Pijany kierowca audi, wjeżdżając na skrzyżowanie na czerwonym świetle, praktycznie zmiótł prawidłowo jadący jednoślad. Motocyklista przeleciał nad audi kilkanaście metrów, zaś samochód – przez żywopłot i chodnik, lądując tuż przy pieszej (kobieta miała dużo szczęścia). Z auta wysiadło trzech pijanych mężczyzn. Wszyscy uciekli z miejsca wypadku. W ich zatrzymaniu i udzieleniu pomocy rannemu pomogli liczni świadkowie, wśród nich ratownik medyczny, strażnik więzienny, kierowcy, przechodnie plus policjant „na wolnym”.
Mamy nadzieję, że przebywający w szpitalu ciężko ranny 34-letni motocyklista, mieszkaniec Gliwic, wróci do zdrowia i sprawności, a sprawcy zostaną surowo ukarani. I nie chodzi tu tylko o pijanego kierowcę, ale i jego nietrzeźwych znajomych – obaj najpierw pozwolili prowadzić kumplowi „po kielichu”, a potem, wraz z nim, uciekli, zostawiając na miejscu ofiarę wypadku.
Jak do niego doszło, dowiedzieliśmy się od świadków, którzy w sobotę, 20 kwietnia przed godziną 19.00 znaleźli się w okolicy skrzyżowania ulic Orlickiego i Wyspiańskiego.
Z ich informacji wynika, że srebrne audi poruszało się z dużą prędkością. W pewnym momencie kierowca włączył kierunkowskaz, pokazując, że zamierza skręcić w ulicę Wyspiańskiego. Jednak gdy znalazł się tuż przed sygnalizatorem, nagle zmienił zdanie – wyminął wszystkie stojące na czerwonym świetle pojazdy i pojechał prosto.
W tym momencie na skrzyżowaniu znalazł się jadący prawidłowo motocykl, skręcający z ul. Wyspiańskiego w Orlickiego, w stronę DTŚ. Doszło do zderzenia czołowego.
- Jadący na motocyklu mężczyzna dosłownie przeleciał przez audi, chyba z kilkanaście metrów, i wylądował na jezdni – mówi jeden z kierowców, świadek zdarzenia. - Audi przecięło pas zieleni, chodnik, drogę rowerową i zatrzymało się dopiero na płocie ogródków działkowych.
Kierowca audi i jego pasażerowie uciekli w stronę szkoły podstawowej na ulicy Orlickiego. Do działania przystąpili natomiast świadkowie.
Jak się okazuje, jednym z nim był policjant wydziału prewencji gliwickiej komendy miejskiej, będący akurat w czasie wolnym od służby – zaparkował i siedział w swoim samochodzie, czekając na rodzinę. Natychmiast wyskoczył z auta i pobiegł do rannego, alarmując jednocześnie przez telefon dyżurnego KMP. Do poszkodowanego podbiegł też inny mężczyzna – w ręku miał specjalistyczną torbę.
Ten człowiek okazał się być z kolei ratownikiem medycznym. Gdy opatrywał motocyklistę, funkcjonariusz zaczął rozpytywać świadków, w którą stronę uciekli sprawcy, po czym udał się w tamtym kierunku (mimo że niedawno miał poważną operację kolana, a lekarz zakazał mu forsowania nogi).
Na szczęście z pomocą przyszli kolejni świadkowie: jeden z nich - strażnik więzienny - rzucił się za uciekinierami pieszo, zaś pewna młoda kobieta kierująca toyotą zablokowała im drogę ucieczki swoim pojazdem.
Sprawców udało się zatrzymać dzięki pomocy jeszcze kilku innych osób. Pijanych mężczyzn przekazano patrolowi drogówki.
Co warte zaznaczenia, kilku świadków pomagało również ratownikowi medycznemu przy rannym, zaś policjant i strażnik więzienny profesjonalnie wstrzymali ruch na skrzyżowaniu.
Kierowcą audi był 37-letni gliwiczanin, miał we krwi 1,5 promila alkoholu. Został już tymczasowo aresztowany – decyzją sądu, na wniosek policji i prokuratury, za kraty w gliwickim areszcie śledczym trafił w wielkanocny poniedziałek. Jadący z nim koledzy, również mieszkańcy naszego miasta, mają 31 i 23 lata. Mamy nadzieję, że oni także odpowiedzą przez sądem.
Po wyroku 37-latek może trafić do więzienia nawet na 12 lat. Nie tylko znajdował się pod wpływem alkoholu i spowodował wypadek, ale dodatkowo uciekł z miejsca zdarzenia – za tego typu przestępstwo dożywotnio straci też prawo jazdy.
- Dziękujemy wszystkim obywatelom, tak aktywnym podczas zatrzymania i zabezpieczania miejsca zdarzenia. Dzięki wzorowej postawie świadków, ich profesjonalnej współpracy, udało się błyskawicznie zatrzymać sprawcę - mówi podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji.
(sława)
Komentarze (0) Skomentuj