To już czwarta edycja świątecznej akcji fundacji Unikum, gdzie kilkanaścioro bohaterów, którzy zmagają się z chorobą onkologiczną - otrzymują prezenty, o których skrycie marzyli.

O akcji pisaliśmy ponad dwa miesiące temu, kiedy to fundacja opublikowała sylwetki jedenastki dzieci, które w tym roku znalazły się pod skrzydłami Unikum. Świąteczne wydarzenie, które mobilizuje ludzkie serca, inspiruje do niesienia pomocy, a także daje większe nakłady życzliwości i uśmiechu już po raz czwarty odniosło sukces, a wynik można oglądać na twarzach tegorocznych bohaterów.

Prezenty potrzebne od zaraz

Fundacja, chcąc spełnić marzenia dzieci rusza z propozycjami wsparcia, a mowa o zbiórce pieniędzy, licytacjach na portalu społecznościowym, gdzie każdy może dołożyć swoją cegiełkę i wylicytować rzecz lub usługę, a także jest możliwość wystawienia na licytację swojej usługi. Ostatnią możliwością był zakup prezentu dla konkretnego dziecka. Im więcej mówi się o akcji, tym większy odzew, a przekonaliśmy się o tym podczas rozmowy z założycielkami fundacji, które wskazały, iż po ukazaniu się artykułu w Nowinach, zgłosił się darczyńca, który postanowił zakupić prezenty dla dwójki dzieci. - Udało się spełnić wszystkie marzenia naszych tegorocznych bohaterów. Bardzo dużo pieniędzy zebraliśmy podczas różnych licytacji, a mowa o kwocie blisko 10 000 złotych, co przekłada się na wymarzone prezenty dla dzieci. Dzięki hojności naszych darczyńców udało nam się zaskoczyć dzieci dodatkowymi, małymi prezentami. Gdyby tego było mało, to każde dziecko w ramach prezentu otrzyma na subkonto fundacji, gdzie jest podopiecznym jeszcze 525 złotych, które przekazane zostaną m.in. na rehabilitację - mówi Sonia Heinen z fundacji Unikum.

Szczęśliwe dziecko, to szczęśliwy rodzic 

Dzieci marzenia miały różne, począwszy od lalek, po dron, tablicę sensoryczną, automat do gry w koszykówkę, a na drewnianym domku dla lalek kończąc. Jednym z bohaterów jest pięcioletni Janek, który choruje na neuroblastomę. Chłopiec ma starszą siostrę i młodszego brata. Jego życzeniem był wóz policyjny, bowiem swoją przyszłość wiąże z policją.  – Janek już od roku fascynuje się policją i bardzo chce zostać policjantem. Jego marzeniem był wóz policyjny, a mowa o zdalnie sterowanym autku, jednak z samochodu zdalnie sterowanego zrobił się wielki wóz, który sam może jeździć – mówi Tomasz Palej, tata chłopca.
Prezent został podarowany przez fundację w asyście amerykańskiego wozu policyjnego.
- To było dla niego ogromne przeżycie, tym bardziej że nie wiedział, co się dzieje, gdy był wzywany przez megafon po prezent. Gdyby tego było mało, kilka dni później Janka odwiedzili prawdziwi  policjanci, którzy przyjechali radiowozem. Syn z ogromną pasją jeździ  samochodem po domu i póki co - obija ściany, jednak musimy sobie jakoś poradzić do wiosny, choć Janek już potrafi zaparkować pomiędzy stołem, a ścianą – cieszy się tata chłopca.

Chwila dla bliźniego

Emocje podczas wręczania prezentów odgrywają główną rolę, jak zauważa pomysłodawczyni akcji, wraz z ubiegiem lat nic w tej kwestii się nie zmienia – Jest to dla nas bardzo emocjonujące, poznajemy fantastycznych ludzi, dzieciaki, jest to naprawdę coś pięknego. Rodzice są zawsze zaskoczeni, ponieważ do tej pory udawało się podarować więcej, niż jest założone, czasami ogrom prezentów, które otrzymują, sprawia, że są naprawdę w szoku, jednak są wdzięczni za to, że są ludzie, którzy chcą dzielić się swoim dobrem i nieść tę radość do dzieciaków. Właśnie takie akcje  napędzają nas do pracy, by choć na moment rodzina mogła zapomnieć o chorobie – podsumowuje Heinen.
- Takie akcje dają siłę przede wszystkim nam, rodzicom, którzy często przebywamy na oddziale z dzieckiem. To daje ogromnego kopa, a dla dzieci każda atrakcja to coś wyjątkowego, szczególnie że dzieciaki na tych oddziałach spędzają miesiące, a czasami i lata. Gdyby nie takie akcje, to życie byłoby bardzo szare i przykre – zauważa Palej.

Patrycja Cieślok-Sorowka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj