3 marca odwiedzający park Chopina odzyskali główne wejście. Tego samego dnia znikł powód, dla którego było zamknięte – MZUK wyciął spróchniałe drzewo przy alejce za bramą. Z likwidacją zagrożenia czekał grubo ponad pół roku. Czemu tak długo?
Drzewo było kiedyś pięknym okazem lipy szerokolistnej. W ostatnich latach przestało jednak dodawać parkowi uroku. Ogołocony z liści i chylący się ku ziemi pień kłuł w oczy. Zgrzytało tym mocniej, że martwe drzewo zajmowało wśród zieleni eksponowane miejsce, tuż przy głównej drodze do palmiarni. 

- W dobrych warunkach siedliskowych lipa szerokolistna może dożyć nawet 150-200 lat. Ten okaz miał około 80. Drzewo uległo degradacji wraz z upływem czasu, na co miały wpływ osobnicze cechy i zmniejszona odporność na czynniki zewnętrzne. Po prostu - umarło ze starości. Pień był już w dużej części zmurszały i pusty – wyjaśnia Barbara Trzebińska, zastępca kierownika Palmiarni Miejskiej. 

Drzewo stało się niebezpieczne, gdy, wydrążone od środka próchnicą, pękło niemal na pół. Pojawiły się taśmy zabezpieczające, ostrzeżenia, część parkowego deptaka – wraz z bramą od strony alei Przyjaźni – zamknięto dla spacerowiczów. Był koniec czerwca ubiegłego roku. 

MZUK, który jest gospodarzem terenu, długi czas poprzestawał na środkach zapobiegawczych. Ograniczenia w użytkowaniu jednego z ulubionych miejsc wypoczynku gliwiczan usunięto dopiero w ubiegłym tygodniu. Lipa poszła pod piłę 3 marca. 

- Wniosek do urzędu marszałkowskiego o wydanie zgody na wycinkę został sporządzony natychmiast, gdy drzewo zaczęło stanowić zagrożenie. Procedura była jednak skomplikowana i długotrwała. Niemal do końca ubiegłego roku nie mogliśmy ruszyć go za sprawą gniazda, które w koronie uwiły sobie dwa gołębie grzywacze. Ochronny okres lęgowy, zabraniający wycinki, trwa od wczesnej wiosny do połowy października. Decyzja przyszła dopiero teraz – informuje Trzebińska.

Wycięcie lipy nie pogorszy drzewostanu parku. W miejsce jednej sztuki pojawią się trzy nowe – klon i buk pospolite oraz dąb szypułkowy.  
 
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj