Dziwne i zarazem przyjemne uczycie oglądać w tych wnętrzach zupełnie inny teatr. 22 stycznia był dla zespołu, reżysera i dyrektora dniem próby – premierowy spektakl muzyczny powstał w rekordowo krótkim czasie, aktorzy docierali się praktycznie z marszu, ale Łukasz Czuj, szef artystyczny i reżyser „Domu Spokojnej  Młodości" lubi atmosferę podwyższonej teatralnej temperatury.
Podczas próby prasowej powiedział, że najważniejsze są w nim muzyka i emocje – to, jak radziliśmy sobie z nimi  w latach 90. Nie do końca ufałam jego słowom, zastanawiając się nad kluczem zastosowanym przez reżysera i  sposobem  poprowadzenia widza przez muzyczną opowieść.

Tytuł  w pierwszym odruchu kojarzy się z domem spokojnej starości. – Ale to taki przewrotny zabieg – tłumaczy reżyser. – Na scenie będziemy czymś w rodzaju aktorskiej rodziny,  wspominającej dawne czasy. I tu wykorzystuję prywatną pamięć, młodzieńcze lata ludzi mojego pokolenia. Ale te wspomnienia wspieramy młodością – bo o nią tak naprawdę chodzi. Zabierzemy widzów w teatralną podróż do Polski z początków kapitalizmu. Opowiadamy o naszych narodowych uniesieniach i klęskach. Podążamy  w poszukiwaniu emocji tamtego czasu, które mimo upływu ćwierćwiecza nadal są bardzo gorące i współczesne.

Zaczyna się od autobusu i szkolnej wycieczki, która pierwszy raz jedzie za granicę, a konkretnie do Niemiec. W rolach głównych kryształy na szaber oraz słoiki z jedzeniem, bo „przecież trzeba oszczędzić trochę marek". Kończy się  buntem młodych, zniewolonych korporacyjnym życiem. Przepływamy – muzycznie – przez różne kręgi polskiej rzeczywistości, będąc trochę w niebie (wtedy, gdy witamy papieża Jana Pawła II na lotnisku w Gliwicach) i trochę w piekle (gdy zaprzedajemy naszą przedsiębiorczą duszę panu Hojnemu, gangsterowi-biznesmenowi w błyszczącym garniturku i białych skarpetkach do czarnych mokasynów z frędzelkami). To o nas śpiewają tę piosenkę, nieważne – młodych czy starych.               

Zbiorowym bohaterem jest grupa młodych ludzi wkraczająca w dorosłe życie, konfrontująca swoje marzenia z wciąż zmieniającymi się realiami gospodarczymi i politycznymi. Na odnowionej scenie, w scenografii trochę jak z dworcowej poczekalni albo pustej szkolnej klasy, dwunastka aktorów i aktorek chce wciągnąć nas we wspomnienia. Ale i ostrzec: swoboda to tylko ułuda.          

„Dom Spokojnej Młodości" ma swój  rytm – wyznacza go świetna muzyka, na którą składają się aranżacje znanych hitów polskich grup rockowych oraz utwory  skomponowane specjalnie dla spektaklu przez Marcina Partykę, w wykonaniu kapeli na żywo. Wyznacza go również dobre przygotowanie choreograficzne. Grupa bawi się z sobą, widzem, muzyką i tekstem. Zabawa to niekiedy gorzka, bo aktorzy często znają odgrywane na scenie historie z własnego doświadczenia.

Teksty świetne, szczególnie piosenek-songów. Wykorzystano w nich fragmenty przemówień Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Leszka Balcerowicza, Leszka Millera,  Andrzeja Leppera. Usłyszmy też coś na nutę  „korpogadki" oraz utwór inspirowany podręcznikiem marketingu. Najlepsze scena to moim zdaniem modlitwa do wielkiego żółtego dmuchanego „M" , przy dźwiękach „Lacrimosy" z mozartowskiego Requiem. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć.  
        
Niby znamy to wszystko, Czuj niczego nie odkrywa. Chciał z nami wrócić do lat młodości i wykorzystał tę sposobność, zapraszając do swojego „Domu". Wchodzących w  jego  progi muszę przestrzec przed jednym – żeby się w nim dobrze poczuć, trzeba zachować dystans i odrzucić uprzedzenia, bo skreślony przez scenarzystę Michała Chludzińskiego porter Polaków oglądamy w krzywym zwierciadle.   

Być może mimo wszystko Czuj chciał też trochę podlizać się  tutejszym widzom, umieszczając akcję  w Gliwicach, w tym sporą część na Balcerku, ale był to chyba najmniej udany zabieg. Trochę sztucznie brzmiały uliczne wyliczanki, biorąc pod uwagę, że reżyser z Krakowa, a aktorzy z całej Polski.   


Obsada: Izabela Baran, Karolina Olga Burek, Alina Czyżewska, Mariusz Galilejczyk, Grzegorz Kliś, Łukasz Kucharzewski, Aleksandra Maj, Dominika Majewska, Maciej Piasny, Artur Pierściński, Karolina Wasilewska, Michał Wolny.

Małgorzata Lichecka
Zdjęcia: Krzysztof Krzemiński 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj