewa właściciel ma obowiązek nasadzić nowe, w obrębie tego samego terenu. Będzie to po dziewięć grabów i klonów – wyjaśnia Halina Antosz, zastępca naczelnika wydziału środowiska.

Ogołocona z zieleni nieruchomość wygląda okropnie. Brak drzew odsłonił nie tylko  skorupę dawnej chłodni, ale gromadzone latami śmietnisko. Na wierzch wyszły góry puszek i butelek oraz inne ślady, najwyraźniej licznych, alkoholowych libacji w ścianach ruiny. Ale nie tylko. Obok zbiorowiska zleżałych odpadów są też śmieci  upakowane w kuchenne worki. 

Właściciel obiecuje, że teren zostanie solidnie wysprzątany. Najpóźniej do połowy kwietnia ma zniknąć żelbetowa skorupa, a wraz z nią wszystkie śmieci. Prace rozbiórkowe już trwają. W późniejszym czasie przyjdzie kolej na nasadzenie nowych drzew. 

- Jeśli sąsiedzi z pobliskich kamienic nie będą pilnować porządku, nic się nie zmieni. Za jakiś czas wróci bałagan – nie ma złudzeń Jarosław Paździorek, prezes MK Dach System. – To lokalni mieszkańcy i użytkownicy pobliskiego przystanku powinni wykazać dbałość o czystość terenu. Zwrócimy się również do straży miejskiej o zwrócenie baczniejszej uwagi i częstsze kontrole. 

Jest więc szansa, że - jeśli nie będzie „dosypek” -  miejsce już niedługo przestanie kłuć w oczy. Na to, żeby zrobiło się znów zielone, przyjdzie poczekać o wiele dłużej. 

(pik)



Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj