Za dwa tygodnie dzieci i młodzież rozpoczną stacjonarną naukę w szkołach. Wrzesień ma wyglądać tak, jak co roku – mimo że okoliczności są wyjątkowe, a w ciągu ostatnich dni liczba zakażeń koronawirusem w Polsce drastycznie wzrosła.
– 1 września uczniowie wracają do szkół – zakomunikował 5 sierpnia na konferencji prasowej Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej. – A my robimy wszystko, by uczyli się w bezpiecznych warunkach. Przygotowujemy wytyczne sanitarne i rozwiązania prawne, które pozwolą odpowiednio zareagować i podjąć właściwe decyzje, gdy pojawi się ognisko zakażenia. 
Elastyczne modele kształcenia, uprawnienia dyrektorów w sytuacji zagrożenia COVID-19 w szkołach, wytyczne sanepidu, kalendarz działań legislacyjnych i informacyjnych ministerstwa edukacji – to najważniejsze tematy prezentowane podczas wspomnianej konferencji, zapowiadającej nowy rok szkolny w okresie pandemii. 

Nauka w reżimie sanitarnym

Wytyczne zawierają zalecenia związane m.in. z: organizacją zajęć w szkole, wydawaniem posiłków, higieną, czyszczeniem, dezynfekcją pomieszczeń i powierzchni, postępowaniem w przypadku podejrzenia zakażenia u uczniów i pracowników.
Główną wytyczną jest bezwzględne przestrzeganie podstawowych zasad higieny: częste mycie rąk, ochrona podczas kichania i kaszlu, unikanie dotykania oczu, nosa i ust, obowiązkowe zakrywanie ust i nosa przez osoby trzecie przychodzące do szkoły, regularne czyszczenie pomieszczeń. Uczniowie w klasach nie będą musieli nosić maseczek. W miarę możliwości zaleca się taką organizację pracy i jej koordynację, która umożliwi zachowanie dystansu między osobami przebywającymi na terenie szkoły.

 Trzy warianty

Minister Piontkowski przedstawił trzy różne modele funkcjonowania szkół od września 2020 roku. 

Wariant pierwszy zakłada tradycyjną formę kształcenia. W razie zagrożenia epidemiologicznego, dyrektorzy mają prawo częściowo lub w całości zawiesić stacjonarną pracę szkół. Wariant drugi – mieszana forma kształcenia. Dyrektor będzie mógł zawiesić zajęcia grupy, oddziału, klasy w zakresie wszystkich lub poszczególnych zajęć, a następnie zdecydować się na prowadzenie kształcenia na odległość.  Wariant numer trzy, czyli kształcenie zdalne. Ten model zakłada, że dyrektor podejmuje decyzję o całkowitym zawieszeniu zajęć stacjonarnych na określony czas. 

Dyrektorzy, na podstawie wytycznych, mogą już przygotowywać wewnętrzne regulaminy lub procedury funkcjonowania szkoły w czasie epidemii. 

W Gliwicach ankiety

Nie czekając na decyzje ministerialne, Ewa Weber, zastępca prezydenta Gliwic, poprzez specjalnie przygotowaną ankietę, zwróciła się do dyrektorów placówek oświatowych w naszym mieście z pytaniami, jak widzą powrót do szkół, jak oceniają wiosenny okres zajęć zdalnych, jakie wyzwania w pracy z dziećmi mogą pojawić się, jeśli stan epidemiczny się nie zmieni. 

Zebrane informacje pozwoliły na przygotowanie strategii działań w zakresie gliwickiej oświaty w czasie pandemii.

– Najważniejsze, że infrastruktura teleinformatyczna naszych szkół, po częściowym doposażeniu, jest w stanie umożliwić pracę hybrydową – mówi Weber. – Lekcje mogłyby odbywać się w czasie rzeczywistym: w klasach – z uczniami, którzy nie mają możliwości kontaktu zdalnego z nauczycielami i równolegle z tymi mogącymi pozostawać w domach. Oczywiście, konieczne jest doposażenie sal lekcyjnych w odpowiednie urządzenia (kamery, sprzęt konferencyjny itp). Owszem, dostrzegamy również wyzwania, choćby sprawowanie pełnej opieki nad dziećmi w domu, w którym nie ma rodziców, a także pracę z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych czy tymi z dysfunkcjami, gdy podstawą dobrego kształcenia są przede wszystkim bezpośrednie relacje uczeń – nauczyciel. 

Weber dostrzega też problem nierównych szans edukacyjnych. Brak odpowiednich warunków domowych, jak i samodyscypliny uczniów. Dlatego, jak mówi, wsłuchuje się w głos rodziców.
– Z naszych informacji wynika, że w przypadku powrotu do pracy zdalnej tylko niewielka część rodziców jest zainteresowana uczestniczeniem dzieci w lekcjach prowadzonych w formie wideokonferencji. Większość stoi na stanowisku, że zajęcia powinny być filmowane, by można mieć do nich dostęp w dowolnym czasie.

Te wnioski to konsekwencja wiosennych doświadczeń z pracą zdalną. W poprzednim roku szkolnym zdarzały się bowiem problemy. Nie wszyscy nauczyciele potrafili sobie poradzić. Wielu ograniczało się do wysyłania poleceń i zadań, z którymi musieli sobie potem radzić uczniowie i ich rodzice.

– Uwagi zdarzały się przede wszystkim w pierwszym okresie edukacji zdalnej, przed wdrożeniem obowiązkowych konsultacji nauczycielskich, prowadzonych dla uczniów i rodziców w formie wideokonferencji – wyjaśnia Weber. – Zapewniam, że na bieżąco były podejmowane kroki prowadzące do zmian, zgodnie z sugestiami opiekunów. Przy tej okazji, w imieniu prezydenta Neumanna, dziękuję dyrektorom, nauczycielom i wychowawcom, że bardzo szybko reagowali na wszelkie informacje i regularnie podejmowali różnorodne środki zaradcze w stosunku do zaistniałych sytuacji i potrzeb uczniów. Szkoły, w miarę posiadanych możliwości, udostępniały sprzęt komputerowy do nauki zdalnej. Często, w przypadku braku komputera, wzmacniano kontakt z młodzieżą poprzez telefony komórkowe. Uczniowie „wykluczeni cyfrowo” byli zaopatrywani w potrzebne materiały edukacyjne w wersji papierowej. Nie można jednocześnie zapomnieć, że w tym trudnym okresie wydział edukacji, równolegle do realizacji statutowych zadań, umożliwiał na bieżąco dzielenie się dobrymi praktykami, koordynował i uczestniczył w kontaktach oraz przekazywał informacje między placówkami, rodzicami a szkołą, jak również wspierał dyrektorów. Wprowadzenie platform edukacyjnych do wszystkich szkół to wyzwanie, które wydział edukacji nadal będzie wspierał, choćby w zakresie cyberbezpieczeństwa. 

Jedna szkoła, jedna platforma 

Po zebraniu od dyrektorów informacji dotyczących okresu wiosennych zajęć zdalnych oraz wznowienia od września pracy szkół i przedszkoli, gliwiccy urzędnicy uznali, że każda placówka powinna wskazać jedną platformę edukacyjną, wspólną dla wszystkich działań – zarówno tych realizowanych w szkole, jak i w kontakcie zdalnym. 

– Uznaliśmy, że nie będziemy narzucać rozwiązań ogólnomiejskich – mówi Weber. – Pomijając kwestię kosztów, szkoły i placówki oświatowe różnią się przecież między sobą specyfiką. Podczas zdalnego nauczania znalazły zastosowanie różne platformy, m.in. Microsoft Teems z pakietem Office 365, Google-Suite z aplikacją Clasroom oraz Meet, MOODLE, Padlet. Każda z nich miała swoje zalety i cechy, jakie w danej placówce okazały się optymalne. Inna rzecz, że wielu nauczycieli, których przecież nikt nie uczył na studiach, jak pracować zdalnie, podjęło trud samokształcenia i podniesienia kwalifikacji poprzez webinaria i kursy online.

Zdaniem wiceprezydent, wprowadzona forma pracy zdalnej musi pozwalać na wymianę informacji i współpracę edukacyjną oraz wychowawczą pomiędzy nauczycielami, uczniami, rodzicami i dyrekcją. Przez platformę oraz inne narzędzia powinny być przekazywane wszelkie prace domowe, projektowe i działania wsparcia. 

– Wdrożone i zaplanowane do wdrożenia inwestycje (m. in. zakup laptopów i komputerów wraz z mikrofonami oraz kamerami do sal lekcyjnych) pozwolą większości nauczycieli realizować pracę zdalną na terenie szkoły, o ile tylko będzie taka potrzeba – przekonuje Weber. – Rozwiązanie gwarantowałoby też dyrektorowi wpływ na sposób i formę pracy nauczyciela. Jednak możliwość weryfikacji wykorzystania innych elementów i technologii (tablic interaktywnych, padletów, filmów, prezentacji) byłaby już ograniczona. Bez tych ostatnich współczesna szkoła nie gwarantuje rozwoju uczniów. Ten zaś, nawet z wykorzystaniem najlepszych i najbardziej nowoczesnych technologii, również będzie nieskuteczny, jeśli zapomnimy o bezpośrednich relacjach. Niech więc we wszystkich – przewidywanych i nie do przewidzenia formach nauki priorytetem pozostaną dla wszystkich te ostatnie: relacje.

(san)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj