Nie mają typowej pasterki, a na nabożeństwie spotykają się popołudniami, w Wigilię lub pierwszy dzień świąt - na porannej jutrzni. Święta spędzają przede wszystkich w domach, z najbliższą rodziną. Niekoniecznie przy suto zastawionym stole. To z ich tradycji wzięła się przyozdobiona choinka.  
- Czy wy też obchodzicie święta Bożego Narodzenia? Często słyszę to pytanie – mówi ks. Andrzej Wójcik, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Gliwicach i Pyskowicach. - Odpowiedź jest bardzo prosta: Boże Narodzenie nie jest katolickie, prawosławne czy ewangelickie, jest ogólnochrześcijańskie. Wszystkie kościoły przyjmują tę samą ewangelię i wierzą w zwiastowanie. Święta różnią się więc tylko zwyczajami regionalnymi. Ewangelicy, niezależnie od denominacji (luteranie, reformowani, metodyści), są protestancką częścią Kościoła zachodniego i jak znaczna część chrześcijan, obchodzą Boże Narodzenie 24-26 grudnia. 

Protestancka choinka i wieniec adwentowy
Nie ma ewangelickiego sposobu obchodzenia świąt. Są natomiast pewne zwyczaje, które pojawiały się w środowiskach ewangelickich i przeniknęły do innych kościołów chrześcijańskich. Mówi się, że pierwszym, który zawiesił na choince ozdoby (w postaci owoców), był Marcin Luter.  

Innym przykładem tradycji ewangelickiej jest wieniec adwentowy, symbolizujący czas oczekiwania na Boże Narodzenie. Czeka się na święta, ale też powtórne przyjście Jezusa, które zapowiedział, odchodząc do nieba. Ma przyjść po swój Kościół – ludzi wierzących. Na tym wieńcu stawia się cztery świece i kolejno zapala je w cztery niedziele poprzedzające grudniowe święta. 

Adwent dla ewangelików to czas i radosny, i pokutny. Kolorem liturgii jest fiolet, księża nie ubierają komży, chodzą tylko w czerni. Obowiązuje zakaz zabaw. W śpiewach kościelnych brzmi jednak radosne „Alleluja”. Do Bożego Narodzenia przygotowują wiernych tak zwane tygodniowe nabożeństwa lub biblijne spotkania, tudzież rekolekcje adwentowe. Ewangelicy dużą wagę przywiązują do modlitwy w domu. Tak jest i w tym szczególnym czasie. Modlą się wtedy przy wieńcu adwentowym, czytają teksty biblijne.
   
Polskim luteranom nieobce jest kolędowanie. Śpiewają wiele powszechnie znanych pieśni (np. „Lulajże, Jezuniu”, „Do szopy”), ale mają też typowo ewangelickie kolędy: „Jam z niebios zszedł”, „Dziateczki, Dziateczki” czy „Błogosławiony radością natchniony”. 
  
Parafie Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego organizują świąteczne, rodzinne nabożeństwa dla dzieci bądź spotkania adwentowe, po których najmłodsi znajdują dla siebie coś pod choinką.

Wigilia – skromnie i modlitewnie
Wigilię luteranie zaczynają od wspólnego nabożeństwa. Po nim zasiadają  w swoich domach do wieczerzy. Przy stole zachowane jest jedno wolne nakrycie. 
Dla ewangelików Wigilia ma też charakter duchowy – nie może zabraknąć modlitwy „Ojcze nasz”, radosnego kolędowania, czytania historii narodzenia czy łamania się opłatkiem i życzeń. 

Na stole leży Biblia i od jakiegoś czasu stoi też Świeca Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom. Skromne ucztowanie to tylko dodatek. Nie musi być dwunastu potraw, nie muszą być one postne, ale to już zależy od regionalnych tradycji. W zwyczajach mazurskich znajduje się np. pieczona gęś oraz inne dania mięsne. Jednymi z ważniejszych dań wigilijnych na naszym terenie są natomiast barszcz, karp pod różnymi postaciami, pierogi z kapustą i grzybami, groch z kapustą, kompot z pieczek (suszu). Po kolacji rozdawane są prezenty - symbol Jezusa, największego daru, jaki dał nam Bóg.

Ewangelicy pierwszy dzień świąt przeznaczają dla rodziny. Drugiego odwiedzają innych. Uczestniczą także w nabożeństwach. Szczególnie na Śląsku Cieszyńskim – tu, wczesnym rankiem w Boże Narodzenie, odprawia się nabożeństwa zwane jutrzniami.

Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce liczy 70 tys. wiernych, zgromadzonych w sześciu diecezjach i 134 parafiach. Najliczniejszą jest diecezja cieszyńska. Zwierzchnikiem Kościoła jest biskup Jerzy Samiec, a diecezji katowickiej - biskup Marian Niemiec. Społeczność ta należy do rodziny kościołów luterańskich, zrzeszonych w Światowej Federacji Luterańskiej z siedzibą w Genewie. 

Rozmawiamy z księdzem Andrzejem Wójcikiem, proboszczem parafii ewangelicko-augsburskiej w Gliwicach.
   
Ilu parafian liczy gliwicka wspólnota?
Parafia ewangelicko-augsburska w Gliwicach liczy ok. 500 wiernych. Mamy dwa kościoły: Zbawiciela przy ul. Jagiellońskiej i Marcina Lutra w Łabędach, przy Strzelców Bytomskich oraz małą kaplicę w Żernikach. Niewielka parafia, niewielu ludzi. Doskonale widzę, kto pojawia się na niedzielnych nabożeństwach, a kto nie (śmiech).   

Kościoły rywalizują o wiernych. Pozyskujecie nowych? 
Nowi wierni w naszej parafii to często ludzie, którzy przyjeżdżają tu za pracą, są ewangelikami i w naturalny sposób pojawiają się u nas. Są też osoby, które dokonują tzw. konwersji, czyli zmiany wyznania, a czasem po prostu poszukują duchowości. To w skali roku do 10 osób. 

Jak długo trwa przygotowanie do konwersji? 
Standardowo około roku. Przybliżamy, podczas specjalnych spotkań, doktrynę Kościoła i biblijne zasady, zachęcamy do włączenia się w życie parafialne. Jeśli po tym czasie dana osoba podtrzymuje swoją wolę, to publicznie, podczas nabożeństwa i w obecności dwóch świadków, następuje akt konwersji. Nowy członek podpisuje też stosowny protokół i oficjalnie zostaje włączony do społeczności. 

Jaka jest zasadnicza cecha ewangelików i co odróżnia was od katolików?
Wydaje mi się, że umiłowanie Słowa Bożego - Biblii, bo jednoznaczną wykładnią wiary jest dla nas Pismo Święte. A co do różnic, jest ich w sumie niewiele. Po pierwsze, sakramenty. W Kościele ewangelickim mamy dwa: chrzest i wieczerzę pańską – komunię świętą, a w Kościele rzymskokatolickim jest ich siedem. Nie ma u nas kultu maryjnego. Ale to nie oznacza, że nie oddajemy należnej czci Marii, matce Jezusa czy też jej nie uznajemy. W Kościele ewangelickim nie ma też kultu świętych. Możemy doszukiwać się różnic i o nich rozmawiać, ale warto pamiętać, że najważniejsze jest serce człowieka i jego wiara, relacja z Chrystusem.

W Kościele ewangelickim wybór proboszcza odbywa się w wyniku demokratycznych wyborów zgromadzenia parafialnego. 
Wikariusza mianuje się i wysyła do danej parafii. Inaczej rzecz ma się z proboszczem, który, jak pan powiedział, jest wybierany. Jeśli w danej parafii występuje tzw. wakans, przekazywana jest informacja do wszystkich księży naszej wspólnoty. Zainteresowani aplikują, dostarczając władzom Kościoła coś na wzór listu motywacyjnego. 

Czasem kandydat jest tylko jeden – tak było w moim przypadku. Innym razem - dwóch, trzech, nawet czterech. Każdy z nich, w następującej po sobie niedzieli, podczas nabożeństwa, wygłasza „konkursowe” kazanie, a potem spotyka się z parafianami, którzy zadają mu pytania o zamierzenia i plany dotyczące wspólnoty. Kiedy wszyscy pretendenci przejdą tę drogę, następują tajne wybory. Zgromadzenie parafialne, czyli osoby pełnoletnie, uprawnione do głosowania, zakreślają nazwisko swojego faworyta i wrzucają kartki do urny. Podczas wyborów obecny jest biskup diecezjalny. Ten z kandydatów, który zdobędzie największą liczbę głosów, zostaje proboszczem. 

W Kościele katolickim kandydaci na księży zamykani są na sześć lat w seminariach i potem następują święcenia. U ewangelików jest inaczej.
Każdy z duchownych naszej wspólnoty musi ukończyć pięcioletnie teologiczne studia magisterskie w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Po nich koniecznym jest odbycie praktyk parafialnych. Trzeba zaliczyć co najmniej dwie, trzy i otrzymać z nich pozytywne opinie. Potem zdaje się pierwszy egzamin kościelny przed komisją składającą się z biskupa, profesorów i księży. Oceniana jest zdobyta wiedza ze studiów, trzeba przeprowadzić katechezę, wygłosić kazanie oraz napisać pracę teologiczną na wskazany wcześniej temat. Pozytywnie zdany egzamin to dla władz naszego Kościoła jeden z głównych argumentów do dopuszczenia kandydata do ordynacji, czyli święceń.

Ewangelikom łatwiej jest podjąć decyzję o byciu księdzem, bo nie obowiązuje ich celibat.
Pan Bóg stworzył człowieka także po to, by ten mógł się rozwijać, w tym i rozmnażać. Mam rodzinę: żonę i 4-letnią córkę Nel. Moja żona Joanna jest ewangeliczką, bo tylko taka osoba może być partnerką księdza naszego wyznania. Zanim jednak pastor weźmie ślub, musi uzyskać zgodę biskupa. Przeprowadza on rozmowę z kandydatką na przyszłą żonę i księdzem. Pyta o zamierzenia, mówi otwarcie o blaskach i cieniach bycia partnerką księdza, czyli pastorową. 

Poza tym prowadzimy normalne życie – dziecko uczęszcza do przedszkola, a żona pracuje (jest farmaceutą), w miarę możliwości angażuje się też w życie parafialne.

Na koniec zapytam o finanse u ewangelików. 
Każdy z pełnoletnich parafian Kościoła ewangelickiego ma obowiązek odprowadzania, co miesiąc, co najmniej jednego procenta swoich zarobków na rzecz wspólnoty. Duchowny i jego rodzina również. Część pieniędzy pochodzi też z coniedzielnej kolekty. Pieniądze są precyzyjnie przeliczane przez członków rady parafialnej i księgowane. Siedem procent tej kwoty jest wysyłane do naszej centrali - warszawskiego konsystorza Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, który pomaga mniej zamożnym parafiom. Reszta zostaje u nas. Mamy kilka budynków, które wynajmujemy w Gliwicach, prowadzimy działalność gospodarczą.  

Parafia bierze też aktywny udział w życiu społecznym Gliwic.
Tak, jesteśmy dumni z koncertów organizowanych w naszych kościołach. Zaznaczamy też swoją obecność, działając w Ewangelickim Towarzystwie Edukacyjnym, które oferuje naukę w zespole szkół Ewangelickiego Towarzystwa Edukacyjnego, a o reszcie różnych działań można poczytać na naszej stronie internetowej http:// www.ewangelicy.gliwice.pl                     

Rozmawiał: Andrzej Sługocki              
                                                    

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj