Była akcja pisania maili do radnych, list otwarty do prezydenta, a na 30 września społecznicy szykują marsz nierówności – wystartuje z rynku o godz. 17.00, skończy się przed urzędem miasta.

Co do sesji, zdaniem społeczników - Jolanty Zygmunt Więzik i Dawida Pasieki, była to krótka, ale konkretna lekcja „demokracji po gliwicku”. – Skandalem jest niedopuszczenie do głosu mieszkańców zgłoszonych do dyskusji, z dostępem do obrad online otrzymanym z biura rady. Zachowaniem niehonorowym ze strony prezydenta i jego zastępcy jest wygłoszenie swojego stanowiska i argumentów przy jednoczesnym kneblowaniu strony społecznej – mówią.


Skąd nazwa marszu?  - Bo domagamy się rzetelnej debaty w imieniu 10.000 mieszkańców, a nie monologu władzy, bo widzimy oczywiste błędy obliczeniowe w projekcie zbiornika,  
bo wycinka blisko 700 drzew i likwidacja naturalnej doliny potoku - kiedy istnieje alternatywa! - to niegodziwość, a likwidacja siedlisk gatunków podlegających ścisłej ochronie bez uzyskania wymaganych zezwoleń na niszczenie ich siedlisk, do czego przymierza się wykonawca inwestycji, to bezprawie - mówią społecznicy z Inicjatywy Ratujmy Wilcze Doły i Stowarzyszenia Zdrowe miasto. 

Przypomnijmy co działo się na sesji, 24 września.  

Poszło o uchwałę z apelem do prezydenta w sprawie wstrzymania inwestycji w Wilczych Dołach.

- Dopuszczono się łamania statutu, nie pozwalając na wystąpienie przedstawicieli strony społecznej - te słowa Łukasz Chmielewski skierował do uczestników zdalnej sesji po tym, jak Tadeusz Olejnik z Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza zgłosił wniosek formalny o zamknięcie dyskusji nad uchwałą.

Pod apelem podpisali się: Katarzyna Kuczyńska-Budka, Agnieszka Filipkowska (klub radnych Koalicji Obywatelskiej), Łukasz Chmielewski, Tomasz Tylutko i Adam Michczyński (klub radnych PiS). Radnym sprawozdawcą był Łukasz Chmielewski. Zaprezentował ogólny zarys apelu i wniósł, by o szczegółach opowiedzieli przedstawiciele strony społecznej: Dawid Pasieka, Wojciech Kostowski, Jakub Słupski oraz Adam Śmietański. Jednak nim rozpoczęła się jakakolwiek dyskusja, wiceprzewodnicząca rady Krystyna Sowa poinformowała, że zgodnie z opinią prawników urzędu, uchwałę może referować jedynie radny. Nie dopuszczono więc żadnego ze społeczników do głosu.

Swoje stanowisko w sprawie apelu przedstawili Adam Neumann, prezydent Gliwic oraz Mariusz Śpiewok, jego zastępca. Podkreślili, że konsekwentnie i z uporem społecznicy podnoszą kwestie już wielokrotnie wyjaśniane. Urzędnicy wskazali także na liczbę spotkań ze społecznikami w sprawie inwestycji. -  Zaproponowano też kolejne, 1 października, pod warunkiem, że do 29 września społecznicy dostarczą konkretne inżynierskie wyliczenia.
Niestety, nie doszło do żadnej dyskusji, bo radny Olejnik (KdG) zgłosił wniosek o jej zamknięcie: „za” było 13 radnych (KdG i KO), „przeciw” 11 – PiS, KO i jeszcze Michał Jaśniok (KdG) z votum separatum, który powiedział: „Nie chcę być utożsamiany z wynikami głosowania”.

Teraz uchwała w sprawie apelu do prezydenta. W pierwszym głosowaniu przeszła –  13 „za”, 11 „przeciw”, jeden wstrzymujący – Michał Jaśniok. Lecz... dwóch radnych się pomyliło – Sowa i Olejnik głosowali za przyjęciem apelu. Kiedy się zorientowali, radna Sowa gorączkowo zabiegała o powtórzenie głosowania, choć reasumpcja jest możliwa tylko w ściśle określonych przypadkach. Na przykład, jeśli zawiedzie technika. Tutaj nie miało to miejsca, ale głosowanie powtórzono i tym razem uchwałę odrzucono,  przy konsekwentnie wstrzymującym się radnym Jaśnioku.

W dniu sesji, przedstawicie Komitetu Inicjatywy Ratujmy Wilcze Doły i Stowarzyszenia Zdrowe Miasto, złożyli w urzędzie petycję obywatelską w sprawie ratowania tej ostoi przyrody, pod którą podpisało się 10 tys. osób. To gliwicki rekord, jeśli chodzi  ruchy społeczne. Ale na tym nie koniec.  - Dalej będziemy je zbierać, bo do tej pory nie został wypracowany kompromis w tej bardzo ważnej dla mieszkańców sprawie – mówi Emilia Wnękowicz – Augustyn, inicjatorka petycji.

Małgorzata Lichecka 
















wstecz

Komentarze (0) Skomentuj