Nie milkną dyskusje na temat etyki polityków z Warszawy, ingerujących bez pardonu w lokalne struktury, pozbawiając je prawa do samostanowienia. O sprawie, opisanej przez nasz tygodnik w tekście "Burza wokół wyborów", głośno w Gliwicach i Polsce. Do tego stopnia, że Państwowa Komisja Wyborcza, na wniosek posła PiS, zbada, czy podczas tworzenia list nie doszło do złamania biernego prawa wyborczego.
Budka odpiera ataki. Ale jest coraz mniej wiarygodny
Poseł Platformy Borys Budka we wszystkich wypowiedziach wskazuje, że dla Kolacji Obywatelskiej ważniejszy był interes partii, niż uczciwość wobec lokalnych kandydatów. Jego zdaniem, z list zniknęły osoby, które – wbrew zawartemu porozumieniu – nie akceptowały współpracy i poparcia przez Koalicję obecnego prezydenta miasta. - To słowo przeciwko słowu - komentują społecznicy. - Pan poseł po prostu nie ma dobrych argumentów na swoje działania - dodają.
Wciąż wiele niejasności budzi procedura układania list, pojawiają się bowiem sprzeczne informacje płynące z zarządu krajowego partii. Budka twierdzi, że ich ostateczny kształt przyjęto w trybie obiegowym 17 września. Czy udało się w tak krótkim czasie zebrać wymaganą prawem liczbę podpisów? I dlaczego zarząd krajowy zajmował się w trybie pilnym listami z Gliwic, skoro statut partii stanowi, że może to robić w "wyjątkowych sytuacjach"? Wątpliwości budzi również osoba wnioskodawcy, którym raz jest Grzegorz Schetyna, innym razem Borys Budka.
Platforma Rodzinna RP?
W lokalnej Platformie nastroje minorowe. Z członkostwa w partii zrezygnowali dotychczasowi wiceprzewodniczący gliwickiego koła Miłosz Chruściel i Dominik Dragon. Ten pierwszy związany jest z PO od 13 lat. Swoją decyzję uzasadnia ostatnimi wydarzeniami w mieście.
„Niedopuszczalna jest dla mnie sytuacja, w której władza centralnie ustala listy kandydatów, usuwając z nich nie tylko wieloletnich członków i współtwórców PO, ale także działaczy ruchów społecznych. Co więcej, zastępuje ich między innymi panią, która jest znana z tego, że jest żoną posła. Jednocześnie nasuwa się pytanie: czy poseł Budka zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za nepotyzm”, pisze były wiceprzewodniczący w rezygnacji.
Chruściel wskazuje też, że przez kilkanaście lat działalności w Platformie zdążył przywyknąć do krętactw i knowań na najwyższych szczeblach władzy, jednak dotąd nie ingerowano w lokalne sprawy tak natarczywie. "Panie przewodniczący, partia mająca w nazwie "Obywatelska" powinna cechować się transparentnością oraz dużym wpływem obywateli w tworzenie "małych ojczyzn". Jak widać, władze krajowe lub małżeństwo Budków zapomniały o ideach przez lata kojarzonych z PO. Patrząc na to, jak ogromny wpływ ma powinowactwo rodzinne, może zarząd powinien rozważyć zmianę nazwy na Platforma Rodzinna RP", czytamy w uzasadnieniu Chruściela.
Dragon z kolei pracował dla Platformy 17 lat, od 15 działa społecznie w sikornickiej radzie osiedla, w wyborach samorządowych osiągał jeden z najlepszych wyników w mieście. Zrezygnował z członkostwa, bo mierzi go partyjniactwo w najgorszym wydaniu. - Od wielu miesięcy starałem się przyciągnąć na listy Koalicji ludzi wartościowych, społeczników niezwiązanych z polityką. Twierdziłem też, że długoterminowo dużo lepsze skutki będzie miało wystawienie własnego kandydata na prezydenta, niż popieranie obecnie urzędującego. Dzieliłem się tym poglądem podczas wewnątrzpartyjnej dyskusji, ale po ogłoszeniu poparcia dla Zygmunta Frankiewicza nie komentowałem tej decyzji – tłumaczy Dragon.
Do przewodniczącego Schetyny zwraca się natomiast tak: wyborca wybacza wiele, jednak nigdy arogancji, buty, a w szczególności nepotyzmu ze strony swoich przedstawicieli. - Z moich obserwacji wynika, że pan poseł swoim postępowaniem stał się obciążeniem dla PO oraz całej Koalicji, bierze też na siebie odpowiedzialność za wynik wyborczy zarówno do gliwickiej rady miasta, jak i sejmiku województwa śląskiego - stwierdza radny. I apeluje, by Schetyna rozliczył swojego kolegę z działań w Gliwicach.
Rezygnacja odrzucona
1 października na zebraniu miejskiego koła rezygnację z przewodniczenia gliwickiej Platformie złożył Zbigniew Wygoda. Odrzucono ją jednak, bo, jak komentowano w kuluarach, może zaszkodzić i tak już nie najlepszej reputacji partii w mieście.
Z miłości do prezydenta
Burza wokół list KO dotyka także Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza. Poseł Budka we wszystkich wypowiedziach podkreśla, że współpraca z prezydentem i udzielenie mu poparcia w wyborach jest gwarantem stabilności rozwoju miasta. - Nie było i nie ma żadnego kontraktu. Jest natomiast bardzo podobne spojrzenie na samorząd, sprawy ustrojowe i konieczność współpracy, by wspólnie zmieniać Gliwice, zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców. By to realizować, potrzebujemy ludzi, którzy rozumieją, że wartością w polityce są efekty pracy, a nie ciągły spór - tłumaczy Budka.
Czy prezydent liczy się z tym, że działania KO mogą wprowadzić zawirowania podczas wyborów i wpłynąć także na wynik KdG? - Prezydent nie jest właściwym adresatem pani pytań, dotyczących wewnętrznych spraw innego komitetu wyborczego. Koalicja dla Gliwic ma własne listy do rady miasta i nie jest w koalicji z żadnym innym komitetem wyborczym. Koalicja Obywatelska zadeklarowała, że nie wystawi swego kandydata na prezydenta, ale nie znaczy to, że nie będzie brała udziału w rywalizacji wyborczej o mandaty do rady - wyjaśnia Marek Jarzębowski, pełnomocnik komitetu wyborczego KdG.
Lojalność, lojalność i jeszcze raz lojalność
Poseł Jan Grabiec, rzecznik PO, prostuje nieścisłości. - Owszem, w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej powiedziałem, że nie znam szczegółów dotyczących ustalania gliwickich list przez zarząd krajowy. Ale dodałem też, że wyjaśni to z pewnością sekretarz partii - mówi.
Partyjna góra broni więc posła Budki, wskazując, że działał zgodnie z prawem. Rzecznik tłumaczy, że słynną uchwałę podejmowano w trybie obiegowym, nie zaś na posiedzeniu plenarnym. - To znaczy telefonicznie lub mailowo. W tej sytuacji najpewniej telefonicznie - zastrzega Grabiec.
Jego zdaniem, wycięcie kandydatów było uzasadnione, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo, że po wyborach stworzą własny klub. Tak sytuację naświetlił rzecznikowi poseł Budka. Grabiec przyznaje, że nie zna aż tak bardzo lokalnych realiów, ale ufa w tej kwestii posłowi.
- Myślę, że kluczową rolę odgrywa lojalność. Jeśli słyszymy, że ci kandydaci nie chcą popierać prezydenta, a Koalicja takie sobie postawiła zadanie, to wyraźnie sygnalizują, że coś jest na rzeczy - dodaje rzecznik PO.
Będą pozwy w trybie wyborczym
Chcą je złożyć Bartłomiej Kowalski i Petros Tovmasyan, kandydaci PiS.Chodzi o wypowiedź Katarzyny Kuczyńskiej-Budki, kandydatki na radną z komitetu Koalicja Obywatelska. W rozmowie z portalem Natemat.pl, w którym mówi o spisku zawiązanym przez kandydatów społecznych z list PO, wymierzonym w jedność koalicji popierającej prezydenta. "Mózgiem" tej akcji miał być m.in Kowalski, gliwicki radny. - Ta pani nie ma pojęcia o gliwickich realiach. Swoimi wypowiedziami i wymienieniem mnie z nazwiska naraziła na szwank moje dobre imię - komentuje gliwicki radny.
Ośrodek Studiów o Mieście: chodnik w mieście nie jest ani lewicowy, ani prawicowy
Osoby tworzące stowarzyszenie pochodzą z różnych dzielnic miasta, mają różne wykształcenie kierunkowe, inne zainteresowania i poglądy, także te polityczne. Pomimo tych różnic udało im się stworzyć organizację, która od początku konsekwentnie działa na rzecz rozwoju Gliwic. Zawsze powtarzają, że chodnik w mieście nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Od początku współpracowali ponad podziałami z każdym, kto jest gotów do pracy na rzecz miasta.
- Stowarzyszenie pozostaje organizacją apolityczną, ale nie ogranicza swoim członkom możliwości startu w wyborach. Kilkoro z nas otrzymało w tym roku taką propozycję. Każdy z nas podjął indywidualną decyzję o starcie. Decyzje te nie stały w sprzeczności ze statutem i naszą misją - mówią Ewa Lutogniewska i Natalia Wójcik z zarządu OSOM.
I dodają, że nie mogą zgodzić się z publicznym pomawianiem stowarzyszenia i jego członków. - Skandaliczny był zarówno sam fakt manipulacji już zatwierdzonymi listami (uchwała koła PO w Gliwicach z 29 sierpnia 2018 r.) i sposób, w jaki (nie) informowano samych zainteresowanych. Niektóre osoby do dzisiaj nie otrzymały żadnej oficjalnej informacji w sprawie wykreślenia ich z list. Oskarżenia o spiski, knucia i działania mające na celu rozbicie Koalicji Obywatelskiej są niepoważne i jako takie nie zasługują na szerszy komentarz. Cała sytuacja jest o tyle groteskowa, że propozycja współpracy wyszła z Platformy, nie my o to zabiegaliśmy - czytamy w wydanym przez OSOM oświadczeniu.
W tej sytuacji stowarzyszenie deklaruje, że w wyborach poprze lidera OSOM Bartosza Rybczaka.
Małgorzata Lichecka
Komentarze (0) Skomentuj